poniedziałek, 31 maja 2010

Rok we mgle


Książkę poleciła mi "Kudłata", którą wożę do pracy. "Rewelacyjna, mówię Ci, pochłonęłam w dwa wieczory!" No dobra, biorę - pomyślałam. Na szczęście przez "zaczęciem" (jak to mówi Starsza) przeczytałam recenzję na blogu Badziewiarki. Troszkę się ostudziłam w zachwytach i dzięki temu czytało się całkiem dobrze.
Książka przedstawia opowieść trzydziestokilkuletniej kobiety Abby, która pewnego pechowego dnia wraz z córką swojego narzeczonego wybrała się na spacer nadmorską plażą. W pewnej chwili jej uwagę przyciągnęła martwa foka. Przyglądając się jej na kilka chwil spuściła dziewczynkę z oczu. To wystarczyło, aby dziewczynka zniknęła, a Abby spędziła rok we mgle.
Historię opowiada Abby - kobieta fotograf, która poświęciła rok ze swojego życia nieustając w poszukiwaniach dziewczynki. Ważnym czynnikiem tej powieści jest retrospekcja - historia poszukiwań przeplatana jest opowieściami o dzieciństwie Abby, jej związkach, uczuciach. Wiele jest też informacji o fotografii i o surfingu, co chyba najbardziej mi się podobało.
Książkę czytało mi się o tyle ciężko, że nie mogłam się w niej zatracić. Z racji Starszej i Młodszego czytam książki po kilka stron, rzadko uda mi się przeczytać kilkanaście na raz. A tu właśnie należy się zatracić. Książka z klimatem, który jest odczuwalny wtedy, gdy czyta się ją dłuższy czas. Pierwsze kilkadziesiąt stron męczyłam okrutnie. Kryzys pokonałam w dniu, kiedy wstałam o 5:20 i mogłam czytać dwie godziny z racji smacznie śpiącej dziatwy. A potem poszło, choć nie zachwyciło.

piątek, 28 maja 2010

Starsza w teatrze...

Na wstępie wyjaśnię, że Starsza jest straaaszną gadułą. Milczenie w jej życiu nie występuje i jest czymś wyjątkowo niemodnym. A teraz do rzeczy.

Moje starsze dziecię poszło do teatru. Wystroiło się w różową kieckę i poszło wraz z babcią. Jako że to premiera, umówiłyśmy się że w trakcie przerwy - jeśli takowa wystąpi - zadzwoni, aby podzielić się wrażeniami. Po godzinie dzwoni komóreczka, a w niej głos Starszej dzieli się ze mną wrażeniami.
Mamo! Wiesz co? Tu są różne tabliczki! Jest zakaz jedzenia i zakaz picia, ale wiesz co? Nie ma zakazu gadania !!!

I to by było na tyle.

niedziela, 16 maja 2010

Książkowe szaleństwo

A oto efekty empikowej promocji "trzy za cenę dwóch". A na usta ciśnie się pytanie: No i kiedy ja to przeczytam???" Zwłaszcza, że kusi mnie biblioteka, która swoją siedzibę ma piętro niżej niż siedziba mojego codziennego dręczyciela pracodawcą zwanego. No i jak nie odwiedzić szanownej skarbnicy papierowego bogactwa, jak właściwie codziennie mijam ją dwa razy? Za każdym razem, kiedy idę oddać książki obiecuję sobie, że wypożyczę coś tylko dla Starszej. Obietnicy dotrzymałam.... raz. Natomiast coraz częściej się zastanawiam, czy Jej nie zapisać do biblioteki. Ostatecznie jest już na tyle duża, że nie musi wykorzystywać konta Mamy. No bo cóż to jest siedem książek? Cztery dla mnie, trzy dla Starszej i limit wyczerpany. Ale czternaście .... to już jest coś... Może Młodszego też zapisać. Niby ma dopiero rok... ale co tam... :-))) Obłęd no nie?

piątek, 14 maja 2010

Miasto poza czasem


Notka wydawcy:
Thriller historyczny, rozgrywający się w Barcelonie od średniowiecza po czasy współczesne. Tajemniczy narrator - nieśmiertelny człowiek-wampir o wiecznie młodej twarzy - prowadzi nas przez stulecia, snując opowieść o swym niezwykłym życiu w zmieniającym się, fascynującym mieście. Na jego trop przypadkowo wpadają adwokat Solana i jego asystentka Marta Vives, zajmujący się dziwną śmiercią pewnego multimilionera... Wartka akcja i misterna intryga na pełnym anegdot tle dziejów Barcelony, a zarazem uniwersalny, całkiem poważny traktat o walce Dobra ze Złem
Nie podobało mi się. Książka zaczęła się super Guillermo Clavé, barceloński prominent, zostaje w tajemniczy sposób zamordowany. Z ciała wyssano całą krew. Rozwikłania zagadki śmierci człowieka podejmuje się detektyw Marcos Solana. Okazuje się, że aby wyjaśnić morderstwo należy cofnąć się do średniowiecza. W tych mrocznych czasach rodzi się wampir, który jest nieśmiertelny i do czasów współczesnych obserwuje walkę dobra ze złem.
W książce im dalej tym gorzej. Na początku wszystko jakoś się trzymało. Dwa wątki - jeden w czasach współczesnych pokazuje życie Marty Vives, prawniczki, która odkrywać będzie mroczne tajemnice swojego rodu. Kobieta zadaje pytania, na które nikt nie zna odpowiedzi, a które jednocześnie są próbą poznania własnej przeszłości. Drugi wątek prowadzi nas przez wieki, w których żyje wampir próbujący bez konfliktów żyć z innymi ludźmi. Im dalej tym gorzej. Wartka akcja przemienia się w dywagację na tematy walki dobra ze złem, Dywagacje te nie wciągnęły mnie ani trochę, natomiast spowodowały że książka stałą się po prostu nudna. A już zakończenie... ale o co chodzi?

sobota, 8 maja 2010

Kolejna ....

Czas akcji: dzisiejsze popołudnie.
Miejsce akcji: nasz samochód wypełniony po brzegi całą rodziną.
Uczestnicy: czynni - Starsza i kierowca w postaci mego męża; bierni - siedzący na tylnym siedzeniu - ja i śpiący w foteliku Młodszy.
Obok nas przejeżdża radiowóz na co Starsza zwraca się z zapytaniem do Kierowcy: Tato, a jeżeli policjant zobaczy, że z jadącego samochodu ktoś wychodzi przez okno i przykleja się do dachu to da mu mandat?
W samochodzie zapanowała cisza.....

czwartek, 6 maja 2010

Ciocia Jadzia


Wieczorne czytanie ostatnimi dniami wygląda CODZIENNIE tak samo. Po całusie na dobranoc dla Młodszego wchodzę do pokoju Starszej i zawsze do czytania przygotowana jest ta sama książeczka: Ciocia Jadzia. Książeczka przezabawna, fenomenalna, ze świetnymi ilustracjami, dostępnym językiem i co tam jeszcze można dobrego napisać o książce dla dzieci.
Starczy tego roztrzepania - teraz trochę poważniej.
Tytułowa ciocia Jadzia jest dla swojej małej bratanicy kimś bardzo ważnym. Wspólnie przeżywają wiele zabawnych przygód. Ciocia Jadzia jest fenomenalna w grze w warcaby i wcale się nie obraża kiedy przegrywa. Wspólnie z dziewczynką odwiedza muzeum i wcale nie przejmuje się tym, że wraca z niego z niebieską plamą na nosie. Gdy pewnego dnia jadą razem autobusem, udaje im się nawet złapać złodzieja kieszonkowego. Spełnia też marzenia o prawdziwym zegarku, choć dziewczynka nie bardzo potrafi z niego korzystać.
"Ciocia Jadzia jest siostrą mojego tatusia. Nie wiem, jak jednocześnie można być siostrą i ciocią, ale chyba można. W każdym razie cioci Jadzi się udaje. Ciocia Jadzia jest taka duża, że nie wiadomo gdzie się zaczyna, a gdzie kończy. Trochę jak deszczowa chmura. Tylko, że deszczowej chmury można się przestraszyć, a cioci Jadzi nie, bo zawsze jest zadowolona i uśmiechnięta."
Tak zaczyna się każdy rozdział. Wiedziałam, że rytuały w życiu dziecka są bardzo ważne, ale teraz zauważyłam jak bardzo. Bardzo długo okres odczytywania tego niby wstępu był czasem na "ukokoszenie" się pod kołdrą i przygotowanie do czytania właściwego. Należy jednak podkreślić, że nie jest to książka dobra na wieczór. Zenek Pieluszka, Hania Słoik i inni bohaterowie powodują takie salwy śmiechu, że wyciszenie się do spania trwa dwa razy dłużej niż przy - że tak to określę - normalnej lekturze. Ale i tak polecam wszystkim.
Na zakończenie dodam, że moja Starsza wstęp zna już na pamięć, więc dzisiaj zaproponowała: "Mamusiu, czy możemy nie czytać zaczęcia?"Czyż słowotwórstwo dziecięce nie jest fenomenalne?