piątek, 15 lipca 2016

Strażniczka książek

Amy to nastolatka, jakich wiele. Trochę różni się od swoich rówieśników z racji ogromnej miłości do książek. Połyka je w nieprzeciętnych ilościach i pakując walizkę zawsze ma kilka tomów przy sobie. Czytnik e - booków jest dla niej wynalazkiem wszechczasów, który pozwala całą biblioteczkę nosić pod pachą. Amy wychowywana jest tylko przez matkę. Alexis pochodzi ze Stormsay - tajemniczej małej wyspy, którą zamieszkują przedstawiciele dwóch ogólnie szanowanych Rodów. Kiedy Amy nie może znieść docinków rówieśników, a Alexis zostaje porzucona przez życiowego partnera obie Panie marzą jedynie o chwili wytchnienia. Zapada decyzja o wyjeździe na wakacje w rodzinne rejony Alexis.
I tak naprawdę od tego momentu nic nie jest już zwyczajne. Okazuje się, że bohaterki pochodzą z rodu, który ma zaszczyt piastować funkcje Strażników książek. Ich rolą jest dbanie o to, aby wszystko w książkach toczyło się zgodnie z planem. Ale cóż z tego, jeżeli w "Dorotce z krainy Oz" ktoś kradnie trąbę powietrzną, a w "Alicji w krainie Czarów" bez wieści ginie królik? Co więcej - W "Małym Księciu" ginie róża... no nie do pomyślenia. Amy z kretesem wsiąka w życie strażników i walczy o przywrócenie książkowej normalności. Co z tego wyniknie - zobaczcie sami.
"Strażniczka książek" w moim osobistym rankingu zajęła bardzo wysokie miejsce. Książka dla nastolatek, która zachęca do sięgnięcia do klasyki literatury to jest naprawdę COŚ. Powieść jest trochę płaska ze względu na swoją jednowątkowość, ale niewątpliwie braki w tym zakresie nadrabia świetną i pomysłową historią rodem z "Atramentowego serca". W obu tych powieściach miłość do książek wprost wylewa się z kartek. Któż z nas - książkochłonów - nie marzy o tym, aby móc w magiczny sposób znaleźć się w krainie naszych ukochanych bohaterów? Płakać z Anią z Zielonego Wzgórza nad ufarbowanymi na zielono włosami czy też wraz z Tomkiem Sawyerem malować niekończący się płot ciotki... No właśnie. Amy ma taką możliwość i już samo czytanie o tym budzi cudowne uczucia. 
"Strażniczka książek" jest powieścią dla każdego. Czy młody czy stary na pewno znajdzie tu iście baśniowy nastrój i radość z każdej strony lektury. Szacunek mój wielki dla autorki za to, że sięgnęła po prawdziwą klasykę literatury, a nie modne powieści współczesnych czasów. Nie znajdziemy tu Harrego Pottera czy też przyjaznych wampirów. Odwiedzimy za to Heidi, pogadamy z Werterem (tym cierpiącym) i pogłaszczemy tygrysa z Księgi Dżungli. Czego chcieć więcej?
Boska, świetna powieść, którą z całego serca polecam każdemu.  

sobota, 9 lipca 2016

Łaskun

Aż mi głupio pisać kolejną recenzję książki autorstwa Pani Katarzyny Pużyńskiej. W każdej z nich jest tyle ochów i achów, że chciałoby się wreszcie napisać jak to loty autorki serii o Lipowie się obniżają. Nic z tego! "Łaskun" jest żywym.... eee raczej papierowym dowodem na to, że talent literacki Pani Katarzyny ma się wyjątkowo dobrze. 
Tym razem Daniel Podgórski nie jest kryształowo czystym charakterem. Co więcej - ślady pozostawione przez sprawcę okrutnego morderstwa sędziego Jaworskiego i Swietłany prowadza prosto do Daniela. Cóż mu pozostaje! Daniel Podgórski wziął nogi za pas i.... no niestety więcej napisać nie można. Jak zwykle w powieściach o Lipowie każdy element intrygi ma swoje miejsce i zdradzenie najmniejszego kawałeczka układanki niesie za sobą spore konsekwencje. Trzeba jednak dodać, że oprócz podwójnego morderstwa znajdziemy wiele innych "kryminalnych atrakcji". Jest afera w klubie nocnym, jest handel prochami, jest pedofil i skorumpowany gliniarz. Jednak ja najbardziej lubię mistyczną atmosferę tych powieści. Zielarka, stare leśne chaty... niepowtarzalny klimat.  
Dodać trzeba koniecznie, że Klementyna Kopp również pojawia się na kartach powieści. Co więcej - jej osoba nadal budzi kontrowersje choć nieco słabsze niż w poprzednich częściach. Nadal wykracza swoim zachowaniem poza ramy, a jej nieszablonowe myślenie pozwala wiele wyjaśnić, jednak nie ulega wątpliwości, że obecna Klementyna jest taka bardziej poukładana. 
"Łaskun" jest bardzo specyficznym kryminałem. Rzadko kiedy autor tak szybko personalizuje zabójcę. Tu już w połowie książki zaczynamy się domyślać o co chodzi. Jednak pomimo świadomości "kto zabił" powieść nadal wciąga czytelnika i niezmiennie intryguje. Sposób pisania Pani Pużyńskiej ma w sobie to coś, co nie pozwala odłożyć książki (czytnika). Czytałam jedząc, gotując (o wannie nie wspomnę). Czytałam na spacerze z psem, czytałam nawet w samochodzie stojąc na światłach. Wciąga nieprzeciętnie. 
"Łaskun" to szósty tom sagi o Lipowie i absolutnie nie mam dość. Chciałoby się powiedzieć: więcej, więcej Pani Katarzyno! Ale nie będę tego mówić głośno. Niech sobie Pani Kasia pisze te powieści w swoim tempie, byleby były one tak samo świetnie jak do tej pory.