środa, 27 maja 2015

Tak miało być

Każdy człowiek jest inny. To własnie jest sens i istota człowieczeństwa. Każdy z nas ma inne priorytety, inne cele, obiera inną drogę do osiągnięcia sukcesu. Łączy nas jedno - każdy z nas chce być szczęśliwy. Droga do szczęścia jest dla każdego inna, tak samo jak pojęcie szczęścia. Jeden potrzebuje luksusów, pięciu samochodów i pola golfowego, drugi będzie szczęśliwy w małej chatce nad jeziorem, byle daleko od miasta. Autor książki "Tak miało być" pokazuje nam, że na osiągnięcie wymarzonego celu pracujemy całe życie. Niestety nie tylko nasza praca ma wpływ na osiągnięcie sukcesu. Jest on również zależny od całego splotu wydarzeń i okoliczności "zdarzających się" w naszym życiu. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Już od dzieciństwa swoim zachowaniem, podejmowanymi decyzjami i działaniami pracujemy na to, kim będziemy w przyszłości. I nie ma sensu rozpatrywać "Co by było gdyby". Należy z podniesioną głową iść naprzód i dzielnie walczyć o swoje. 
Książka składa się z dwóch części, które się wzajemnie przeplatają. Jedna z nich budzi mój zachwyt - druga niestety nie. Autor dopuszcza czytelnika do bardzo intymnej części swojego życia. Pozwala zajrzeć do pamiętnika zawierającego prywatne zapiski i wspomnienia - jedne bolą, inne są przepełnione szczęściem. Bohater był dzieckiem pogodnym i szczęśliwym pomimo tego, że w rodzinie panowała bieda. Nie załamał się jednak i szukał pozytywnych stron swojego życia nawet wówczas , gdy tułał się po rodzinach zastępczych. Służba wojskowa, dorosłe życie... każdy etap był trudny, ale bohater nie poddawał się i podkreślał w swoim życiu te dobre chwile nie wracając do złych. Widać wyraźnie, że polskie powiedzenie "co nas nie zabije to nas wzmocni" mogłoby stać się myślą  przewodnią autora. 
Tę część książki czyta się wyjątkowo dobrze. Lekkie pióro, fantastyczne podejście głównego bohatera do trudnych sytuacji spotykających go w życiu, jego spojrzenie na świat - byłam urzeczona. Gdyby autor na tym poprzestał, mój zachwyt powieścią byłby ogromny. Niestety każda sytuacja zostaje przez autora przeanalizowana i skomentowana w taki sposób, aby ukazać czytelnikowi, że nic nie dzieje się bez przyczyny, a każde wydarzenie, które miało miejsce w naszym życiu wpływa na to, kim jesteśmy obecnie. Wywody autora nie dotarły do mnie i drażniły mnie. Jestem raczej osobą stojącą twardo na ziemi i argumenty mistyczne, ezoteryczne i związane z wiarą nie bardzo do mnie docierają. Wolę żyć w przekonaniu, że moje życie zależy ode mnie i żadna siła wyższa nie ma tu nic do gadania. Wiele osób krzyknie, że nie zrozumiałam przesłania autora i cały sens książki został przeze mnie przeinaczony. Możliwe. Ale moje odczucia były własnie takie. 
Dualizm powieści mnie męczył, niemniej jednak uważam, że każdy kto lubi książki z kategorii poradników motywujących będzie zachwycony.

Książka "Tak miało być" dostępna jest w ofercie księgarni internetowej "Taniaksiązka.pl". Na swoich stronach księgarnia publikuje darmowy fragment powieści. Fragment jest króciutki, ale bardzo dobrze oddaje klimat całej książki. Myślę, że warto zerknąć, ponieważ jest to powieść naprawdę nietuzinkowa.   

wtorek, 26 maja 2015

Matylda

Książeczka, która zaskoczyła mnie niesamowicie. Z jednej strony cudowna powieść o małej dziewczynce będącej molem książkowym. W wieku pięciu lat Matylda z pasją pochłaniała powieści Hemingwaya, Dickensa czy Steinbecka czym zachwycała znajomą panią bibliotekarkę. Niestety rodzice nie pochwalali pasji Matyldy, co więcej - ich miłość do córki również była dość dyskusyjna. Kiedy dziewczynka idzie do szkoły zachwyca nauczycielkę inteligencją i wiedzą. Niestety dyrektorka szkoły okazuje się potworem. Dręczy dzieci okrutnie, a Matyldy szczerze nienawidzi. I od tego momentu książkę czytałam z niesmakiem. Rozumiem, że dyrektorka była złym człowiekiem, ale opis tego, jak łapie dziewczynkę za warkocz i kręci nią tak mocno, że mała wylatuje poza ogrodzenie szkoły... no to już lekka przesada. Autorka chcąc pokazać zło posuwa się do takich opisów, na które się nie zgadzam. I co z tego, że dzieci wiedzą, że takie zachowania są niemożliwe. Te opisy są po prostu przesadzone. 
Książka piękna, z morałem i dobrym zakończeniem ale mojemu dziecku nie polecę tej lektury.

poniedziałek, 25 maja 2015

Szum - czy naprawdę Wam się podobało?

"Szum" szumi w głowie na długo po przeczytaniu. Siedzi w sercu, przygniata, wdziera się w duszę, jednym słowem - męczy. Męczył mnie też w czytaniu. Niestety męczył mnie tak negatywnie, przez co nie umiem zachwycić się tą książką. 
Początek książki jest dobry. Spotykamy małą zagubioną dziewczynkę, która żyje pod ciągłą presją matki, ciotki i idealnego pod każdym względem kuzyna. Idealnego i bezwzględnego. Chłopiec na każdym kroku podkreśla, że jest lepszy i mądrzejszy, a dziewczynka z każdym dniem staje się mniejsza i bardziej zagubiona. Nie ma własnego zdania, nie potrafi samodzielnie podjąć decyzji... takie dzieciństwo rzuca się ogromnym cieniem na dorosłe życie. Wprawdzie poczucie własnej wartości jest o niebo wyższe, jednak kobieta ma nadal problem ze zrozumieniem otaczającego ją świata. Do tej i tak już skomplikowanej sytuacji dochodzą traumatyczne przeżycia matki rodem z przeszłości, które rzutują na kontakty pomiędzy matka a córką. 
Ta część książki mnie zachwyciła. Mocny język, bardzo wnikliwe opisy przeżyć bohaterów, świetne pióro rodziły we mnie radość z czytania. To niewątpliwie trudna proza jednak przyjemność lektury była naprawdę spora. Do czasu. W pewnym momencie potrzeba rozliczenia z przeszłością i własnymi demonami chyba autorkę przerosła. Dialog prowadzony z samym sobą i postaciami, które powstały z wyobraźni znacznie nadwyrężył moją tolerancję na udziwnienia w literaturze. No nie! Nie rozumiem po co wymyślać takie udziwnione dialogi i przedziwne sytuacje. Większość z czytelników górnolotnie pisze o rozliczeniu z samym sobą, o konieczności przebaczenia i tym podobne. Ale zapytam wprost: Czy naprawdę końcówka książki Wam się podobała? Szanuję poglądy i oceny odmienne od moich, ale uważam, że nawet udziwnienia w literaturze powinny nie przekraczać pewnej granicy. Co za dużo to niezdrowo. 
No niestety, moim zdaniem - dziwadło.  

czwartek, 21 maja 2015

Kwiaciarka

Kwiaciarka to taka powieść pisana przez duże P. XIX - wieczna Francja, miłość, zbrodnia i świetnie uknuta intryga zachęci każdego do lektury. Już na samym początku poznajemy hrabinę Marcelę, która w młodości wyszła za mąż nie z miłości ale dla pieniędzy. Nie opuszcza jednak miłości swojego życia Filipa Kervena. Dzięki pozycji Hrabiego i wstawiennictwu Marceli, Filip zostaje sędzią w Paryżu, dzięki czemu może wiernie trwać przy kochance. Kiedy poznajemy Filipa stoi przed nim trudne zadanie ochrony Marceli przed skandalem. Hrabia odkrył bowiem tajemnicę sprzed dwudziestu lat. W swoim liście informuje On żonę, że jeżeli che uniknąć skandalu to powinna popełnić samobójstwo. Hrabina wraz z Filipem postanawiają zmierzyć się z zagrożeniem i wspólnie zabijają hrabiego. Problem w tym, że w morderstwo zostają wrobieni dwaj przypadkowi mężczyźni. Zbieg okoliczności powoduje, że Filip może oskarżyć dwóch niewinnych biedaków i skazać ich na śmierć, Córka jednego z oskarżonych jest własnie tytułową kwiaciarką i .... zachęcam do lektury.
W powieści jest wszystko. Jest bogaty tajemniczy ktoś, jest piękna dziewczyna, jest miłość, zdrada i wiele wiele innych wątków, które powiodą nas przez mroczną dziewiętnastowieczną Francję. To naprawdę świetna wielowątkowa historia, która zachwyci każdego czytelnika. 

niedziela, 10 maja 2015

Jedenaście tysięcy dziewic

Ta powieść jest jak rzeka - długa, miejscami spokojna, miejscami rwąca i niebezpieczna. Tu mały dopływ powoduje wiry, tam strumień spada z hukiem z wysokości, jeszcze gdzie indziej tama zaburza rytm. Ale to nic, rzeka jako całość płynie dalej, nie zważa na niedogodności. Podobnie życie i losy głównej bohaterki powieści płyną i wiją się nie zważając na nic, a jednocześnie wrażliwe na wszystko co je otacza. 
"Jedenaście tysięcy dziewic" to powieść o kobietach. O ich losie, szczęściu, przyjaźni i nienawiści. Główną postacią jest Ania, ale przez jej osobę poznajemy Gosię, Romę, Monikę Honoratę... je czytelnik poznaje z imienia, może je wyraźnie umiejscowić w powieści, ale jest też wiele innych kobiet stanowiących niejako tło. Tłem jest też Gdańsk; miasto, które poranione po wojnie na gwałt musi zmienić swoją tożsamość, stać się miastem polskim od zarania dziejów. 
Bohaterki powieści są różne. Gosia, nieszczęśliwa w swoim małżeństwie, szuka radości w ramionach innego mężczyzny. Ania jest śmiertelnie chora i nie jest dla niej ważne to, że jej mąż odszedł do innej. Roma powiązana zarówno z Gosią jak i z Anią, Honorata walcząca o lepsze życie dla siebie, również powiązana z poprzedniczkami w sposób niezwykle zaskakujący... Autorka z mistrzowską precyzją zazębia losy poszczególnych kobiet. Płynnie przechodzi od jednej do drugiej, wiąże ich losy w przedziwny, skomplikowany sposób. Czytelnik po zamknięciu książki ma ochotę rozpocząć ją od nowa i przeczytać powieść ponownie bacząc na to, czy aby na pewno wszystko się zgadza i nie ma żadnych nieścisłości w powiązaniach odniesieniach i aluzjach. 
Książka ma jedną wadę (choć pewnie niektórzy nie uznaliby tej cechy za wadę). Jest bezbrzeżnie smutna. Każda z tych kobiet jest nieszczęśliwa, każda z nich jest poraniona i smutna przez co cała powieść jest smutna. Może taka miała być - nie wiem. Wiem natomiast że przez tę nostalgię książka wydaje się być powieścią bardzo klasyczną i wybitną. Wiem, że to wielkie słowa, ale takie własnie są moje odczucia po skończeniu lektury.  
"Jedenaście tysięcy dziewic" powinien poznać każdy. Polecam.