poniedziałek, 23 marca 2015

Szósta ofiara

Szósta ofiara to kryminał, który mnie niezmiernie zaskoczył. Cóż bowiem może być fascynującego w kryminale, w którym czytelnik od pierwszych stron zna odpowiedź na sakramentalne pytanie: "Kto zabił?" Przecież sedno kryminału polega właśnie na tym, że czytelnik odkrywa, domyśla się, snuje przypuszczenia i zmienia osoby podejrzane o sprawstwo. A tu ciach i wszystko wiadomo... Zapewniam Was, że w tym przypadku definicja kryminału nabiera zupełnie innych odcieni. Mogę z całą mocą powiedzieć - tak dobrej książki dawno nie czytałam.
Pięć rozdziałów, pięć kobiet, pięć tragedii. Pierwsza ofiara jest zbieraczką roślin. Wraz z narzeczonym chodzi po lesie i zbiera efektowne rośliny, które następnie sprzedawane są do kwiaciarni. Pewnego dnia dziewczyna znika. Zrozpaczony narzeczony zawiadamia policję i poszukuje jej na własną rękę. Czujność Policji zostaje uśpiona tym, że dziewczyna jest emigrantką. Wszyscy podejrzewają, że po prostu miała dość pracy za marne grosze  i wróciła do kraju. Ale kiedy zgłoszone zostaje kolejne zaginięcie... i kolejne... Zwłoki, które odnajdują przypadkowi ludzie są bardzo mocno okaleczone. Na pierwszy rzut oka widać, że dziewczyny przed śmiercią były torturowane. A sprawca?
Najlepsze jest to, że osobę sprawcy poznajemy już na początku powieści. Co więcej - doskonale zdajemy sobie sprawę, że to właśnie on. Czytelnik obserwuje jak kręci, kluczy, lawiruje, jak zabezpieczył się przed ewentualnymi przypadkowymi osobami. Byłam pełna podziwu dla pomysłowości sprawcy, a co za tym idzie autora.
Powieść jest inna. Przede wszystkim brakuje w niej głównego bohatera, ale od razu dodam, że to wcale nie jest wada. Wręcz przeciwnie. Mamy wiele osób, wiele charakterów; jeden gra pierwsze skrzypce, a już w następnym rozdziale przechodzi na dalszy plan ustępując miejsca zupełnie innej osobie. Pewne jest jedno. Autor wyraźnie podzielił świat na dobrych i złych. Z jednym wyjątkiem. Pewna młoda dziennikarka miota się nie wiedząc o co chodzi i zupełnie nieświadomie przenika oba światy. Zafascynowała mnie łatwość, z jaką autor manipuluje charakterami. Pewna byłam, że przy takiej ilości występujących osób autor na pewno gdzieś popełni błąd. Nic z tego. Konsekwentnie wyznacza granice i pilnuje, aby postacie powieści trzymały się tam, gdzie ich miejsce. 
Książka, której fabuła, mnie porwała, autor zaszokował pomysłem, a morderca budził moje najgorsze instynkty. 

piątek, 20 marca 2015

Siostra mojej siostry

Cudownie jest trafić na książkę, która leczy rany. Niby nic - ot zwykła książka, zwykła powieść; można powiedzieć, że nawet troszkę banalna. Ale ... no własnie To małe "ale" robi wielką różnicę. Ta powieść ma w sobie nutkę magii, która powoduje, że długo jej nie zapomnę. 
W małej bieszczadzkiej mieścinie mieszka młoda dziewczyna Hania. Żyje z dnia na dzień, byleby związać koniec z końcem. W sezonie sprzedaje gofry, robi własne nalewki, jednym słowem pomalutku dzierga swoje własne życie. Do czasu. Pewnego dnia objawia się w jej chacie Kaja - przyrodnia siostra mieszkająca w Warszawie. Jest całkowitym przeciwieństwem Hani - przebojowa, bogata, z planami na przyszłość i karierą u stóp. Los dziewczyn przedziwnie splata się ze sobą. Kaję gna w Bieszczady, Hankę do Warszawy.... Spotykają na swojej drodze zakochanych mężczyzn, podłych szefów i życzliwych ludzi. Jednym słowem - życie.
Zalet powieści jest wiele. Po pierwsze podczas lektury naprawdę dobrze się bawiłam. Hania,która przenosi się z prowincji do stolicy ma niesamowity dar wpadania w tarapaty. Autorce nie brak poczucia humoru, w związku z czym co rusz pękałam ze śmiechu. Po drugie książka jest dobrze napisana. Język lekki i przyjemny pozwala czytelnikowi na delektowanie się historią. Niestety są też wady, na szczęście niewielkie. Powieść jest dość przewidywalna, niczym nie zaskakuje, a perypetie dziewczyn przypominają bajkę o Kopciuszku. Zła siostra, która nie chce pomóc biednej siostrze z prowincji.... Również zakończenie mnie nie urzekło. Może autorka chciała zaskoczyć czytelnika, jednak dla mnie jest ono za mało "zakończeniowe". Zostawia wiele niedomówień i niewyjaśnionych sytuacji. Muszę jednak z całą mocą podkreślić, że wad jest duuużo mniej niż zalet. 
Książka bardzo dobra na wiosenne wolne chwile :-)))

niedziela, 15 marca 2015

Cicho sza... i powieść, która krzyczy emocjami

Powieść "Cicho sza" pochłonęła mnie, zachwyciła i zawładnęła mną do reszty, Należy do takich powieści przy których żałuję, że moje tempo czytania nie pozwala na pochłonięcie książki w ciągu jednego dnia. Zresztą nie jest w tym osamotniona. Każda powieść Lisy Scottoline jest właśnie taka. Otacza i omamia czytelnika jak pajęcza sieć muchę. Im dalej w treść tym gorzej. Nie można przestać, a bohaterowie nie chcą opuścić głowy, są wszędzie... 
Kiedy poznajemy Jacka wydaje się, że mężczyzna najgorsze ma już za sobą. Przetrwał utratę pracy, przetrwał trudny okres w małżeństwie - do naprawy pozostały jedynie stosunki z synem. Walcząc o przetrwanie Jack pozwolił, aby kontakty z chłopcem rozlazły się niczym znoszone kapcie. Obawiając się, że syn zupełnie się odsunie, Jack postanowił naprawić wspólne relacje. Kiedy Ryan poszedł do kina z paczką przyjaciół Jack postanawia go osobiście odebrać. W drodze powrotnej rozmowa nie bardzo się klei; dopiero temat prawa jazdy chłopaka porusza emocje obu panów. Ryan bardzo chciałby poprowadzić samochód ojca pomimo tego, że młodzieżowe prawo jazdy, które posiada, nie pozwala na prowadzenie samochodu po zmroku. Mimo tego Jack, po szybkiej ocenie sytuacji na drodze zgadza się. Niestety nie kończy się to dobrze. Chwilę potem chłopak potrąca śmiertelnie kobietę. Burza myśli przebiega Jackowi przez głowę, jednak gdy syn przyznaje się że chwilę wcześniej palił trawkę, decyzja jest właściwie podjęta. W imię ratowania przyszłości syna ojciec nie zawiadamia Policji, po czym przerażeni panowie, niezauważeni przez nikogo odjeżdżają z miejsca wypadku. Od tego momentu życie całej rodziny staje na głowie....
Cóż - nietrudno sobie wyobrazić co się dzieje dalej. Wyrzuty sumienia, niemożność życia z takim poczuciem winy, próby powrotu do codzienności, kolejne kłamstwa... straszne. 
"Cicho sza" to powieść do dyskusji, przemyśleń i analizy. Porusza bardzo trudny temat miłości do dziecka i tego, ile można poświęcić w imię tego uczucia. Problem jest taki, że nie każda decyzja podjęta pod wpływem chwili jest dobra, a jej konsekwencje mogą rzutować na całe życie. U Jacka konsekwencje są poważne - właściwie tragiczne.
Świetne pióro autorki powoduje, że od powieści nie można się oderwać. Zagadka goni zagadkę, a rozwiązanie jednej powoduje wstęp do kilku kolejnych. Akcja toczy się szybko, nie ma czasu na zastanowienie, ocenę czy analizę. Dopiero po zamknięciu książki przychodzi refleksja: Ciekawe jak ja bym postąpiła? Mistrzostwo tej powieści polega na tym, że autorka nie ocenia żadnej z postaci. Sucho i szybko przedstawia kolejne wydarzenia. A czytelnik? Czytelnik miota się z emocjonalną huśtawką. Rano boleje nad losem rodziny i współczuje całej trójce. Po godzinie czuje wściekłość na ojca i współczucie do syna. Po kolejnej godzinie uczucia zmieniają swoje miejsce i dochodzi żal do matki. I tak dalej i tak dalej... 
Świetna książka. Niebanalna, zmuszająca do myślenia, pozostająca w sercu i głowie. Na długo.

środa, 11 marca 2015

Tani drań - książka która mnie urzekła!

Cudowna! Niesamowita! Piękna! Nieprzeciętnie wciągająca! Pięknie wydana!... Dobra, wystarczy. Nie jestem osobą, która pieje z zachwytu nad czymkolwiek, ale tym razem pozwoliłam sobie na to. Książka "Tani drań" jest naprawdę zachwycająca. 
Książka to w istocie wywiad - rzeka z cudownym człowiekiem, jakim jest Wiesław Michnikowski. Wspaniały aktor teatralny znany głównie z kabaretów i skeczy. Niezapomniany "Sęk" to skecz, który w czasach liceum znałam na pamięć. Zawsze podziwiałam Pana Wiesława za ciepło i taką "uroczą nieporadność".  Myślę, że to jest główny powód, dla którego książka tak mnie zachwyciła. Szkoda tylko, że wywiad ten jest taki... powierzchowny. Po drugiej stronie mikrofonu stanął syn Pana Wiesława i to chyba nie było najszczęśliwsze połączenie. Przecież obaj Panowie znają się jak przysłowiowe "łyse konie" co dla wywiadu nie jest najszczęśliwsze. Mimo to książka zachwyca. 
Panowie przeprowadzają nas przez całe życie wspaniałego aktora. Poznajemy go jako małe dziecko, śledzimy jego losy w czasie II wojny światowej, a potem... to już z górki. Najpierw teatr, potem kabarety. Poznajemy od podszewki "Kabaret Starszych Panów" i nie ukrywam, że ten fragment książki czytałam z wypiekami na twarzy i wzruszeniem w głowie. Potem "Dudek" i wiele innych epizodów z życia Pana Wiesława. Opisy prób, wspólnie zarwanych nocy, dyskusji nad tekstami, prac nad piosenkami... cudowne. Wiele przedstawionych faktów jest naprawdę ciekawych i w erze komputerów i laptopów stanowi nie lada gratkę. Pan Michnikowski zaimponował mi podejściem do świata i szacunkiem dla samego siebie. Opowiada, że nie lubił grać w filmach i bardzo rzadko zgadzał się na odegranie jakiejkolwiek roli. Jak dobrze, że zgodził się zagrać w Seksmisji... :-) 
Książka mnie zachwyciła tym, co innych zniechęciło. Tu nie ma poważnych rozmów na temat aktorstwa i warsztatu. Jest za to lekka, przepełniona anegdotami rozmowa o życiu. Ciepły dialog toczy się i kluczy, a czytelnik nigdy nie wie co na następnej karcie się wydarzy. Cudownie było czytać o mistrzach aktorstwa z tak dawnych lat. Wtedy życie było inne, ludzie byli inni. Ta inność wydziera z kart książki, pochłania i zachwyca. 
Książka urzekła mnie też bardzo starannym wydaniem. Pełno w niej prywatnych zdjęć, każda strona jest przemyślana i stanowi wartość sama w sobie. Uważam że książka ta jest małym arcydziełem. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak zauroczona. Polecam całym sercem - polecam.!


poniedziałek, 9 marca 2015

Będzie dobrze Kotku i konkurs :-)

Lubię takie książki. Po ostatnich prześladowaniach mojej osoby przez monumentalne gnioty powieść "Będzie dobrze Kotku" była przesympatyczną odmianą. Pierwszy tom "Wyjdziesz za mnie kotku" zniechęcał tytułem i nastawił mnie do siebie dość negatywnie. Szybko się przekonałam, że tytuł ma się nijak do zawartości. Nauczona doświadczeniem, przy drugim tomie nie przejęłam się zbytnio słodką okładką i banalnym tytułem wiedząc, że czeka mnie kolejna sympatyczna podróż przez perypetie życiowe bohaterów.
Pierwszy tom powieści pozostawia czytelnika w przekonaniu "...i żyli długo i szczęśliwie". Okazuje się, że nie jest tak dobrze. Wracają demony niszczące szczęście i radość rodzinnego życia. Ania bardzo tęskni za ojcem i próbuje go odnaleźć, Patryk daje się opętać zazdrości, która - jak powszechnie wiadomo - raczej niszczy niż buduje. Do tego wszystkiego dochodzą potrzeby Mai - dojrzewającej dziewczyny szukającej w ojcu oparcia, a otrzymującej jedynie nadopiekuńczość i uczucia typowe dla mężczyzny, którego córka staje się kobietą. Jedynie najmłodszy Junior jest szczęśliwy jako oczko w głowie zarówno rodziców jak i dziadków. Anna jako młoda, ambitna, niepracująca mama czuje, że coś jej umyka. Pragnie powrotu do pracy, pragnie realizować się zawodowo i wrócić do aktywnego życia. Tymczasem Patryk absolutnie nie zgadza się na takie rozwiązanie. Kiedy Anna otrzymuje świetną propozycję pracy postanawia rzucić się na głęboką wodę. Nie przypuszcza jakie konsekwencje wywoła ta decyzja...
Obok wątku rodzinnego pojawia się tajemnica i to wcale nie słodka. Już początek powieści wita nas tajemniczym listem. Szczerze mówiąc szybko domyśliłam się rozwiązania, co wcale nie oznacza, że autorka mnie nie zaskoczyła. O ile domyśliłam się kim jest tajemniczy, dziki mieszkaniec Bieszczad, o tyle sposób, w jaki autorka rozwiązała tajemnicę zbił mnie po prostu z nóg.
Wątków pobocznych jest mnóstwo i wszystkie działają na emocje czytelnika. Streszczać ich nie będę, zapewniam jednak, że ruszą niejedno zatwardziałe serducho. W ogóle cała powieść jest wciągającą podróżą przez emocje pewnej rodziny, która z zewnątrz wydaje się szczęśliwa i zadowolona. Piękna żona, wspaniały mąż, dwójka dzieci, pieniędzy w bród... ale kiedy zagłębiamy się w ich codzienne życie naszym oczom ukazuje się zadra na zadrze i uczucia, które niekonieczne powinny towarzyszyć w życiu rodzinnym.
Czytanie "Będzie dobrze Kotku" sprawiło mi czystą przyjemność i bardzo się cieszę, że autorka pozostawiła czytelnika w oczekiwaniu na kolejny tom. 
Dodam jeszcze, że Wydawnictwo dla wszystkich chętnych i kreatywnych czytelników zorganizowało konkurs. Nie jest on łatwy, ale nagroda zachęca do uczestnictwa. Szczegóły poniżej. Zapraszam!