wtorek, 18 września 2012

Strażacy w akcji !!!

Każdy chłopiec prędzej czy później przechodzi etap strażaka lub policjanta. Każdy, bez wyjątku. U mnie w domu od dłuższego czasu króluje temat strażaka. Mamy wóz strażacki, mamy klocki Duplo tematycznie związane ze strażą, w telewizorze króluje "Strażak Sam", a na dywanie i w salonie znaleźć można całe mnóstwo książek o strażakach. Są banalne książeczki o Strażaku Samie, ale są również takie, które uwielbia zarówno Młodszy jak i reszta rodziny. 
Pierwszą książką, którą polecam małym fanom straży pożarnej to "Strażacy w akcji". Książka bardzo ładna i wyjątkowo atrakcyjna dla małych rączek. Duże sztywne strony i wspaniałe szczegółowe obrazki przyciągają  uwagę i wzrok malucha na dłuższy czas. Książka może być także przyczynkiem do ciekawych rozmów z dzieckiem. Na każdej stronie znajdują się dwa okienka, które kryją odpowiedź na pytanie zadane na głównym obrazku. W jaki sposób strażacy poruszają się po śniegu? Gdzie śpią strażacy? Skąd czerpią wodę? Do czego służy rura z tlenem? Na te wszystkie pytania można bez trudu udzielić odpowiedzi i to w bardzo ciekawy sposób. Każdy maluch z ogromną ciekawością zajrzy do okienka i ze świecącymi oczkami będzie słuchał odpowiedzi. A ile frajdy w odkrywaniu skarbów pod kawałkiem tekturki! Niezapomniane przeżycie i dla małego strażaka i dla mamy również. 
Książka służy raczej do oglądania dlatego też ilustracje w niej zamieszczone są naprawdę staranne i szczegółowe. Mój mały strażak wertuje książeczkę czwarty dzień i za każdym razem odkrywa coś nowego. Szkoda że książka ma tak mało kartek (z okładką jest ich zaledwie 7) jednak zważywszy na wiek potencjalnych czytelników okazuje się, że objętość książeczki jest wystarczająca. 
W naszym domu króluje jeszcze jedna książeczka o strażakach również Wydawnictwa Olesiejuk. Powiem Wam, że to dopiero jest cudo! Książka jest podzielona na kilka działów. Jeden opowiada historię ognia, inny pokazuje sprzęt i pojazdy strażackie, jeszcze inny pokazuje różnorodność sytuacji, w których pomoc strażaka może okazać się przydatna. Ilustracje w tej książce są bardzo szczegółowe jest ich dużo i są naprawdę niebanalne. Każda ilustracja jest porządnie podpisana, co więcej - opisy ilustracji często zawierają naprawdę przydatne informacje. Na przykład każdy zainteresowany może obejrzeć jak przez lata zmieniały się wozy strażackie, możemy poznać różne stroje i kombinezony w zależności od zagrożenia, możemy również pooglądać, z jakich maszyn korzystają strażacy w razie zagrożenia.
Książeczek z tej serii jest bardzo dużo. U nas na razie królują Strażacy, ale na półce na swoją kolej czeka Boże Narodzenie. Na pewno za kilka miesięcy będzie jak znalazł...

niedziela, 16 września 2012

Natalii 5

Uśmiałam się jak norka przy czytaniu tej książki. Olgę Rudnicką bardzo polubiłam po lekturze "Lilith" oraz "Cichego wielbiciela", ale "Natalii 5" na zawsze podbiło moje serce. Książka zabawna, a jednocześnie w swojej treści bardzo przemyślana. Lekki kryminał z mocnym żartem sytuacyjnym. Nie chciałabym tym porównaniem nikogo urazić, jednak odważę się powiedzieć to głośno: Rośnie nam godna następczyni Pani Joanny Chmielewskiej! A właściwie to już urosła i dojrzała... 
Oto pięć kobiet. Każda z nich ma na imię Natalia. Każda z nich ma tego samego ojca, jednak nigdy się nie spotkały i nie wiedzą o swoim istnieniu. Dopiero śmierć ojca i jego testament doprowadzają do spotkania u notariusza. Pan notariusz widząc pięć kobiet, którym ma do zakomunikowania nowinę o pozostałych siostrach jest naprawdę przerażony. Wszystkie Natalie to kobiety z temperamentem, które nie dadzą sobie w przysłowiową kaszę dmuchać. Po przeczytaniu testamentu okazuje się, że odziedziczyły wielki dom i sporo gotówki na koncie. Dom kryje w sobie niespodziankę, skarb i tajemnicę. Wszystkie kobiety postanawiają się tam wprowadzić, aby mieć na oku pozostałe cztery dziewoje. Poszukiwania skarbu i pomysły w tej materii rodziły u mnie salwy śmiechu, a relacje damsko - męskie (ze strony męskiej wystąpili głównie sympatyczni policjanci) były przedstawione przez autorkę z zaciętym smaczkiem, który bardzo mi odpowiadał. 
Autorka bardzo dobrze poradziła sobie z przedstawieniem pomysłu na fabułę. Kiedy zaczęłam wciągać się w wymyślną intrygę bałam się, że mocno mnie ona rozczaruje. A tymczasem ... voila! Mocny pomysł spotkał się z jeszcze mocniejszą jego realizacją. Autorka nie tylko barwnie i lekko przebrnęła przez intrygę, ale do tego dała radę zaskoczyć czytelnika świetnym zakończeniem. Mój szacunek dla młodego, a jednocześnie tak bardzo dojrzałego umysłu Pani Olgo!
I teraz śmietanka powieści - główne postacie. Jest pięć Natalii - każda inna, a jednocześnie każda pyskata, gadatliwa i zdająca sobie sprawę z własnej wartości (może z jednym wyjątkiem :-)). Wierzcie mi - pomysły dziewczyn są nieziemskie, a ich realizacja bez wątpienia szalona. Ja osobiście największą sympatią darzyłam typ Matki - Polki, ale pozostałe też jej nie ustępowały. Początkowo te wszystkie Natalie mieszały mi się jak warzywa w zupie, jednak w pewnym momencie autorka pomaga czytelnikowi uszeregować postacie i wszystko dalej idzie jak po maśle. 
Podsumowując- świetna książka, dla której warto spędzić kilka godzin w fotelu. Dodam tylko, że po jej lekturze ogołociłam bibliotekę z utworów Pani Olgi Rudnickiej i obecnie odbywa się rodzinne czytanie. 
Warto!

poniedziałek, 10 września 2012

Rodzaje misek czyli słowotwórstwo Młodszego

Młodszy otrzymując do spożycia posiłki sypkie (patrz: vibovit, oranżadka w proszku lub kulki czekoladowe do pochrupania) domaga się zawsze wsypania ich do miseczki. Ostatnio otrzymał do łapek kulki w miseczce szklanej, a nie ukochanej plastikowej rodem z Ikei. Szczerze mówiąc dając mu kuleczki po prostu zagapiłam się i nie pomyślałam o możliwych konsekwencjach. Młody patrząc na mnie zmarszczył brwi i stwierdził:
Mama! Ja chcę kulki w miseczce plastikowej, a nie takiej ZBITKOWEJ!

czwartek, 6 września 2012

Maks wędruje do...

Z lekkim opóźnieniem ale lepiej późno niż wcale. Zgodnie z wyborem mojej córci - którego zasady są bardzo skomplikowane - Maks wędruje do Martyny.
Czekam na adres do wysyłki

niedziela, 2 września 2012

Dinozaury 3D

Książki dla dzieci w głównej mierze służą do czytania. Są też takie, które zaprzątają malucha rączki (kolorowanie, malowanie, wycinanie itp) Istnieje też trzecia kategoria: to książki, dzięki którym w głowach pociech rodzą się pytania. Setki. Tysiące. Dinozaury 3D zaliczam do trzeciej kategorii. 
Książeczka jest objętościowo niewielka, jednak bardzo interesująca. Oczywiście na pierwszym miejscu są obrazki 3D przedstawiające dinozaury. Dzięki okularkom dołączonym do książki obrazki można oglądać wiele, wiele razy z takim samym zaciekawieniem Wierzcie mi - robią wrażenie. Ogromne potwory, które wysuwają głowy z poszczególnych kartek, brrrr... Moja Starsza "ukochała" jeden obrazek, na którym wielki dinozaur goni mniejszego ewidentnie z zamiarem pożarcia. Kiedy oglądamy grafikę przez okulary mamy wrażenie, że ten maluch zaraz wyskoczy z książeczki prosto na nasze kolana. Naprawdę warto to zobaczyć. 
Kiedy już mały czytelnik znudzi się dinozaurami w formie graficznej może wykonać kilka zadań o tych stworach. Dla każdego coś miłego. Mamy łączenie cieni z postaciami, labirynty, zadania matematyczne (proste oczywiście, aby opornych czytelników nie zniechęcić). Hitem dla moich dzieci jest wkładka zawierająca naklejki z postaciami dinozaurów. Naklejek jest kilkadziesiąt, a mimo to w domu o każdą z nich toczona jest walka. To właśnie naklejki są przyczynkiem do tysięcy pytań podających z ust Starszej. Jaki jest duży? Co on jadł? Czy szybko biegał? Czy to, że stoi na dwóch nogach znaczy, że chwytał jedzenie w przednie łapki jak wiewiórka? Litości... Wierzcie mi - wiedza, którą zdobyłam przez ostatnie dni o dinozaurach przewyższa wszystko, czego się o nich dowiedziałam na podstawowym etapie mojego nauczania. 
Książeczka jest niesamowitym przyczynkiem do dyskusji. Każda pociecha widząc paszczę (oczywiście 3D) zada setki pytań. Przecież potwora należy oswoić, a najłatwiej to zrobić z mamą i książką na kolanach. Dinozaury 3D świetnie się do tego nadają.
Wydawnictwo Olesiejuk nie poprzestało na dinozaurach. W serii ukazały się jeszcze trzy inne książeczki: pojazdy, robaki i koparki. Oczywiście Młody marzy o koparkach, a Starsza o robakach. A ja zastanawiam się, czy aby zdobywanie szczegółowej wiedzy o robakach i koparkach nie przerośnie mojej cierpliwości...