środa, 15 stycznia 2020

Rozmerdane święta

Po raz kolejny przekonuję się, że książki przychodzą do mnie zgodnie z prawem serii. Bo jak wytłumaczyć to, że zaraz po "Był sobie pies 2" w moje ręce wpadły "Rozmerdane Święta"? Tak samo radosny pyszczek zerkał na mnie z okładki, takie samo ciepło biło z wiernych psich oczu. Tylko na "Rozmerdanych..." widnieją skrzące się gwiazdki, co - wraz z tytułem - sugeruje, że akcja toczyć się będzie gdzieś w okolicy Świąt Bożego Narodzenia. Dobry czas na taką powieść :-) Nic dziwnego, że w okresie świątecznym ta książka zawitała na wielu listach bestsellerów
Początkowo akcja toczy się wielowątkowo, a właściwie, to "wieloosobowo". Olgierd to samotny trzydziestoletni nauczyciel. Jego samodzielność jest trudna, bo okupiona ciągłą walką z nadopiekuńczą mamą. Stara się żyć na własny rachunek, ale jest to dość trudne. Małgorzata samotnie wychowuje niepełnosprawnego synka. Pracuje w sklepie obuwniczym, nic więc dziwnego, że nie starcza jej czasu na zwykłe życie. Krystyna jest samotną, starszą Panią, dla której sensem życia są dzieci. Nie może odnaleźć się po tym, jak potomstwo wyfrunęło z gniazda, tym bardziej, że jest wdową. Stanisław prowadzi sieć sklepów obuwniczych, ale robi to bardziej dla żony, niż dla siebie. Kiedy żona zostawia go dla młodszego mężczyzny, Stanisławowi zawala się świat. Jak połączyć te wszystkie osoby? I co doprowadzi do świątecznego happy end'u? Otóż wszystkiemu winien jest pies. Mały szczeniak, którego Olgierd znalazł w śmietniku. Piesek był na skraju wycieńczenia ze względu na chorobę, która uniemożliwiała przedostanie się pokarmu do żołądka. Psiak był potwornie zaniedbany, a do tego wszystkiego jeszcze niszczył i gryzł wszystko, co wpadło mu w ostre, szczenięce ząbki. 
Fabuła jest taka, jaka powinna być w ten magiczny czas. Lekka, bez grama nudy i bardzo, bardzo ciepła. Poszczególne rozdziały odpowiadają perypetiom kolejnych bohaterów, dzięki czemu możemy poznawać przebieg zdarzeń z różnych punktów widzenia. Mnóstwo śmiesznych sytuacji i nieporozumień powoduje, że powieść czyta się szybko i gładko. Jest wesoła i pogodna, a jednocześnie porusza kilka ważnych tematów. Przede wszystkim pokazuje jak ważna jest odpowiedzialność za losy psiego przyjaciela. Dotyka też kwestii konieczności szczepień psa. Ale poza tym edukacyjnymi walorami, jest to po prostu bardzo dobrze napisana powieść z nutką świątecznej magii. 
I ponownie moje ulubione rozdziały, to te pisane z perspektywy psiego noska. To niesamowite uczucie próbować czuć jak pies i rozumować jak pies. Wiem, że to fikcja i bajka, ale mimo wszystko. Trudno zrozumieć pewne zachowania z perspektywy człowieka, ale oglądane z poziomu czworonoga wyglądają zupełnie inaczej. 
Polecam „Rozmerdane święta” i to nie tylko w świąteczny czas. To powieść, która zachwyci również w upalne letnie dni. Bo przecież każdy z nas lubi powieści, które niosą ze sobą przesłanie miłości i wiarę w dobro drzemiące w każdym z nas.

1 komentarz:

  1. Ja nieco żałuję, że miała to być świąteczna powieść, a świąt tam prawie nie ma. Niemniej historia jest niezwykle urocza. :)

    OdpowiedzUsuń