czwartek, 17 września 2020

Zanim zamkniemy drzwi

To jest taka powieść, którą czyta się w jeden dzień. Zasiadłam z książką pewnego dnia o poranku i ograniczała mnie jedynie godzina 15.00, kiedy to miałam stawić się u moich dzieci w szkole. Chwilę przed wyznaczoną godziną przeczytałam ostatnie zdanie powieści i czułam, że właśnie połknęłam kawał dobrej, psychologiczno–obyczajowej prozy. To była wspaniała podróż przez życie bohaterów, ich uczucia wzloty i upadki. Niesamowita lekcja pokazująca, jak łatwo można zepsuć to, co dobre i jak trudno to naprawić. 
Olga, to zgorzkniała emerytka, którą poznajemy jako straszną zołzę. Już na pierwszych kartach książki widzimy, ile żalu i frustracji w niej drzemie. Te złe emocje skierowane są przede wszystkim przeciw Karolowi – spokojnemu i kulturalnemu starszemu Panu, mającemu pecha być mężem Olgi. Wprawdzie po pewnym czasie poznamy przyczynę tych negatywnych uczuć, ale jeszcze nie teraz. Ich córka Marta dużo lepiej dogaduje się z ojcem. W kontaktach z matką zaciska zęby i modli się o koniec spotkania. Jej mąż, Maciek również nie daje kobiecie powodów do radości. Niby wszystko jest dobrze, ale brakuje tej skry i namiętności. Coś się nie układa, coś kuleje, a wzajemne żale i frustracje nie pozwalają cieszyć się życiem. Wszystko się zmienia w chwili, kiedy do mieszkania nad Olgą wprowadza się przemiły, młody człowiek. Wprowadza on do powieści kilka ciepłych chwil nawiązując relację zarówno z matką, jak i córką. Koniec jest zaskakujący, a czytelnik dochodzi do wniosku, że nie zawsze to, co się wydaje białe, w rzeczywistości jest białe. Nieraz warto zaufać swojej intuicji, a nie polegać na zdaniu ledwo co poznanego człowieka. 
Powieść jest trudna. Tu nie ma różowego tła i happy endu w zwykłym rozumieniu tego zwrotu. Mamy sporo negatywnych emocji i trudność z wykrzesaniem sympatii do głównych bohaterek. Często ich działania powodują zdumienie czytelnika i niedowierzanie, że można postąpić tak nierozważnie. Nie ma emocjonalnego wytchnienia podczas lektury. Postępowanie bohaterek ciągle wywoływało moją frustrację, ale właśnie dlatego nie mogłam oderwać się od tej książki. Byłam ciekawa, czy ten trend pakowania palca w ogień się utrzyma. Czy naprawdę człowiek jest tak destrukcyjny i nie zauważa tego, co ma przed nosem, patrząc i szukając tego samego gdzieś w oddali? 
„Zanim zamkniemy drzwi” to powieść o emocjach, frustracji i błędnych wyborach, ale warto się przy niej zatrzymać. Przecież nie wszystko musi być cukierkowe. Życie nie jest cukierkowe, co więcej – często jest właśnie szare i zupełnie zaskakujące. Warto nieraz przeczytać powieść, która pokaże, jak ważne jest to, aby ze sobą rozmawiać. Jak ważne są zwykłe, ciepłe słowa skierowane do bliskich. Jeden uśmiech może tyle zmienić…

1 komentarz:

  1. Bardzo lubię takie trudne, problemowe książki, życiowe, bez ubarwiania czegokolwiek. Cieszę się, że ta jest taka. Przemawia do mnie bardzo.

    OdpowiedzUsuń