wtorek, 31 lipca 2018

Dziewczyny z Wołynia

Kiedy czytam takie książki, łzy same się cisną do oczu, a w żyłach buzuje krew. Jak to możliwie, że człowiek człowiekowi zgotował taki los? Tylko dlatego, że byli Polakami, musieli zginąć. Od ciosu siekierą, z odrąbaną głową, zatłuczeni zwykłymi kijami... bez godności, bez pamięci, pochowani gdziekolwiek...
Książka jest częścią pięknej i wzruszającej serii pt. Historie prawdziwe. Każda książka będąca częścią tej serii opowiada o losach pewnej grupy ludzi. Wraz z córką z zapartym tchem przeczytałyśmy "Dziewczyny z powstania", pochłonęłyśmy również "Dziewczyny z Syberii" i kilka innych. Każda z tych książek jest bestsellerem, każda zasługuje na uwagę. Żadna jednak nie była tak bardzo drastyczna w opisach tego, co się działo....  
"Dziewczyny z Wołynia" to trochę mylny tytuł. Powinno być "Dzieci z Wołynia", albo "Dziewczynki z Wołynia". Te wspomnienia są właśnie dlatego bardzo poruszające, bo mówią o nich kobiety, które w 1943 r. - kiedy mordowanie Polaków było najbardziej zaciekłe - miały w najlepszym wypadku 16 lat. Najmłodsza z bohaterek książki miała wówczas 4-5 lat. Cóż musiało dziać się w tej małej główce.... 
Dziewczyny z Wołynia snują dla nas swoje opowieści, odsłaniając masakryczne szczegóły zbrodni, których były świadkami. Zbrodni na rodzicach, dziadkach, sąsiadach, a nawet osobach, które pojawiły się przypadkiem - przyjeżdżając w gościnę. Przeżyły cudem - zasłonięte ciałami innych zamordowanych, albo ukryte pod płotem, lub w stogu siana. Najczęściej zostawały zupełnie same - spłakane i zrozpaczone szukały pomocy gdziekolwiek. Same o sobie mówią, że przeżyły głównie po to, aby dać świadectwo.  
Każda z bohaterek książki opowiada o rzezi po swojemu. Jedna całą swoją opowieść poświęciła tej tragedii, inne tylko cząstkę, opowiadając również o tym, jak potoczyły się Ich losy po wojnie. Czytając te opowieści, czytelnika nie opuszcza uczucie strachu i zagrożenia. Nawet w dorosłym życiu kobiety te, raz po raz przeżywają rozpacz tamtych dni. Jedna z nich mówi wyraźnie, że bardzo trudno jest wybaczyć... Należy pamiętać, że przez bardzo długi okres ocalałe z rzezi kobiety nie mogły mówić o tym, co widziały. Za czasów komuny rzeź wołyńska nie istniała, a mówienie o niej mogło sprowadzić tylko nieszczęście i więzienie. Dopiero po upadku komunizmu, nasze bohaterki mogły wrócić do swoich rodzinnych stron. Wiele jest w książce zdjęć, które pokazują zarośnięte chaszczami pole i zawierają podpis: Tu stał dom rodzinny...." 
Dziewięć bohaterek, dziewięć historii... każda inna, a jednocześnie każda, jakże podobna do kolejnej. Ich opowieści są poruszające. Każda wspomina życie przed wojną - piękne stroje, dostatek, sielskie dzieciństwo, dobre serce sąsiadów. Kilka z nich wspomina, że mieszkańcy nie zwracali uwagi na narodowość sąsiada. Żyli ramię w ramię, jak równy z równym. Aż do wojny, kiedy to wszystko się skończyło. 
Porażająca książka, która powinna być czytana wszędzie i przez każdego. Musimy pamiętać sami i nie dać zapomnieć innym. Dla tych ludzi, którzy umierali tylko dlatego, że byli naszymi rodakami. Musimy pamiętać, bo z książki wyraźnie wynika, że na Ukrainie nadal są dwie prawdy...

3 komentarze:

  1. Cenią sobie tak wartościowe książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam książkę z tej serii i faktycznie nie jest to łatwa literatura, ale bardzo interesują mnie wojenne czasy, także ten tytuł mam już na czytniku.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Dziewczyny z Wołynia" to książka niewiarygodnie trudna i przepełniona emocjami. Każda historia wywołuje łzy, smutek i nierzadko trudno się z nią zgodzić. Niemniej jednak po tę książkę zdecydowanie warto sięgnąć!

    OdpowiedzUsuń