poniedziałek, 16 grudnia 2019

Spełniony sen

Jakiś czas temu czytałam powieść Pani Izabelli Frączyk o trzech przyjaciółkach, które próbują na nowo ułożyć sobie życie. Powieść sprawiła na mnie sympatyczne wrażenie, choć zachwytu nie było. Trochę śmieszna, trochę romantyczna, a do tego kilka ciekawie skonstruowanych zbiegów okoliczności. Ta mieszanka spowodowała, że z zaciekawieniem dobrnęłam do końca. Urzekł mnie styl pisania p. Frączyk. To autorka, która potrafi ciekawie pisać właściwie o niczym. Ciekawa tego, jak rozwinął się kunszt pisarski autorki sięgnęłam po „Spełniony sen” i... powietrze ze mnie uszło. Klapa, to może za dużo powiedziane, ale delikatnie rzecz biorąc – fajerwerków nie było. 
Główną bohaterkę, Beatę, poznajemy w drodze do Częstochowy. Rozczarowana życiem kobieta postanawia zostawić wszystko za sobą i spróbować od nowa. Start zaplanowała u swojej ciotki, która w zamian za opiekę obiecała Beacie tak zwany wikt i opierunek. Po drodze Beata zmuszona jest zatrzymać się na stacji benzynowej, gdzie zawiera ciekawe znajomości. Co więcej - dostaje propozycję pracy. Początkowo odrzuca ofertę, ale po kilku bliższych chwilach z męczącą ciotką wraca na stację i ofertę przyjmuje. W podróży przez fabułę poznajemy cały wachlarz nowych osób, które w mniej lub bardziej ciekawy sposób mają wpływ na życie Beaty. Oczywiście jest przystojny mężczyzna, i to niejeden, jest wierna przyjaciółka, są śmieszne zbiegi okoliczności i momenty, które wzruszają. Problem jest taki, że całość - przynajmniej dla mnie - jest po prostu nijaka. To trochę tak jakbym próbowała opisać każdy dzień bez względu na to, czy był ciekawy, czy nie. Wstałam, ubrałam się, zjadłam śniadanie, poszłam do pracy... Miejscami po prostu było nudno. Rozumiem, że nie wszystkie książki musza mieć fabułę rodem z Jamesa Bonda, ale tu fabuła miejscami po prostu stawała w miejscu, a czytelnik, chcąc dowiedzieć się, co dalej musiał przez kilka stron towarzyszyć Beacie w błahych czynnościach życia codziennego. 
Czy polecam? To zależy, komu. Niewątpliwie „Spełniony sen” może się podobać, ale ja do tego grona czytelniczek nie należę. Za słodko i za mdło. Jeżeli jednak lubicie bujać się na falach powieści bez większego zaangażowania swoich myśli – ta książka jest dla Was. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz