Trochę śmiesznie czytać o przygotowaniach do Wigilii w piękny majowy poranek, ale nic to. Warto było. Książka nie tyle w klimacie świątecznym co tak ogólnie wyjątkowo klimatyczna. Bo cóż więcej trzeba do zauroczenia czytelnika - szczypta magii świątecznej, garść rodzinnego ciepła, troszkę humoru, a to wszystko polane pięknymi górskimi widokami... aj!
Wśród śniegów i mrozów przenosimy się do miejscowości w Sudetach o nazwie Malownicze. Tam wiele się dzieje. Uczniowie przygotowują szopki bożonarodzeniowe, w pensjonacie Uroczysko szykowana jest wigilijna wieczerza, uczucia iskrzą pomiędzy bohaterami (zarówno te megapozytywne jak i te negatywne). W tym całym przedświątecznym galimatiasie poznajemy dalsze losy właścicielki pensjonatu Uroczysko Mai. Maja oprócz pensjonatu jest nauczycielką w liceum, mamą dorastającej nastolatki i kobietą walczącą o swoje szczęście. Poznajemy też losy Pani Leontyny - przeuroczej staruszki, która swoją szansę na miłość (na pierwszy rzut oka) zaprzepaściła. Maję i Leontynę łączy wielkie serce - nie potrafią obojętnie przejść obok ludzkiego nieszczęścia co jest powodem wielu... perypetii? niespodzianek? Trudno to nazwać. Niewątpliwie jednak przesłanie powieści jest wyraźne - kochaj i pomagaj, a szczęście na pewno zapuka do Twych drzwi.
Powieść jest piękna - tak po prostu, świątecznie piękna. Ciepła, radosna, pełna mrozu, śniegu i uczuć. Pełna przedświątecznej radości i świątecznych cudów. Byłam zachwycona, nawet w maju :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz