Dzieci to najbardziej bezbronne istoty na świecie. Jednocześnie mają niesamowitą zdolność przetrwania. Niejedno maleństwo w wieku czterech lat ma bagaż doświadczeń, którego nie powstydziłby się trzydziestoletni mężczyzna. Jednak to, co spotkało te dwie dziewczynki przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

Judy jako maluch została porzucona przez matkę. Opiekował się nią psychopatyczny ojciec i agresywna konkubina. Dziewczynka była bita do krwi za poplamioną sukienkę, na podwieczorek dostawała trójkącik serka topionego, a i to rzadko z racji ciągłego niedorastania do wymogów opiekunów. Jak tu jednak sprostać oczekiwaniom kiedy w wieku czterech lat wymagane jest czyszczenie w piecu, mycie podłóg, trzepanie wykładzin i wiele wiele innych czynności trudnych nawet dla nastolatków. Mała jest brutalnie bita, poniżana, wykorzystywana; jednym słowem traktowana jak "śmieć". Im jest starsza tym bardziej na swój sposób radzi sobie z sytuacją - głównie otaczając się grubym pancerzem znieczulenia. W pewnym momencie swojego życia trafia na ulicę. Żyje wśród kartonów, je to co znajdzie w śmietnikach. Kiedy zostaje zgwałcona życie staje się jej zupełnie obojętne...

Jodie trafia do rodziny zastępczej prowadzonej przez Cathy Glass. Dziewczynka jest wulgarna, zupełnie nie potrafi żyć pośród ludzi. Miewa ataki histerii i agresji. Jest zamknięta w sobie, terroryzuje opiekunów stosując metody, które nikomu nie przyszłyby do głowy. Jedną z metod było rozmazanie fekaliów po swojej twarzy, albo tapicerce samochodu. Dziecko zagubione i nieszczęśliwe, a co najgorsze nie potrafiące zaufać. Nikomu. Cathy anielską cierpliwością i ciągłą pracą dociera do prawdy. Okazuje się że dziewczynka od maleńkości była brutalnie gwałcona przez ojca, szereg wujków a nawet matkę, która zabawiała się srebrnymi łyżeczkami. Dziewczynka właściwie stracona dla społeczeństwa podejmuje karkołomną walkę z własną przeszłością.
Obie książki zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Jakim strasznym ścierwem trzeba być żeby tak skrzywdzić własne dzieci. Własne, cudze - jakiekolwiek. Pierwszą z książek pochłonęłam. Akcja (|jeśli można to nazwać akcją) gna jak superekspres, zdarzenia gonią się nawzajem, mnóstwo dialogów - wszystko to spowodowało że książę połknęłam. Drugą natomiast przeczytałam jeszcze szybciej, ale trochę z innego powodu. Mianowicie w pewnym momencie miałam dość opisów zwłaszcza, kiedy uprzytomniałam sobie, że to wszystko wydarzyło się naprawdę...
KOCHAJCIE SWOJE DZIECI...