piątek, 30 kwietnia 2010

Ku pamięci

Nasz Młodszy kilka dni temu skończył roczek. Strasznie szybko ten czas leci. Starsza przy Młodszym to już nie jest tylko sześcioletnia dziewczynka, ale aż sześcioletnia Kobietka. Młodszy z małego nieporadnego stworzonka, stał się pewnym siebie, odkrywającym świat chłopcem. A najpiękniejsza jest miłość siostry do brata i brata do siostry. Młodszy na widok siostry promienieje, pokazuje wszystkie swoje umiejętności - Starsza po powrocie z przedszkola musi brata chociaż dotknąć. UWIELBIAM ICH!
Dodam jeszcze że Młodszy dostał na urodziny huśtawkę. Huśtawka jest przemyślana, bo po odkręceniu oparcia i uchwytu pozostaje sama ławeczka, na której może fruwać Starsza. Efekt? "Mamo teraz ja! Mamo On już się huśtał! Mamo dlaczego znowu On? Mamo On cały dzień, a ja w ogóle!" Dla uściślenia dodam, że w chwili wypowiadania tej ostatniej kwestii to właśnie Starsza się huśtała....

czwartek, 29 kwietnia 2010

Morderstwo w telewizji


W poniedziałek wróciłam z pracy z poczuciem, że coś mi źle. Ciekawe co... Po kilku chwilach do domu wszedł mój mąż i .... już wiedziałam, że Jemu też jest źle. Co się okazało, oboje rozłożyliśmy się jak dzieci ulegając najzwyklejszej anginie. Co ciekawe - nasze dzieci bardzo dzielnie obroniły się przed atakiem choróbska. Leżąc w łóżku i czując wszystkie mięśnie, a dodatkowo wielką gulę w gardle cieszyłam się bardzo, że pod ręką mam książkę z tych, co to określa się jako lekkie, łatwe i przyjemne.
„Powtórka z morderstwa” to kryminał czy może raczej kryminałek, jeśli weźmiemy pod uwagę, że jest trochę niepoważny (o ile morderstwo może być niepoważne!). Autorka twierdzi, że wszystko zaczęło się od momentu, kiedy zobaczyła swojego telewizyjnego kolegę taszczącego na przełaj przez studio wielkie pudło z reflektorami i zaczęła się zastanawiać, co by było, gdyby kolega zamiast świateł znalazł w pudle nieboszczyka... W efekcie powstał zabawny kryminał, którego akcja toczy się w środowisku telewizyjnym i gdzie spotykają się postaci z wszystkich dotychczas wydanych książek Moniki Szwai. Oczywiście rzecz jest całkowitą i absolutną fikcją, wymyślone telewizyjne morderstwo pozwoliło jednak autorce na opisanie pewnych zjawisk, które nie tylko w telewizji występować mogą i czasem, niestety, występują. Jak to dobrze, że niezadowoleni pracownicy nie łapią od razu za ciężkie przedmioty, aby rzucać nimi w siebie nawzajem...(Notka wydawcy)
Lubię czytać książki Moniki Szwai, może dlatego, że rzecz dzieje się w Szczecinie, a ja właśnie z tego miasta pochodzę. Ale sentyment to jednak nie wszystko. Szybka akcja, dużo dialogów, cięty język i wyraziste postacie - to wszystko sprawia, że czyta się fenomenalnie. Nawet z bolącym gardłem. Jedyny minus to to, że na początku "pachnie" Chmielewską, Ja osobiście uwielbiam twórczość Pani Joanny Chmielewskiej, dlatego to podobieństwo trochę (podkreślam troszeczkę) mnie zdrażniło. Ale ogólnie - ekstra!

środa, 28 kwietnia 2010

Koniec Trylogii


Trylogia Czarnego Maga jest jak pędzący pociąg, jak Lokomtywa z wiersza Tuwima. Na początku stoi i sapie, dyszy i dmucha. Potem ze świstem rusza, łomoce i pędzi po to, aby przy końcówce wyhamować z wielkim impetem tak mocno, że czytelnik czuje się jakby "rypsnął" nosem o ścianę. Ale od początku.
Fabuła ostatniego tomu bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Na pierwszy plan wysuwa się historia Czarnego Maga Akarina i Sonei - jego uczennicy. Na początku Sonea musi zdecydować czy zaufać Akkarinowi, po czym oddaje się całą sobą walce wraz z nim przeciw... obcym mocom że tak to nazwę. Dużo dzieje się także u Ceryniego, który w wyjątkowy sposób przyczynia się do skomplikowania i uatrakcyjnienia fabuły. Nie będę więcej pisać o szczegółach, bo mogę popsuć komuś lekturę. Niestety - ja czytając opinię na portalu "Lubimy czytać" zepsułam sobie zakończenie czytając opinię jakiejś "histerycznej" czytelniczki, która w kilku pierwszych słowach recenzji zdradziła wszystko (i to językiem pozostawiającym wiele do życzenia)
Ogólnie cała trylogia - pomijając falstart pierwszego tomu zrobiła na mnie dobre wrażenie. Czyta się ją jak bajkę dla młodzieży i mniej wymagających dorosłych. |Trochę drażni brak odcieni szarości. W książkach tych białe jest białe, czarne jest czarne i już. Przez to wiele sytuacji i ich rozwiązań jest przewidywalnych co powoduje że w niektórych momentach lektura się dłuży. Poza tym - jak napisałam na początku - siła wydarzeń (nie wiem jak to inaczej określić) jest rozłożona zupełnie nierównomiernie. Początek trylogii jest po prostu nudny, podczas gdy przy końcówce trzeciego tomu czytelnik nie wie za o się ma złapać. Należy też dodać, że cała trylogia zyskałaby gdyby skrócić ją o kilkaset stron.
Ja osobiście wolę zaskakującą fabułę, niż grzeczne i ułożone postacie. Niemniej jednak trylogię polecam tym, którzy lubią fantastykę - niewymagającą fantastykę.

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Ku pamięci

Moja Starsza jako dwulatka uwielbiała oglądać bajeczkę o Kubusiu Puchatku. Najważniejszy wcale nie był Puchatek tylko Tygrys. Kiedy Tatuś pytał: Jak bryka Tygrys?, Starsza z całkowitą powagą mówiła "Bryt, bryt". Któregoś dnia kiedy bajeczka się skończyła Starsza rozłożyła ręce i stwierdziła: "Nie ma Bryta..."
-------------------------------------------------------------------------
Bata - Lampa
Aba obad je doma - Żaba obiad je w domu
-------------------------------------------------------------------------
Któregoś razu moja Teściowa poszła z dwuletnią wówczas Starszą na spacer. Nazrywały pięknych polnych kwiatów i nie ustalając bliżej czyje są one własnością (co ze strony mojej Teściowej było dużym błędem, jako że Starsza miała wówczas ogromne poczucie własności) zawróciły do domu. Kiedy już umyły się i wsadziły kwiatki do wazonu rozpoczęły się pertraktacje czyja to właściwie wiącha. Moje dziecko wspaniałomyślnie ustąpiło i uznało, że wiąchę Babcia może zabrać ze sobą. Babcia szczęśliwa jakby w Totka wygrała owinęła łodyżki wiąchy torbą foliową i zaczęła się zbierać do domu. Szykowała się jednak dość wolno jako że widać było że u Starszej zachodzi jakiś proces myślowy. Babcia zaczęła już oswajać się z myślą że wiącha zostanie jednak u wnuczki, kiedy ta wypaliła:
Wiesz babciu, kwiatki możesz zabrać, ale torbę foliową to zostaw, bo jest nasza!

wtorek, 20 kwietnia 2010

Losowanie

Dzisiaj krótko, gdyż zarówno mnie jak i mojego męża rozłożyła grypa, a co za tym idzie samopoczucie nie bardzo pozwala na rozwinięcie pisarskich skrzydeł. Wielkie dzięki za Teściową która zajęła się Starszą i Młodszym. Teraz niestety czekam, kto następny się "zgrypi"
Do rzeczy - moja Starsza wyciągnęła karteczkę z imieniem "Agnieszka". Proszę o kontakt na maila w sprawie adresu.
Do zdrowego czytania.

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Mam do oddania...

Wczoraj przy okazji robienia porządków na półce odkryłam, że "Autobiografia" Joanny Chmielew- skiej występuje u mnie w ilości dwóch egzemplarzy. Zaskoczenie niemałe, aczkolwiek z racji uwielbienia twórczości Chmielew- skiej przez całą moją rodzinę - zdarzyć się mogło. Książka nie jest nowa - ale też nie jest jakoś specjalnie poszargana. Ot - przeczytana dwa, trzy razy.
Chętnie oddam komuś kto ma na tę pozycję chrapkę. Jeśli chętnych będzie więcej - książkę powierzę losowi i rączkom mojej córci, która jako maszyna losująca na pewno koncertowo sobie poradzi. :-))) Na chętnych oczekujemy do niedzieli (18 kwietnia 2010 r.)


sobota, 10 kwietnia 2010

czwartek, 1 kwietnia 2010

Święta wg dzieci

Moja Starsza przeżywa święta Wielkiej Nocy. Bardzo przeżywa to, że Jezus umarł za nasze grzechy itd. Ostatnio w kąpieli pyta:
- Mamo, a co by się stało gdyby Pan Bóg też umarł?
- Nie wiem Kochanie.
Przez chwilę było widać jak mózg paruje niczym u pomysłowego Dobromila, po czym kulka zaskoczyła i z ust Starszej padło:
- A ja wiem! Wtedy na świecie byłoby za dużo ludzi, bo nie miałby kto ich zabierać do nieba!

Wesołych Świąt życzę wszystkim Wam.