Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Young. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Young. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 5 listopada 2020

K - POP Tajne przez poufne

K-pop to zjawisko, które do pewnego momentu kompletnie do mnie nie docierało. Koleżanki Starszej zachwycały się piosenkami, piszczały na widok skośnookich przystojniaków i robiły wszystko, aby dorównać szczupłą sylwetką drobniutkim piosenkarkom. Słyszałam kilka piosenek, ale są one zupełnie nie w moim guście. Co więc przyciągnęło moją uwagę? Sama nie wiem. "K - pop tajne przez poufne" zamówiłam przede wszystkim z myślą o Starszej i nie myślałam, że tak mnie wciągnie.  Na pierwszy rzut oka wydaje się że to po prostu kolejna książka dla młodzieży. Tymczasem przesiedziałam dwa wieczory czytając o występach młodych k-popowćow i im bardziej poznawałam fabułę, tym bardziej było mi żal tych dzieciaków.
Candece to młoda Amerykanka o koreańskim pochodzeniu, mieszkająca w New Jersey. Jak każda nastolatka ma marzenia i fantazje, niestety rodzice nie pozwalają jej ich rozwijać. Od zawsze marzy o śpiewaniu, a tymczasem mama zmusza ją do grania w szkolnej orkiestrze na znienawidzonej altówce. Jej przyjaciele, widząc marnujący się talent, prawie siłą zaciągają ją na przesłuchania do koreańskiego girls bandu. Dziewczyna przechodzi eliminacje, jednak szybko zdaje sobie sprawę, że to dopiero początek jej drogi. Jedzie do Seulu, do ośrodka treningowego, w którym panuje ogromna rywalizacja. Dziewcząt jest pięćdziesiąt, a od razu wiadomo, że do zespołu dostaną się zaledwie cztery. Do tego dochodzi drakońska dieta, godziny ćwiczeń i ciągła praca nad sobą. Do tego dochodzi poniżanie dziewcząt i ciągłe pokazywanie im, że są nic nie warte. Candece umie śpiewać natomiast kompletnie nie radzi sobie z tańcem. Wprawdzie robi co może, aby wymachy jej kończyn przypominały taniec, ale pozostawia to wiele do życzenia. Im dłużej nasza bohaterka przebywa w ośrodku, im bardziej poznaje zasady w nim panujące, tym bardziej zdaje sobie sprawę, że uczestnicy treningu są po prostu narzędziem do osiągnięcia celu. Tu nie chodzi o ich sukces, a o pieniądze, które można zarobić dzięki pracy tych utalentowanych dzieciaków. Candece postanawia walczyć z systemem, ale wydaje się, że to walka z wiatrakami.
Lektura tej powieści była świetną rozrywką na długi deszczowy dzień. Ot sympatyczna młodzieżówka pokazująca coś zupełnie innego niż większość książek skierowanych do tej grupy czytelników. Dziewczyny muszą walczyć o każdy punkt, często rzucają sobie nawzajem kłody pod nogi, grają nie fair i robią wszystko, aby zwrócić na siebie uwagę prowadzących zajęcia. O inności tej książki decyduje miejsce, w którym to wszystko się dzieje. Korea jest krajem wyjątkowo odmiennym od krajów europejskich i wiele drobnych elementów powieści składa się na odczucie, że to wszystko dzieje się w zupełnie innej kulturze. To poddaństwo, ciągłe kłanianie się, zwracanie uwagi na każdy wypowiedziany wyraz, ciągła uwaga, żeby nikogo nie urazić… czytałam zafascynowana i jednocześnie lekko przerażona.
Powieść czyta się szybko, łatwo i przyjemnie i - co więcej – z ogromną ciekawością. Dla mnie historia opowiedziana w tej książce to zupełna nowość. Nie miałam pojęcia w jaki sposób odbywają się nabory do takich zespołów, a z lektury tematycznych stron internetowych wynika, że realia przedstawione w książce wcale nie są mocno naciągane. Rzeczywiście dzieciaki poświęcają całą swoja młodość, często – u progu dorosłości – pozostając z niczym. Lata pracy okraszone porażką na finiszu… to może złamać najsilniejsze ego. Nic więc dziwnego, że słychać o samobójstwach liderów k – popu. Biedne dzieciaki.
Polecam każdej młodej osóbce. Książka pokazuje, że choćbyś nie wiem, ile pracował, zawsze można trochę więcej i trochę lepiej. Tylko gdzie jest granica?

czwartek, 7 maja 2020

Nasze wszystkie światła

"Nasze wszystkie światła" to książka, która wciska się w świadomość czytelnika i pozostaje w niej na bardzo długo. Pięknie napisana, wyjątkowo emocjonalna i poruszająca bardzo trudne tematy, jest świetną lekturą zarówno dla starszych czytelników jak i dla tych, którzy dopiero wchodzą w ten skomplikowany, dorosły świat. 
Catherine Calhoun jest, jak na piętnastolatkę bardzo dojrzałą dziewczyną. Wnikliwie obserwuje otaczający ją świat i ludzi, świadoma tego, że sama jest ciągle obserwowana i krytykowana. Kiedy poznaje Elliotta, od razu wyczuwa, że między nimi rodzi się coś magicznego. Oboje znajdują się na krawędzi społeczeństwa, które nie do końca ich toleruje. Catherine płaci dług za swoich przodków, którzy byli społecznie potępieni przez mieszkańców miasteczka, a Elliott, jako rdzenny Czirokez, z zasady traktowany jest jako zło konieczne. Oboje znajdują w sobie nawzajem wielkie wsparcie i pomoc w trudnych chwilach. Niestety przyjaźń młodych kończy się, kiedy Eliot zostaje zmuszony do opuszczenia miasta. Jak na złość następuje to w chwili, kiedy Catherine najbardziej potrzebuje jego obecności. Po kilku latach ponownie się spotykają jednak nie są już tymi samymi młodymi, ufnymi ludźmi, a ich relacja jest zupełnie inna. Na szczęście ta magiczna więź nadal istnieje. Tyle tylko, że oboje nie są już niewinnymi nastolatkami. Każdy z nich kryje sekrety, które skutecznie uniemożliwiają budowanie czystych relacji. Do tego w miasteczku dochodzi do tragedii, która mocno pogrąża naszych bohaterów.... 
Powieść jest niesamowita. Początkowo spokojna i wyważona, z biegiem stron zamienia się w rwący potok, który mknie na łeb na szyję. Tajemnica goni tajemnicę, a zdarzeń jest tyle, że trudno w pewnym momencie się w tym wszystkim połapać. Świetnie pióro i mistrzowskie pociągnięcie tajemniczych wątków sprawiało, że powieść czyta się jak dobrą sensację. Autorka porusza wiele tematów, które są jak najbardziej aktualne w dzisiejszym świecie. Nietolerancja, dyskryminacja, odrzucenie psychiczne, depresja, brak akceptacji... to wszystko złożyło się u mnie na wrażenie szybkiego biegu po ciemnym mrocznym lesie. Z drugiej strony autorka udowadnia, że najważniejsze w życiu są miłość, przyjaźń i wzajemne zaufanie. Zawsze po burzy zaświeci słońce, trzeba tylko cierpliwie poczekać i nie dać się pochłonąć mrocznej rzeczywistości. 
Piękna powieść, która porwała moje serce. I jeszcze ta okładka... Jako nowość na księgarskich półkach na pewno stanowi ich niesamowitą ozdobę.  

poniedziałek, 4 maja 2020

Zdarzyło się wczoraj

Za co lubię młodzieżową literaturę? Nie wiem. Pewne jest jedno - uwielbiam czytać książki z tej półki. Nieważne, że są często jednowątkowe i nieskomplikowane. Ważne jest to, że mówią o sprawach, które w naszym, dorosłym życiu wydają się zwykłym elementem dnia powszedniego. Zdziwiło mnie, że "Zdarzyło się wczoraj" w wielu księgarniach jest przedstawiana jako książka dla kobiet. Tymczasem - moim zdaniem - to piękna powieść dla młodzieży. Nic innego. Dla młodego człowieka, który dopiero wchodzi do świata dorosłych pewne mechanizmy są nowe i często zaskakujące. Dlatego właśnie powieści skierowane do tej grupy często traktują po prostu o życiu, choć ujętym w zaskakujący dla dorosłego czytelnika sposób. Uwielbiam to.  
Sam jest nastolatką, jakich wiele. Ma kochającą rodzinę, chodzi do szkoły uwielbia grać w koszykówkę i często kłóci się z braćmi. Ma też swoją jedyną, ukochaną przyjaciółkę, z którą od przedszkola właściwie się nie rozstaje. Takie papużki nierozłączki. Niestety autorka nie daje nam się zbyt długo pocieszyć tą przyjaźnią. Podczas meczu koszykówki Reagan traci przytomność i umiera. Jej serce, obarczone niewykrytą wadą, po prostu nie zniosło wysiłku i odmówiło posłuszeństwa. Sam jest załamana. Jej życie straciło sens i legło w gruzach. Nie potrafi wrócić do normalnego życia, chodzić do szkoły i dalej żyć. Na szczęście na pomoc przychodzi jej ... sama Reagan. Pojawia się w głowie Sam jako głos, który rozmawia z nią i pomaga uporać się ze stratą. Reagan komentuje zachowania Sam, żartuje z niej, co więcej – uprawia czarny humor dotyczący własnej śmierci. Dzięki niej Sam pomału wstaje z kolan i rusza do przodu. 
Długo myślałam jak opisać swoje wrażenia i lepszych słów nie znajdę. Napiszę tak: jak na literaturę młodzieżową "Zdarzyło się wczoraj" to wyjątkowo dojrzała i przemyślana powieść traktująca o samotności, utraconej przyjaźni, stracie... o wszystkim tym, co tak naprawdę jest częścią życia, tyle że niekoniecznie przeciętnej nastolatki. To powieść, która pokazuje, że w każdej sytuacji trzeba się pozbierać i iść dalej. Nie ma znaczenia, jakich środków użyjemy, aby podnieść głowę i na nowo ujrzeć świat. Ważne jest, aby osiągnąć cel. To powieść, która dla wielu będzie wskazówką i drogowskazem pokazującym światełko w tunelu. Pomimo tego, że porusza naprawdę trudny temat, napisana jest lekko i przyjemnie, dzięki czemu wchłania się ją niczym ciepłą bułeczkę. Czytając czytelnik czuje, jak Sam budzi się do życia, jak podświadomie dociera do niej, że trochę się pogubiła i musi wrócić na wcześniej obraną ścieżkę pomimo tego, że nie ma już na niej Reagan. Musi iść dalej. Sama. Ale da radę. 
Bardzo podobało mi się rozmowy prowadzone z duchem Reagan. Trochę z humorem (nierzadko czarnym) trochę z rozpaczą, że już się nigdy nie zobaczą, ale zawsze z nadzieją, że dadzą radę. Kiedy dziewczynki muszą się już na zawsze pożegnać, czytelnik ze zdziwieniem uświadamia sobie, że właściwie Sam już się podniosła. 
Piękna powieść, która przyniesie radość każdemu.

czwartek, 27 lutego 2020

Ellie

"Był sobie pies" to historia, która wzruszyła dzieci z całego świata. Dorosłych zresztą również, czego ja sama jestem najlepszym przykładem. Idąc za ciosem przeczytałam oba tomy opowiadające historie Baileya, a raczej jego kolejnych wcieleń. Już z żalem myślałam, że to koniec przygody z psiakami, a tu taka niespodzianka! W moje ręce wpadła książka dla dzieci z serii "Był sobie szczeniak" pt. Ellie". Świetna powieść, która jest godną następczynią serii o przygodach Baileya. 
Ellie jest owczarkiem niemieckim, którą poznajemy zaraz po urodzeniu. Jej umiejętności i talent od razu stają się widoczne dla Jacoba, który przychodzi wybrać dla siebie psa. Jak szybko się okazuje Jacob jest policjantem pracującym wraz z psem podczas poszukiwań zaginionych osób. Szybko okazuje się, że Ellie ma wyjątkowy węch i rewelacyjny talent do wykonywania powierzonej jej pracy. 
Powieść napisana jest w taki sposób, że mój syn ciągle zaśmiewa się podczas lektury. Świat ludzi widziany z perspektywy psa jest śmieszny i pocieszny. Ellie nie może się nadziwić jak duże jest "Na zewnątrz", nie rozumie, dlaczego ludzie wyrzucają takie przysmaki jak kości i co za przyjemność mają z kąpieli w wannie. Kiedy podczas tresury odnajduje ukryte skarpetki (celowo porzucone przez treserów) nie może nadziwić się jak ludzie to robią, że tyle rzeczy gubią. Książka świetnie pokazuje proces szkolenia psa, który podczas zabawy uczy się, co oznaczają poszczególne komendy i zachowania właściciela. Autor próbuje nawet ukazać proces myślowy zachodzący w głowie psa, przybliżając dzieciom jak ważna jest systematyczna praca i konsekwencja w tresurze pupili. 
Ellie musi długo się szkolić zanim zrozumie, że wyciągnięta ręka przypadkowego przechodnia z kawałkiem bajgla przeszkadza jej w pracy, którą przecież kocha i uwielbia wykonywać. Jest bardzo dumna, kiedy właściciel ją chwali, a szczytem pochwały jest zabawa w przeciąganie sznurka. Tak niewiele, a tak dużo... 
Autor pokazuje małemu czytelnikowi jak ważne jest to, aby nie zaczepiać psów na służbie, bo można go niechcący rozproszyć, a to może kosztować kogoś życie.  
Towarzyszymy Ellie od chwili narodzin aż po emeryturę. Na skutek pewnych wydarzeń Ellie dość wcześnie kończy służbę, lecz nie przestaje pracować. Chodzi wraz z właścicielką (tak, właśnie właścicielką, którą, na skutek niewesołych okoliczności, zostaje Maja) po szkołach i przybliża dzieciom prace policyjnych psów. Nawet na emeryturze Ellie ma okazje pokazać swoje umiejętności, dzięki czemu po raz kolejny ratuje człowieka. Przyznam się, że choć jest to książka dla dzieci z nerwem czytałam o poczynaniach Ellie, kiedy ratowała Georga z opresji.  

Świetna książka, którą dzieciaki na pewno przeczytają z ogromnym zainteresowaniem. Nie ma tu żadnych wygibasów językowych, które zniechęcą do lektury. Ważna jest treść i to, aby w jasny sposób dotarła ona do małego czytelnika. Powieść pokazuje jak ważna jest praca policyjnego psa. A że przy czytaniu jest sporo śmiechu to już zupełnie inna sprawa.