Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rebis. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rebis. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 2 lipca 2019

Europa w zimie

Tyle razy obiecywałam sobie, że nie wezmę do rąk książki, o której wiem, że stanowi kolejną cześć cyklu. Już kilka razy zdarzyło mi się popsuć sobie przyjemność czytania tylko dlatego, że zaczęłam czytać od środka. Zamiast cierpliwie poszukać pierwszego tomu, to rzucam się na książkę niczym dziecko na cukierka i... potem żałuję. 
Przy książce "Europa w zimie" trochę się wycwaniłam i na portalu Lubimy czytać poczytałam o pierwszych dwóch tomach. Okazało się, że dobrze zrobiłam. Dzięki temu od początku mogłam delektować się lekturą i przyznam, że podobało mi się. Nawet bardzo. Świat stworzony przez autora zachwycił mnie i pochłonął. Należy jednak podkreślić, że bez znajomości fabuły wcześniejszych tomów męczyłabym się okrutnie. A tak - sama przyjemność. 
"Europa w Zimie" to trzeci tom serii "Pęknięta Europa". Ta powieść to świetny przedstawiciel literatury spod znaku political fiction. W świecie stworzonym przez Dave'a Hutchinson'a Europa, którą znamy dzisiaj właściwie nie istnieje. W jej miejsce powstały setki jak nie tysiące maleńkich państewek, księstw i nieznanych nam tworów organizacyjnych. Nawet rezerwaty przyrody ogłaszają niepodległość. Panuje po prostu chaos, a przetrwać mogą jedynie najsilniejsi. Niepodległa jest nawet linia kolejowa. Właśnie. To od ataku na kolej zaczyna się cała powieść. Potem jest tylko ciekawiej. Ponownie spotykamy estońskiego kucharza, który pracuje w jednej z krakowskich restauracji. Zostaje On wciągnięty w polityczną grę i wraz z członkami tajemniczego ugrupowania. Jest świadkiem rozwiązania wielkich tajemnic, które zupełnie zmieniają postrzeganie ówczesnej Europy. Światełkiem w tunelu jest unia ze Wspólnotą, która daje nadzieję na względny spokój. Jakież to jest złudne... 
Jestem pod wrażeniem świata, jaki stworzył autor w swojej powieści. Do świata nam znanego, (choć ogarniętego politycznym chaosem) wprowadzone zostają elementy, które pewnie w założeniu miały być kojarzone z przyszłością. Dla mnie jednak to często czysta fantastyka, co potęguje wrażenie oderwania od rzeczywistości. Jeden element jest wspólny dla świata dzisiejszego i świata z powieści. To władza i pieniądze. To one kierują wszystkim i są przyczyną wydarzeń zapoczątkowanych w tunelu superszybkiej kolei międzykontynentalnej. 
Bardzo podobało mi się to, że spora część akcji została osadzona w Polsce. Opisy zmieniających się jak w kalejdoskopie partii rządzących, z których każda uważa siebie za nieomylną, niezmiernie mnie bawiły i ciekawiły. Podobnie akcja w warszawskim metrze. Ciekawe czy autor odwiedził kiedykolwiek nasz kraj? Bo przyznam, że pisze tak, jakby spędził u nas sporo czasu. 
Minusem powieści jest bardzo zawiła fabuła. Może to kwestia tego, że nie czytałam pierwszych dwóch tomów, ale nie wydaje mi się, żeby tak było. Fabuła trzeciego tomu właściwie tworzy spójna całość, a nawiązania do poprzednich tomów nie są zbytnio nachalne. Pomimo tego, często musiałam wracać do poprzednich rozdziałów i przypominać sobie, co się wydarzyło kilka stron wcześniej, lub ponownie sprawdzać, kto jest, kim. Dobrze, że czytałam papierową wersję, bo takie powroty w czytniku są dość nurzące. Pewnie zniechęciłabym się szybko i porzuciła powieść. A tak dobrnęłam do końca i przyznam szczerze, że warto było. Ta powieść to taka bajka dla dorosłych z dość wyraźnym przesłaniem dla Europejczyków. Musimy uważać, co robimy, bo często nasze działania mogą odwrócić się przeciwko nam. 
Zachęcam do lektury, ale jednak zacznijcie od pierwszego tomu. Przygoda z Europą przyszłości będzie wtedy dłuższa a zapewniam Was, że warto ją przeżyć.

wtorek, 16 marca 2010

Babcia


Seria "Balsam dla duszy" trafiła w moje ręce kiedyś, dawno temu. Wraz z moim dzisiejszym mężem (a wówczas sympatią :-))) wybraliśmy się do naszych przyjaciół mieszkających w Szwecji. Wakacje genialne, jako że Oni wyjeżdżali na własne wakacje zostawiając nam cały dom do dyspozycji i obowiązek w postaci kudłatego psa o imieniu "Tufsen". Byłoby świetnie gdyby nie mój głód literatury, a jednocześnie bariera językowa, która skutecznie odrzucała mnie od wszelkiego rodzaju księgarń. Chcąc nie chcąc zostałam skazana na biblioteczkę Pani Domu, która moim literackim gustom nie do końca pasowała. Gdzieś tam na półce dojrzałam książkę pt. "Balsam dla duszy kobiet". Krótkie lekkie opowiadanka, w sam raz na wakacje, kiedy to często przerwanie lektury następuje szybko i nie wiadomo kiedy do niej powrócisz. Książka mego zachwytu nie wzbudziła ale pasowała mi. "Balsam dla duszy Babci" też czyta się łatwo i przyjemnie, ale kilka lat po tych wakacjach i kilkaset książek później, lektura ta już nie bardzo mnie wciągnęła. Opowiadanka są krótkie i wartkie, ale przy czytaniu miałam wrażenie że jedno lub dwa na dziesięć przyciąga moją uwagę, a reszta traktuje dokładnie o tym samym. Najlepsze - moim zdaniem - opowiada o babci, która dla wnuka zorganizowała przejażdżkę "Hammerem" To dopiero babcia!
Notka wydawcy:
"Nieważne, czy jesteś babcią z wieloletnim stażem, czy może dopiero wszystko przed tobą. Znajdziesz tu pełne ciepła i humoru historie o uniwersalnych przeżyciach wszystkich babć – o telefonie zwiastującym, że twoje własne dziecko zostanie mamą, o tym, jak to jest, gdy po raz pierwszy bierzesz w objęcia swoje najpiękniejsze na świecie wnuczątko, i o dniu, kiedy opiekując się nim, nagle uświadamiasz sobie, że wielkie problemy to tylko drobnostki, którym łatwiej zaradzić miłością niż dydaktyzmem".
Pomijając książkę uważam, że każda babcia jest fenomenalnym darem i dla rodziców i dla wnuków.