Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nowa Baśń. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nowa Baśń. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 12 lipca 2018

Sfora. Opuszczone miasto

Pamiętacie "Film o pszczołach"? Albo "Mrówkę Z"? To bajki, w których głównymi bohaterami są stworzenia inne, niż ludzie. Mrówki i pszczoły grają w fabule pierwsze skrzypce, a ludzie owszem, są - ale gdzieś z boku, raczej jako tło. Książka, która ostatnio wpadła mi w ręce oparta jest właśnie na takim schemacie. W tle jest nasz świat i są ludzie, ale głównymi bohaterami są zwierzaki. W przypadku książki pt. Sfora. Opuszczone miasto” głos oddajemy psiakom. 
Kiedy poznajemy Fuksa, na świat spadł właśnie Warkot wysłany przez Psią Ziemię Może nie brzmi to zbyt zachęcająco, ale proszę - dajcie tej powieści szansę, bo warto. Fuks, w momencie Warkotu, znajdował się w klatce i chcąc ratować swoje życie, musiał się z niej uwolnić. Na szczęście dookoła zapanował wielki chaos, a pilnujący psów Długonodzy zniknęli. Fuks bez większych trudności uwolnił się z niewoli i wraz z towarzyszką o słodkim imieniu Słodka - rozpoczęli życie w niebezpiecznym świecie Długonogich. Niestety nie było im dane długo cieszyć się swoim towarzystwem. Słodka - jak każde zwierzę stadne - szukała sfory, do której mogłaby się przyłączyć i przy pierwszej nadarzającej się okazji porzuciła Fuksa. Ten - jako samotnik z prawdziwego zdarzenia - specjalnie się tym nie przejął, ciesząc się wolnością i odpowiedzialnością tylko za siebie. Jednak, zgodnie z przysłowiem o tej górze, co to nie chciała przyjść do Mahometa - nie chciał Fuks do sfory to sfora znalazła Fuksa. Problem w tym, że w skład tej sfory wchodziły psy domowe, noszące obrożę i niewiele wiedzące o życiu na wolności. Czy Fuksowi uda się nauczyć tę zbieraninę kanapowych psiaków polowania? I czy taka różnica charakterów nie będzie przeszkodą do wspólnego życia? Wśród kanapowców znajduje się siostra Fuksa, Piękna - ale braterstwo krwi w tym przypadku chyba nie będzie wystarczające.... Czy Fuks w ogóle nadaje się do życia w sforze? 
Książka jest wyjątkowo magiczna. Po pierwsze klimat, jaki w niej panuje, nie przypomina żadnej dotąd mi znanej powieści. To jest jak przeniesienie się do świata przyszłości, który został nawiedzony przez potężny kataklizm, ale oglądany nie z punktu widzenia człowieka, a jego najlepszego przyjaciela, czyli psa. Ludzie uciekli i zostawili czworonogów samych sobie. Te bezpańskie sobie jakoś radzą, ale te domowe... Nie potrafią zdobyć pożywienia, czy też zorganizować sobie miejsca na nocleg. Nie potrafią nawet rozstać się z obrożą, choć ta stanowi dla nich śmiertelne zagrożenie. 
Urzekło mnie słowotwórstwo, jakiego dopuścił się autor książki i - jak rozumiem - tłumacz również. Znaczenia pewnych sformułowań trzeba się domyślać, ale większość przyjmujemy intuicyjnie. Np. czytelnik szybko się domyśli, że nie-słońce to noc, a "Dom pułapka" to schronisko dla zwierząt. Hałaskrzynki to samochody, a przezroczysty kamień to po prostu okna i szklane ściany. Cały ten świat widziany z psiej perspektywy urzeka i pochłania czytelnika. Jest on po prostu magiczny, a psie spojrzenie dodaje jeszcze uroku i wrażliwości. To ciągłe lizanie się po pyszczkach i wylizywanie ran… 
Nie potrafię powiedzieć, do kogo skierowana jest ta powieść. Niby książka przeznaczona jest dla młodzieży, ale powiem Wam, że nastrój powieści jest dość mroczny i tajemniczy w taki trochę straszny sposób. Na każdym kroku czuć samotność bohaterów pomimo tego, że wkoło mieli przecież inne psiaki. Dojmująca jest też tęsknota za długonogimi. Jednym słowem emocje aż wylewają się z kart powieści i zalewają serce czytelnika. Co więcej - kiedy Fuks i jego kompania wychodzą z miasta i próbują przetrwać w świecie bez długonogich - czytelnika ogarnia poczucie przynależności do tej sfory. Cieszyłam się z każdego upolowanego żuka i z każdej małej zdobyczy, która pomagała ulepszyć psiakom ich wspólne legowisko. Drżałam o topiącego się członka sfory i o maleńką Stokrotkę, którą kopnął długonogi w żółtym futrze. 
Podsumowując - świetnie napisana powieść, która zaskakuje ujęciem tematu i pozwala czytelnikowi przeżywać przygody razem z psimi bohaterami. Zapewnia mocne wrażenia i doznania rodem z powieści grozy. Z niecierpliwością czekam na kontynuację. Bo, że będzie - nie wątpię. 

piątek, 15 czerwca 2018

Plemiona. Wojna Bogów

Co jest takiego w literaturze młodzieżowej, że przyciąga mnie jak magnes? Co powoduje, że sięgam po nią pomimo tego, że na karku ... dzieści lat? To jest jakaś magia, która sprawia, że pochłaniam takie książki w kilka dni. Można sobie tłumaczyć, że chcę zobaczyć co czytają moje dzieci, ale w przypadku pierwszego tomu serii Plemiona pt. "Wojna Bogów", to tłumaczenie nie jest zbytnio wiarygodne. Gdyby lektura tej książki była spowodowana tylko i wyłącznie chęcią sprawdzenia, co czyta Starsza, to nie czekałabym z niecierpliwością na kolejny tom. A czekam. 
Weronika Kacper i Zbyszek są rodzeństwem. Dzieciaki bardzo się kochają i szanują, choć najsilniejsza więź łączy Weronikę i Zbyszka, jako że są bliźniakami. Kacper nie ma z tym problemu choć, jako najmłodszy z rodzeństwa, domaga się większej uwagi i zdarza się, że czuje się troszkę odstawiony na boczny tor. Pewnego dnia dzieciaki jadą na szkolną wycieczkę do słowiańskiej osady. Zbieg okoliczności (czy aby na pewno?) sprawia, że rodzeństwo przenosi się półtora tysiąca lat wstecz do czasów, kiedy ludzie nie wiedzieli co to szczoteczka do zębów, a obiad trzeba było sobie upolować. Nie ma jeszcze Polski a na jej terenach zamieszkują niewielkie plemiona. Każde z dzieciaków trafia w inne miejsce, każde przeżywa odmienne przygody i każde ma do osiągnięcia inne cele. Ale wspólny cel jest jeden - pokonanie Czarnoboga, który zagraża światu. 
Powieść jest rewelacyjna. Na pierwszy rzut oka schemat jest znany i wręcz przereklamowany - trójka dzieci trafia do innego świata i tam przeżywa wspaniałe przygody. Od razu przychodzą mi do głowy "Opowieści z Narni", czy też "Baśniobór". Cóż więc odróżnia Wojnę Bogów od innych powieści? Autor postanowił umieścić akcję w starym słowiańskim świecie, gdzie rzeczywistość przeplata się z czarami, a zwykłe życie silnie powiązane jest z dobrymi, lub złymi duchami. Trole, bziki, biesy czy kaduki są żywym elementem tamtego świata. Jeżeli dodamy do tego dwie krainy - Prawię i Nawię - które zaczynają się przenikać tworząc magiczną rzeczywistość - otrzymamy rewelacyjną i wyjątkowo klimatyczną powieść dla młodzieży. Jest w niej wszystko - od plemion i ich codziennych zwyczajów zaczynając, a na starciu magicznych sił kończąc. Naprawdę trudno się oderwać i to bez względu na to czy się ma -naście czy -dzieści lat. 
"Wojna Bogów" ma wyjątkowy i niepowtarzalny klimat. To taka powieść historyczna z elementami magicznymi. Autor pokazuje młodym czytelnikom wielość plemion i to, że walki międzyplemienne były dość groźne i nie można ich było bagatelizować. Pokazuje również jak wiele w tamtych czasach znaczyła zielarki, gusła i zabobony. Jak ważne było to, aby nie urazić dobrych duszków domowych, czy też niechcący nie zaprosić do swojego domostwa Biedy. Urzekła mnie przyjaźń jednego z bohaterów z Przemkiem (który okazuje się być wiosłem). Z przyjemnością czytałam o ludowych podaniach i wierzeniach przedstawionych w taki sposób, aby dzieciaki zrozumiały, że wieki temu elementy tych legend były częścią rzeczywistości. Śmiałam się czytając o poglądach na codzienne mycie czy też czesanie włosów i płakałam w momentach, kiedy główni bohaterowie… no i jak napisać, żeby zbyt wiele nie zdradzić? Nie napiszę, a tych, których zaciekawiłam, zapraszam do lektury. 
Przeczytałam jednym tchem bawiąc się przy lekturze wprost rewelacyjnie. Warto podsunąć młodszym czytelnikom pod nos, aby przekonali się, że nasza przeszłość też jest barwna i nie potrzeba smoków i wymyślonych krain, aby poczuć magię i ten specyficzny dreszczyk, który jest dowodem na to, że powieść zdobyła nasze serca i duszę.