Moja Starsza już w przedszkolu jako maluszek miała swoją rolę w przedstawieniu. Mianowicie była Groszkiem. Jej rola brzmiała następująco (w oryginale :-)) "Jak tam ziepo? Cioraz lepiej?" Była z tego bardzo dumna. Przedszkole jest specyficzne (wszystkie roczniki są w jednej grupie), więc co roku przedstawienie było powtarzane. I wiecie co? Dzieciakom wcale się nie znudziło. I to jest własnie fenomen twórczości Jana Brzechwy.
Do książki powracamy od lat. Co pewien czas Starsza ma dosyć magicznej prozy i stwierdza, że czas chyba poczytać jakieś wierszyki. No to czytamy. Wybór jest ogromny: "Samochwała", "Leń", "Entliczek - Pentliczek", ""Stonoga", "Kaczka - Dziwaczka" i wiele innych. Każdy z wierszy jest jedyny w swoim rodzaju. Zachwyca mnie prostota, elegancja rymów i wyjątkowe staranie o jakość wiersza. Te cechy są ostatnio naprawdę rzadko spotykane. Coraz częściej spotykam pięknie ilustrowane książki, w których wiersz jest tylko dodatkiem. Rymy są tak nieskładne, że aż ciężko się czyta. A tu nie - tu wszystko jest na swoim miejscu, a przyjemność jest podwójna. Dziecko słucha z rozdziawioną paszczą, a mama zachwyca się doborem słów i ogólnie.... całością.
Wiersze Pana Brzechwy mamy - jak widać na załączonym obrazku - w dwóch wydaniach. Jedno z mojego dzieciństwa, drugie wydane przez Wydawnictwo "Siedmioróg" z przepięknymi ilustracjami. Ostatnio czytanie wygląda w ten sposób, że ja czytam wiersz z książki mojego dzieciństwa, a Starsza wyszukuje w swojej pasujące obrazki. Wybuch entuzjazmu następuje w momencie, kiedy w obu książeczkach jest ilustracja. Tak jest na przykład przy wierszyku "Grzyby". Wierszyk znamy już prawie na pamięć, choć do najkrótszych nie należy...