Za co lubię młodzieżową literaturę? Nie wiem. Pewne jest jedno - uwielbiam czytać książki z tej półki. Nieważne, że są często jednowątkowe i nieskomplikowane. Ważne jest to, że mówią o sprawach, które w naszym, dorosłym życiu wydają się zwykłym elementem dnia powszedniego. Zdziwiło mnie, że "Zdarzyło się wczoraj" w wielu księgarniach jest przedstawiana jako książka dla kobiet. Tymczasem - moim zdaniem - to piękna powieść dla młodzieży. Nic innego. Dla młodego człowieka, który dopiero wchodzi do świata dorosłych pewne mechanizmy są nowe i często zaskakujące. Dlatego właśnie powieści skierowane do tej grupy często traktują po prostu o życiu, choć ujętym w zaskakujący dla dorosłego czytelnika sposób. Uwielbiam to.
Sam jest nastolatką, jakich wiele. Ma kochającą rodzinę, chodzi do szkoły uwielbia grać w koszykówkę i często kłóci się z braćmi. Ma też swoją jedyną, ukochaną przyjaciółkę, z którą od przedszkola właściwie się nie rozstaje. Takie papużki nierozłączki. Niestety autorka nie daje nam się zbyt długo pocieszyć tą przyjaźnią. Podczas meczu koszykówki Reagan traci przytomność i umiera. Jej serce, obarczone niewykrytą wadą, po prostu nie zniosło wysiłku i odmówiło posłuszeństwa. Sam jest załamana. Jej życie straciło sens i legło w gruzach. Nie potrafi wrócić do normalnego życia, chodzić do szkoły i dalej żyć. Na szczęście na pomoc przychodzi jej ... sama Reagan. Pojawia się w głowie Sam jako głos, który rozmawia z nią i pomaga uporać się ze stratą. Reagan komentuje zachowania Sam, żartuje z niej, co więcej – uprawia czarny humor dotyczący własnej śmierci. Dzięki niej Sam pomału wstaje z kolan i rusza do przodu.
Długo myślałam jak opisać swoje wrażenia i lepszych słów nie znajdę. Napiszę tak: jak na literaturę młodzieżową "Zdarzyło się wczoraj" to wyjątkowo dojrzała i przemyślana powieść traktująca o samotności, utraconej przyjaźni, stracie... o wszystkim tym, co tak naprawdę jest częścią życia, tyle że niekoniecznie przeciętnej nastolatki. To powieść, która pokazuje, że w każdej sytuacji trzeba się pozbierać i iść dalej. Nie ma znaczenia, jakich środków użyjemy, aby podnieść głowę i na nowo ujrzeć świat. Ważne jest, aby osiągnąć cel. To powieść, która dla wielu będzie wskazówką i drogowskazem pokazującym światełko w tunelu. Pomimo tego, że porusza naprawdę trudny temat, napisana jest lekko i przyjemnie, dzięki czemu wchłania się ją niczym ciepłą bułeczkę. Czytając czytelnik czuje, jak Sam budzi się do życia, jak podświadomie dociera do niej, że trochę się pogubiła i musi wrócić na wcześniej obraną ścieżkę pomimo tego, że nie ma już na niej Reagan. Musi iść dalej. Sama. Ale da radę.
Bardzo podobało mi się rozmowy prowadzone z duchem Reagan. Trochę z humorem (nierzadko czarnym) trochę z rozpaczą, że już się nigdy nie zobaczą, ale zawsze z nadzieją, że dadzą radę. Kiedy dziewczynki muszą się już na zawsze pożegnać, czytelnik ze zdziwieniem uświadamia sobie, że właściwie Sam już się podniosła.
Piękna powieść, która przyniesie radość każdemu.
Mnie nie ciągnie do młodzieżowej literatury, ale recenzje chętnie czytam. Zawsze dobrze się zorientować co w książkach piszczy. ;)
OdpowiedzUsuń