czwartek, 28 maja 2020

Kotolotki

„Kotolotki” to cudowna, ciepła książka przeznaczona dla dzieci. W pierwszej chwili chciałam napisać książeczka, ale nie. Dzięki połączeniu czterech tomików w jeden, powstała wspaniała książka, która na pewno ozdobi niejedną dziecięcą półkę. Autorka, Ursula K. Le Guin, znana jest z twórczości charakterystycznej dla kręgów fantastyki. Jej fantastyczne światy, skomplikowane fabuły i niesamowite postacie podbiły serca niejednego czytelnika. W życiu bym nie podejrzewała Jej o taką twórczość. A tymczasem dostałam do ręki ciepłą powieść o kotach, które natura wyposażyła w skrzydła. 
Wznowienia „Kotolotków” podjęło się wydawnictwo Prószyński i spółka. Przyznam, że uczyniło to z klasą. W jednym tomie zebrane są cztery części, które wcześniej funkcjonowały samodzielnie. Teraz mamy całkiem sporą - bo aż 192 stronnicową – powieść o wspaniałych kociakach. Dzięki temu jest to już naprawdę kawał dobrej literatury. 
Czy arcydzieło? To chyba jednak ciut przesadne określenie. Niestety nadużywanie takich słów powoduje, że czytelnik często rozczarowany jest tym, co dostaje do ręki. Na szczęście w literaturze dziecięcej trudno o arcydzieło, to i rozczarowania zbytnio nie było. Nie ulega jednak wątpliwości, że „Kotolotki” to wyjątkowa perełka. Nie dość, że piękna fabuła, to jeszcze ilustracje takie, że aż dech zapiera. Pierwsze, co przyciąga uwagę - nawet w czytniku - to właśnie ilustracje. Powiem więcej – w czytniku wszystko jest czarno białe, ilustracje nabierają więc klasy, a cała książka szlifu, godnego profesjonalnego albumu z grafikami. A to przecież tylko ilustracje do dziecięcej książeczki! Naprawdę robią wrażenie. 
„Kotolotki” przedstawiają losy czwórki kociaków, które z nieznanego powodu rodzą się ze skrzydłami. Matka bardzo szybko pojmuje, że skrzydła dają możliwości, więc każe kociakom wyruszyć w świat. Jak
to w książce dla najmłodszych bywa, kocie rodzeństwo spotyka wiele przygód zanim znajdą swoje dobre ręce i opiekę dwójki dzieci na farmie. Urocze ilustracje dodają historyjce powabu i ciepła. Uśmiałam się z dzieciakami widząc rysunek, na którym kociaki wydostają się przez okrągłe otwory w dachu i niczym jaskółki lecą do dzieci na śniadanie. Odwiedziny u mamy, losy malej Jane, wizyta Aleksandra... jak to w książkach dla dzieci wszystkie przygody kończą się szczęśliwie, a kotolotki pozostają w głowie czytelnika, jako przesympatyczna ciepła książka, której długo nie zapomni. 
Bardzo podoba mi się szacunek do zwierząt, jaki płynie z tej książki. To taki trochę morał, który przecież musi być – jakżeby inaczej!. Na każdym kroku autorka podkreśla też siłę braterskich uczuć, przyjaźni oraz wolności. Dzieli ludzi na dobre i złe ręce oraz przekazuje dzieciom odwieczną prawdę o tym, że zwierzaki należy szanować. I co najważniejsze – pokazuje, że inne wcale nie znaczy gorsze. Trzeba tylko otworzyć serce i spróbować zaakceptować odmienność. 
Książka ta to niewątpliwie unikat na wydawniczym rynku. Piękna baśń napisana niezwykle dbałym piórem i okraszona przepięknymi ilustracjami. To książka, która idealnie nadaje się na prezent dla każdego dziecka. A jeżeli znacie jakiegoś dorosłego fana kotów, to na pewno również go zachwyci.



2 komentarze:

  1. O, Ursula K. Le Guin dla dzieci... No proszę. Zawsze kojarzyłam ją wyłącznie z prozą dla dorosłych.

    OdpowiedzUsuń