Noooo… naprawdę szacun. Godne zakończenie całej serii, które pięknie scaliło wszystkie trzy tomy w jedną całość. Perypetie Agaty Stec bardzo mi się podobały i choć początkowo miałam obawy, co do kontynuacji serii, to teraz głośno mówię: Panie Borlik, to co Pan napisał, to kawał dobrej literatury! Dodam, że - co nieczęsto się zdarza - każdy kolejny tom jest lepszy od poprzedniego. Szkoda, że są tylko trzy…
Tym razem Agata Stec – narwana policjantka z Gdańska – musi uporać się sama ze sobą. Po zakończeniu śledztwa związanego z wydarzeniami w małym nadmorskim miasteczku Agata zostaje oskarżona o zabicie Jacka Biernata. Dla aresztujących ją policjantów nie ma znaczenia to, że wszystkie dowody wskazują, iż nie mogła popełnić tej zbrodni. Nie można być przecież w dwóch miejscach na raz Agata trafia do aresztu, z którego niespodziewanie wyciąga ją… no jakżeby inaczej! Artur Kamiński wzięty psycholog, u którego widać nieodpartą chęć do prowadzenia chorej gry i wodzenia Agaty za nos… Na ile Agata da się porwać działalności psychicznie chorego braciszka? Dokąd ją to doprowadzi i jakie straszne prawdy o sobie odkryje?
Ta część trylogii jest nieco inna niż poprzednie. Nie jest to mroczny kryminał pełen krwi, przekleństw i takiego grubo ciosanego świata. Tu jest mniej kryminalnie, a bardziej psychologicznie, choć nadal mamy do czynienia z przestępstwem i wyrafinowaną zagadką. Trzecia część jest bardziej wysublimowana; więcej tu zerkania w przeszłość i analizowania jej niż szukania odpowiedzi na kryminalne zagadki. Autor przeniósł środek ciężkości z poszukiwań przestępców na podróż Agaty w głąb siebie i walkę z psychicznie chorym braciszkiem.
Bardzo, ale to bardzo podobał mi się sposób, w jaki autor wyjaśnił wszystkie zagadki i niedopowiedzenia, które mnożyły się na kartach poprzednich dwóch tomów. Nie zostawił żadnych niedopowiedzeń, (co niestety oznacza koniec przygód Pani Stec), a sposób, w jaki rozprawił się z niektórymi spowodował, że chylę głowę przed pomysłowością. Początkowo wydawało mi się, że powrót do dzieciństwa i działania psycholożki Hani mnie tylko rozdrażnią i są jedynie narzędziem do zakrycia braku pomysłu na fabułę trzeciego tomu. Z czasem jednak, kiedy ześwirowany Artur odkrywa przed Agatą kolejne karty docierało do mnie, że autor od pierwszej literki pierwszego tomu miał wszystko dokładnie przemyślane.
Trochę drażniła mnie postać wszechwiedzącego Artura. Potrafił przewidzieć każdy krok, zarówno Agaty, jak i innych bohaterów powieści i to do tego stopnia, że graniczyło to z jasnowidztwem. Przewidzieć to jedno, ale żeby jeszcze wszystko przygotować tak, aby się wszystko razem zgrało? To jedyny mankament powieści – wrażenie, że jeżeli nie wiadomo jak postąpić, to należy zadanie zlecić Arturowi. On – niczym MacGyver ze swoim scyzorykiem – na pewno zaradzi.
Panie i Panowie! Chapeau ba dla autora, za całą serię i każdy tom oddzielnie! Dobra robota.
Cieszę się, że seria tak przypadła Ci do gustu. Twój entuzjazm bije z tej recenzji. :)
OdpowiedzUsuń