sobota, 17 lutego 2018

Kobieta w oknie

Thriller kojarzy się z książką, w której jest dość sporo przemocy. Musi być zły bohater i musi być ktoś, kto z tym złem walczy. Są książki będące klasycznym przedstawicielem tego gatunku, ale są też takie, które - niczym grypa - po cichutku zarażają czytelnika swoim nastrojem. Niby nic się nie dzieje, niby spokojna powieść, aż nagle, nie wiadomo kiedy, czytelnik z przerażeniem uświadamia sobie, że nic nie jest takie, jak się wydawało na początku. Efekt? Przy takich książkach (filmach również) zawsze mam ochotę, bez zakończenia lektury, wrócić do początku książki i już "wiedząc" - przeczytać jeszcze raz. "Kobieta  w oknie" jest właśnie taka. Zachwycająco dwuznaczna.  
Zacznę z trochę innej beczki. Trzeba przyznać, że "Kobieta w oknie" miała świetną promocję. Wydawnictwo stanęło na wysokości zadania i książka w pewnym momencie była wszędzie. Na plakatach, przystankach autobusowych... nawet w Empiku Pani próbowała wcisnąć mi egzemplarz jako wyjątkową promocję. Nic z tego. Powieść już wówczas stała na półce, a ja z coraz większym przerażeniem zastanawiałam się czy warto po nią sięgnąć. 
Warto. 
Anna Fox straciła wszystko. Jest samotną kobietą, cierpiącą na fobię związaną z wychodzeniem z domu. W jej wykonaniu jest to praktycznie niemożliwe. Oknem na świat Anny jest telewizor i internet. Kiedy chce wyjść na zewnątrz, ogarnia ją tak ogromna panika, że pokonanie jej graniczy z cudem. Trochę pomaga parasol będący "ochraniaczem" od otwartej przestrzeni, ale Anna korzysta z tego wyjątkowo rzadko. Kobieta ma przedziwne hobby - obserwuje sąsiadów przy pomocy aparatu fotograficznego. Ich życie pochłania ją i fascynuje. Zna wszystkie zajęcia i rozkład dnia poszczególnych osób, a każde odchylenie od normy jest wydarzeniem. 
Rodzinna Russelów jest "najnowszym nabytkiem dzielnicy". Anna z upodobaniem uczy się ich nawyków, aż do chwili kiedy widzi coś, czego nie powinna. Wydarzenia biegną szybko, a ludzie mówią Annie tak sprzeczne zdania, że Anna sama już nie wie, co widziała, a co było tylko ułudą. Czytelnik brnie wraz z bohaterką w rzeczywistość - tę prawdziwą i tę urojoną. Wszystko się miesza niczym w tyglu, a kiedy przychodzi pora na wyjaśnienia, czytelnik musi zbierać przysłowiową szczękę z podłogi. 
Trudno mi było przebrnąć przez pierwsze 50 stron. Autorka - chyba chcąc dobrze oddać klimat samotnego życia naszej bohaterki - długo międliła codzienność Anny i jej przyzwyczajenia. Kilkakrotnie powtarzane rytuały i internetowe konwersacje w pewnym momencie zaczęły mnie nużyć. Na szczęście uczucie to było krótkotrwałe, a zaraz za nim przyszedł szok i niedowierzanie. 
To książka, w której nic nie jest takie, jak się wydaje. Prawdziwa jest tylko fobia bohaterki i jej samotność. Natomiast cała reszta ... przeczytajcie, bo warto.  
Ostatnio mam rękę do dobrych thrillerów. "Za zamkniętymi drzwiami" było świetne "Fashion Victim" również. "Kobieta w oknie" to kontynuacja dobrej passy :-) 

1 komentarz: