Getto to najsmutniejsze miejsce na ziemi. Nie ma i nie było nic bardziej przygnębiającego, bardziej wstrząsającego i tragicznego. Tematyka getta wraca do mnie co jakiś czas z racji Janusza Korczaka będącego patronem szczecińskiego Hufca ZHP, będącego moim harcerskim domem. "Lalki z getta" jest książką, która dla mnie obok treści głównej ma swoje drugie jakże tragiczne dno.
Trudno pokrótce przedstawić fabułę, bo to nie ona jest najważniejsza. Tu pierwsze skrzypce gra tło, wydarzenia obok, sierociniec Korczaka, chłopiec szmuglujący chleb,smutek i beznadziejna rozpacz. Nie potrafię streścić, dlatego zamieszczę opis ze strony Wydawnictwa:
Kiedy czytasz pierwszą część, emocje są proste: nienawidzisz ówczesnych Niemców z całych sił. Czytasz o głodzie, śmierci i zaciskasz pięści. Płaczesz, kiedy Korczak prowadzi Dzieci do wagonów, kiedy czytasz o maluchach umierających z głodu, o szpitalu bez leków i pościeli, o kobietach opłakujących członków rodziny, pogardzie, obojętności i nędzy. Promyczkiem słońca są pacynki, ale i one przeżywają rozpacz rozstania. Książę będący ulubioną pacynką lalkarza jest ceną, jaką płaci on za uratowanie życia Matki. Książę trafia do kieszeni niemieckiego żołnierza Maksa, a ten... trafia na Sybir jako jeniec wojenny. I co? I nagle z najeźdźcy staje się ofiarą. Teraz jego męczą wszy, jest bity, głodzony i pracuje ponad siły. I co czytelniku ? Nadal go nienawidzisz? Raczej nie, zwłaszcza kiedy poznajesz jego wyrzuty sumienia, jego osobistą tragedię, jego walkę z upiorami i demonami wojny. Nagle Twoje uczucia czytelniku są tożsame z tym, co czułeś czytając historię getta.... I to jest przerażające, jak szybko, klasyfikujesz, przyczepiasz łatki, aby za chwilę je odczepić i przyczepić inną. Emocjonalny szał.
"Lalki z getta" przeczytałam w dwa dni. Zakończenie - choć banalne - jest po prostu piękne. Mówi o trudnej umiejętności przebaczania, o tym, że musimy pamiętać. Tylko jak przekazać takie okrucieństwo? Myślę, że moje dzieci zaczną od "Pamiętnika Blumki", ale nawet na to jest jeszcze za wcześnie.
Lalki z getta powinny mieć podtytuł "Mały książę". Historia Miki i Maxa może być traktowana jako tło dla losów księcia - pacynki zrobionej przez dziadka Miki, a towarzyszącej bohaterom aż do czasów współczesnych. Losy księcia są bogate, jest on podporą w ciężkich chwilach. Schowany w kieszonce, pod kurtką, czy też nawet za paskiem bielizny służył swoim właścicielom radą i pomocą. Mały książę jest dowodem na to, że życie składa się z wielu drobiazgów i nigdy nie wiadomo, co da nam kopa i energię do dalszego działania.
Z życzeniami odnajdywania radości w najmniejszych szczególikach codziennego życia - polecam Lalki z getta.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"Lubię" książki poruszające temat obozów koncentracyjnych. Słowo lubię jest trochę nie na miejscu ale sama tematyka bardzo mnie interesuje od jakiegoś czasu, interesuje mnie postawa ofiar i tych którzy uważają siebie za "panów". Zawsze mnie zastanawia czym kierowali się Ci drudzy.
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnę po ten tytuł, a jeszcze wspomniany przez Ciebie "Pamiętnik Blumki".