niedziela, 4 października 2015

We dnie, w nocy

Gdzieś w necie znalazłam porównanie "być na coś napalonym tak jak Arab na kurs pilotażu". No właśnie. Książki Pani Kołakowskiej tak na mnie działają. Pierwszą powieść, jaką przeczytałam to "Niechciana prawda". Mocna książka. Bardzo. Potem było "Wszystko, co minęło", które również zaburzyło moją codzienność.  Kiedy dowiedziałam się o książce "We dnie, w nocy" wiedziałam, że mnie nie ominie i nie rozczaruje. Nie spodziewałam się jednak, że do ręki dostanę taką bombę.
Na początku nic nie wskazuje na tragedię z przeszłości. Wręcz przeciwnie - pierwsze obrazy są jakby skopiowane z reklamy, w której szczęśliwa rodzinka gotuje wspólnie makaron, albo zbiera liście... co tylko sobie wyobrazicie. Tak więc mamy śliczną mamę Anię, przystojnego, dobrze zarabiającego tatę Roberta i Tosię - śliczną i mądrą dziewczynkę. Nie wiadomo skąd pojawia się też druga rodzina: Piotr z Dorotą oraz dwójka dzieci - Tosia i Ala. I wydawałoby się, że wszyscy są szczęśliwi, gdyby nie głębsza ocena zachowania Ani. Dziewczyna pomimo wielkiego talentu zrezygnowała z marzeń o aktorstwie i podjęła pracę jako sekretarka w firmie ogrodniczej. Ania jest nieszczęśliwa; nie potrafi cieszyć się ze szczęścia rodziny, nie umie docenić męża, ma problem z okazywaniem uczuć. Przyczyna leży gdzieś daleko w przeszłości, którą pomalutku poznajemy w toczącym się równolegle wątku. Spotykamy młodziutką Anię, która wraz z przyjaciółka poznaje możliwości internetu. W ten sposób poznaje mężczyznę i zakochuje się w nim bez pamięci. Co będzie dalej? W którym momencie losy Ani i Piotra się skrzyżują? Rozwiązanie wstrząsnęło mną i zaskoczyło. Chciało mi się płakać, chciałam przytulić Anię i powiedzieć, że przecież nie wszyscy tacy są. Na szczęście znalazła się bratnia dusza....
W powieści najbardziej urzekły mnie Anioły. Nie wiedziałam po co autorka wprowadziła je do powieści, jednak trzeba przyznać, że wniosły sporo uroku i lekkości. Anioł stróż Ani budził we mnie śmiech swoim uroczym gapiostwem. Niestety to gapiostwo niosło za sobą wiele konsekwencji. 
Książka mnie niepomiernie zaskoczyła. Oczekiwałam powieści lekkiej, łatwej i przyjemnej, a otrzymałam powieść, która emocjonalnie wdziera się w duszę, jest miejscami brutalna i pokazuje jak niszczące są samotność, odrzucenie i brak przysłowiowego "światełka w tunelu". 
Książka jest świetna. Niesie wiele dobrego przesłania, a ja pokochałam ją za Anioły :-)))
A jeszcze jedno - to, co zrobił Robert, by ratować Anię było po prostu świetne. Jakże ja mu kibicowałam!!! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz