Lubię takie książki. Mają w sobie coś magicznego. Trudno powiedzieć co, ale niewątpliwie emanuje z nich oryginalność i specyficzny nastrój. Niby zwykłe czytadło, niby nic ambitnego, a jednak fabuła "Internatu" pozostanie w mojej głowie na długi czas. To powieść niebanalna, choć przyjemnie prosta "w obsłudze".
Już sama okładka przyciąga wzrok. Piękne, monumentalne gmaszysko kusi i przyzywa czytelnika. To własnie w tym budynku znajduje się tytułowy internat. Mieszkanki internatu są bohaterkami powieści, która zawojowała świat nastolatek. Współczesne dziewczyny są zafascynowane opisanym światem. Dyscyplina, posłuszeństwo, mundurki i przysłowiowy "ordnung" z niewiadomych przyczyn fascynują i przyciągają współczesną młodzież. Tej fascynacji przygląda się Wiktoria - młoda studentka socjologi, która postanawia napisać na ten temat pracę magisterską. Kiedy bierze do ręki pierwsze wydanie "Internatu" wszystko zaczyna się zmieniać. Wiktoria przenosi się do książki, do ciała jednej z bohaterek, Anny Wolf. Dziewczyna nie jest zbyt lubiana, jednak nie ma to większego znaczenia. Nasza bohaterka zrobi wszystko, aby powrócić do swojego świata, ale czy to możliwe?
Wielką przyjemność sprawiła mi lektura opisów codziennego życia bohaterek - książkowego życia. To co dziewczyny robią, jedzą czy też mówią jest w dużej mierze uzależnione od tego, co autorka napisała w powieści. Nie muszą korzystać z toalety, bo nigdzie nie ma na ten temat wzmianki. Nie pocą się, nie kąpią... ale takie rozwiązanie ma też niewątpliwie wady. Np. posiłki są zupełnie bez smaku, co jest zrozumiałe zważywszy na fakt, że w powieści autorka w żadnym z rozdziałów nie skupiła się na opisie wspaniałości posiłków.
Drugi wątek skupia się wkoło Adama - chłopaka Wiktorii. Kiedy Adam zauważa, że jego dziewczyna nie jest sobą, postanawia się z nią rozstać. Na szczęście szybko okazuje się, że Wiktoria to nie Wiktoria, a Adam... no nie mogę więcej napisać, bo zepsuję niespodziankę. Dodam tylko, że im dalej w lekturę tym bardziej robi się mroczno i straszno. Książka wciąga niczym magnes, a końcówki powieści nie należy czytać w mroku. Fascynujące opisy pogrążonego we mgle internatu i życia dziewczyn, uzależnionego od ludzi z zewnątrz, robią naprawdę niesamowite wrażenie.
Trochę rozczarowało mnie zakończenie. Myślałam, że autorka wymyśli coś, co mnie zadziwi i będzie taką wisienką na torcie, a tu okazało się, że najprostsze sposoby są najbardziej skuteczne. Szkoda, bo miałam nadzieję na fajerwerki, a tu tylko pyknięcie. Nie ulega jednak wątpliwości, że powieść mnie oczarowała i przyjemnie zaskoczyła. Długo pozostanie w mej pamięci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz