Jeżu kolczasty, kto skrzywdził tę powieść taką okładką? Koszmarki graficzne w niebiesko – różowo – "majtkowym" kolorze... To straszne, bo książka jest rewelacyjna, tylko pierwszy odbiór przedziwny. To kolejny dowód na to, że nie można oceniać smaku cukierka po papierku, a książki po okładce. Nie zgadzam się też z zaszufladkowaniem tej powieści jako książki dla kobiet. To, że bohaterki są płci żeńskiej nie oznacza, że panom się nie spodoba. "Melodia..." to książka dla każdego, bez względu na płeć, kto lubi śledzić uczuciowe burze i nawałnice.
Es - która prowadzi w powieści narrację - jest bardzo zdolną artystką. Pisze teksty piosenek, śpiewa, komponuje. Wydawałoby się, że jest na prostej drodze do sławy i sukcesu. Nic bardziej mylnego. Jej kompleksy i niskie poczucie własnej wartości powodują, że zamiast błyszczeć na scenie, staje się coraz bardziej niewidzialna. Powoli jej serce i dusza przechodzi na inną osobę, którą poznała na przesłuchaniach. To młoda artystka, Melodia, która jest zupełnym przeciwieństwem Es. Mocna, silna i energetyczna powoli przejmuje z Es wszystko, co dobre. Kiedy Melodia wspina się na szczyty sławy, Es gaśnie i znika. W utrzymaniu własnego ja nie pomaga Es fakt, że została menadżerką artystki. Teraz Melodia bez wyrzutów sumienia przejmuje i wykonuje wszystko to, co Es stworzy Wspina się na szczyty list przebojów i tam delektuje się światłem reflektorów. Niestety pod tym światłem i brokatem kryje się słaba, uzależniona od używek, kobieta, która po bliższym poznaniu okazuje się całkowicie bierna i nijaka.
"Melodię mgieł dziennych" poczyniła młoda, bardzo wszechstronna artystka, Marta Bijan. Autorka odniosła sukcesy w wielu strefach życia i wszystko można o niej powiedzieć tylko nie to, że jej sztuka jest nijaka. Ta książka jest tak przepełniona emocjami, że aż się z niej wylewają. Na pewno nie zachwyci każdego, ja jednak czytałam ją z wielka przyjemnością. To bardzo melancholijna i smutna książka, pełna przenośni i retrospekcji. Nie można było przemknąć przez nią jak przez większość "czytadełek" Tu czytelnik już na pierwszych stronach powieści dostaje emocjami po głowie i nie może liczyć, że dalej będzie łagodniej. Nie. Dalej jest tylko gorzej. Czytelnika frustruje nijakość Melodii i bierność Es. Jedna żyje na plecach drugiej i trudno taką sytuacje zaakceptować. Z powieści bije smutek i żal, że bohaterki nie mogą wysupłać się z tej sieci uzależnień. To poczucie zagubienia potęguje jeszcze sposób pisania autorki, która często używa retrospekcji, przez co powieść wydaje się chaotyczna i bałaganiarska. Ja jednak uważam, że wcale tak nie jest. Dla powieści ważniejsza jest kolejność ukazywania uczuć, ich narastanie i tłumienie, niż porządek i chronologia. To właśnie przez to skakanie po życiu dziewczyn odnosimy wrażenie zagubienia i smutku. Dobrze, że chociaż zakończenie niesie ze sobą nadzieję.
Jeżeli macie ochotę na spróbowanie zupełnie innej literatury niż ta, która nosi przydomek lekkiej, łatwej i przyjemnej to sięgnijcie po "Melodię mgieł dziennych". To dawka zupełnie innej przyjemności, która pozostanie w Was na bardzo długo. Warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz