środa, 7 marca 2012

Dziedzictwo Adama

Kiedy siadam do książki oczekuję przygody, spotkania z nieznanym, szybszego bicia serca, nieraz łamigłówki zaprzątającej moja głowę. Nie lubię, kiedy książka jest nijaka i bez polotu. Po zakończeniu lektury najczęściej nie mam problemu z określeniem, do której z grup należy. Właśnie. Z książką pt. "Dziedzictwo Adama" nie było łatwo ani w trakcie  lektury, ani taż po jej zakończeniu.
Edward i Adam to mężczyźni będący głównymi postaciami powieści. Każdy z nich ma do przekazania swoją historię - lekko absurdalną, niezmiernie ciekawą (to dotyczy głównie Adama)  jednak przedstawioną w sposób niezbyt porywający. Edward będący owocem przygody matki z bliżej nieznanym mężczyzną jest osobą żyjącą w zupełnie niepoukładanym  świecie. Taki współczesny Piotruś Pan. Nie chodzi do szkoły, nie potrafi trzeźwo ocenić sytuacji. Żyje z dnia na dzień. Dorasta i jakimś cudem udaje mu się "wejść" w trybiki współczesnego świata. Historia Edwarda nie porwała mnie i z przerażeniem zerkałam na dalsze strony powieści oczekując męczarni. Nic bardziej mylnego, bo o ile historia Edwarda jest mało porywająca, o tyle Adam mnie zachwycił. Jego historia jest niezmiernie ... odmienna od ogólnie znanego obrazu wojennej zawieruchy. Oto Żyd niemieckiego pochodzenia w poszukiwaniu swojej wielkiej miłości trafia w sam środek elity Esesmanów i to w okupowanej Polsce (a dokładnie w Krakowie). Robi wszystko, aby odnaleźć się w tym dziwnym świecie jednak jego poglądy są dużo bliższe poglądów pracujących tam Polaków niż Jego rodaków. 
Pierwszy raz spotkałam się z książką, która temat wojny pokazuje w tak spokojny sposób - bez emocji. Czytelnik doskonale wie, że za plecami bohaterów dzieje się źle, umierają ludzie, a jednak ten głos jest jakby przytłumiony, to nie on jest najważniejszy. Najważniejsze jest poszukiwanie kobiety życia a wojna? Wojna jest, ale dużo mniej ważna.
Autorka spośród wielu postaci wybrała kilka, które wykreowała z mistrzowską dokładnością.  Nawet jeżeli postać ukazała się dosłownie na kilku stronach to często zapadała w moją pamięć dużo bardziej niż postacie "ciągnące się" przez całą powieść. Ulubieńców miałam dwóch. Pierwszy to pracownik w fabryce niemieckiego potentata, który ze skrawków materiału potrafił wyczarować zwierzątka. Tworzył je zarówno dla bogatej niemieckiej dziewczynki jak i dla obdartego żydowskiego dziecka. Ta postać bardzo mnie wzruszyła. 
Drugim zdobywcą mojego serca jest żydowski chłopiec żyjący w getcie, któremu nadano imię "Herakles". Niesamowite dziecko, które nie ma pojęcia o prawdziwym życiu (dla niego kwiaty są tylko  papierowe, a park oznacza cmentarz, bo tylko tam jest zieleń i można spacerować). Z drugiej strony dzieciak świetnie radzi sobie w trudnej rzeczywistości warszawskiego getta. Potrafi wyjść z domu, przeżyć i jeszcze przynieść co nieco do zjedzenia. 
Szkoda, że autorka pokusiła się o połączenie historii Adama i Edwarda w jedną powieść. Jak dla mnie pierwsza część w ogóle mogłaby nie istnieć, natomiast wojenne losy Adama należało rozbudować i wzbogacić. Taka książka porwałaby mnie i stałaby na mojej półce na honorowym miejscu,. Niestety lekko groteskowa i nic niewnosząca część o losach Edwarda popsuła mi przyjemność lektury. 
Mimo wszystko serdecznie polecam. Kiedy już pokonamy początek, naszym oczom ukaże się świat wojennej Europy ukazany przez pryzmat hodowli róż, bogatych i rozkapryszonych Niemek i getta, które jest nieco inaczej pokazane niż do tego przywykliśmy. 
Czy warto? Na pewno. 

1 komentarz:

  1. Ja byłam nią zachwycona :)
    A recenzję tej książki wystawiłyśmy w tym samym dniu :)

    OdpowiedzUsuń