sobota, 20 kwietnia 2013

Cacko

Któregoś ponurego zimowego dnia odwiedziliśmy naszych przyjaciół. Przy winku i sałatce delektowaliśmy się atmosferą i wspólnie spędzonymi chwilami. Ja oczywiście wsunęłam się pod koc, który po chwili stał się moim "najulubieńszym" kocem. Dzięki Pani Domu koc powędrował pod mój dach i jest najczęściej eksploatowanym pledem w naszym domostwie. Jest wełniany, kolorowy; składa się z wielu różnobarwnych kwadratów, które nie do końca do siebie pasują, ale razem tworzą wspaniałą całość. Dlaczego o tym piszę? Bo książka "Cacko" jest taka sama. Stanowi zlepek wspomnień, zdarzeń i anegdot oderwanych od siebie, a jednocześnie tworzących istne literackie cacko.
Pani Sienkiewicz wpuszcza nas do swojego życia kuchennymi drzwiami. Poznajemy Jej życie prywatne, pokazuje nam swoje mieszkanie, malowidła, anioły i kawał serca. Niczym przez dziurkę od klucza obserwujemy Panią Krystynę zarówno podczas prób i spektakli jak i podczas bardzo intymnych chwil życia. Obserwacje te utrudnia (i jednocześnie uatrakcyjnia) duża chaotyczność książki. Autorka nawet nie próbuje trzymać się jakichkolwiek ram. Poznajemy Krystynę z czasów studenckich, a po chwili podziwiamy Ją we współczesnym spektaklu "Baby są jakieś inne" (widziałam i padłam ze śmiechu). Na kolejnych stronach znowu cofamy się do czasów "Kabaretu Starszych Panów" i STS - u. Istny patchwork wspomnień, zwierzeń, emocji i anegdot.
Bardzo ważnym elementem książki jest grafika. Pani Krystyna Sienkiewicz posiada zmysł artystyczny, który przejawia się dość ekscentrycznie. Malowanie obrazów i tworzenie różnorodnych form artystycznych uzupełniane są słabością do zbierania bibelotów. Autorka sama tworzy Niepotrzebne Rzeczy; kocha Anioły i otacza się nimi na potęgę. "Cacko" pełne jest fotografii. Artykuły i zdjęcia ze spektakli przeplatane są zdjęciami gipsowych figurek, aniołków z masy solnej i wieloma innymi "ślicznościami". To jest tak, jakby czytelnik wszedł do jej mieszkania i chłonął atmosferę. Szkoda tylko że nie można dotykać....
Na zakończenie dodam jeszcze jedno spostrzeżenie - chyba najważniejsze. Kiedy zamknęłam "Cacko" byłam niesamowicie pogodnie nastawiona do życia. Miałam wrażenie że nie ma przeszkód, których nie można pokonać, a wszystkie trudności można z łatwością obejść. Tę atmosferę oddaje jedno powiedzenie Pani Krystyny, które od chwili przeczytania "Cacka" jakoś nie może mnie opuścić.

Należy iść przez życie merdając ogonem.  

1 komentarz: