Cudownie jest trafić na książkę, która leczy rany. Niby nic - ot zwykła książka, zwykła powieść; można powiedzieć, że nawet troszkę banalna. Ale ... no własnie To małe "ale" robi wielką różnicę. Ta powieść ma w sobie nutkę magii, która powoduje, że długo jej nie zapomnę.
W małej bieszczadzkiej mieścinie mieszka młoda dziewczyna Hania. Żyje z dnia na dzień, byleby związać koniec z końcem. W sezonie sprzedaje gofry, robi własne nalewki, jednym słowem pomalutku dzierga swoje własne życie. Do czasu. Pewnego dnia objawia się w jej chacie Kaja - przyrodnia siostra mieszkająca w Warszawie. Jest całkowitym przeciwieństwem Hani - przebojowa, bogata, z planami na przyszłość i karierą u stóp. Los dziewczyn przedziwnie splata się ze sobą. Kaję gna w Bieszczady, Hankę do Warszawy.... Spotykają na swojej drodze zakochanych mężczyzn, podłych szefów i życzliwych ludzi. Jednym słowem - życie.
Zalet powieści jest wiele. Po pierwsze podczas lektury naprawdę dobrze się bawiłam. Hania,która przenosi się z prowincji do stolicy ma niesamowity dar wpadania w tarapaty. Autorce nie brak poczucia humoru, w związku z czym co rusz pękałam ze śmiechu. Po drugie książka jest dobrze napisana. Język lekki i przyjemny pozwala czytelnikowi na delektowanie się historią. Niestety są też wady, na szczęście niewielkie. Powieść jest dość przewidywalna, niczym nie zaskakuje, a perypetie dziewczyn przypominają bajkę o Kopciuszku. Zła siostra, która nie chce pomóc biednej siostrze z prowincji.... Również zakończenie mnie nie urzekło. Może autorka chciała zaskoczyć czytelnika, jednak dla mnie jest ono za mało "zakończeniowe". Zostawia wiele niedomówień i niewyjaśnionych sytuacji. Muszę jednak z całą mocą podkreślić, że wad jest duuużo mniej niż zalet.
Książka bardzo dobra na wiosenne wolne chwile :-)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz