Szósta ofiara to kryminał, który mnie niezmiernie zaskoczył. Cóż bowiem może być fascynującego w kryminale, w którym czytelnik od pierwszych stron zna odpowiedź na sakramentalne pytanie: "Kto zabił?" Przecież sedno kryminału polega właśnie na tym, że czytelnik odkrywa, domyśla się, snuje przypuszczenia i zmienia osoby podejrzane o sprawstwo. A tu ciach i wszystko wiadomo... Zapewniam Was, że w tym przypadku definicja kryminału nabiera zupełnie innych odcieni. Mogę z całą mocą powiedzieć - tak dobrej książki dawno nie czytałam.
Pięć rozdziałów, pięć kobiet, pięć tragedii. Pierwsza ofiara jest zbieraczką roślin. Wraz z narzeczonym chodzi po lesie i zbiera efektowne rośliny, które następnie sprzedawane są do kwiaciarni. Pewnego dnia dziewczyna znika. Zrozpaczony narzeczony zawiadamia policję i poszukuje jej na własną rękę. Czujność Policji zostaje uśpiona tym, że dziewczyna jest emigrantką. Wszyscy podejrzewają, że po prostu miała dość pracy za marne grosze i wróciła do kraju. Ale kiedy zgłoszone zostaje kolejne zaginięcie... i kolejne... Zwłoki, które odnajdują przypadkowi ludzie są bardzo mocno okaleczone. Na pierwszy rzut oka widać, że dziewczyny przed śmiercią były torturowane. A sprawca?
Najlepsze jest to, że osobę sprawcy poznajemy już na początku powieści. Co więcej - doskonale zdajemy sobie sprawę, że to właśnie on. Czytelnik obserwuje jak kręci, kluczy, lawiruje, jak zabezpieczył się przed ewentualnymi przypadkowymi osobami. Byłam pełna podziwu dla pomysłowości sprawcy, a co za tym idzie autora.
Powieść jest inna. Przede wszystkim brakuje w niej głównego bohatera, ale od razu dodam, że to wcale nie jest wada. Wręcz przeciwnie. Mamy wiele osób, wiele charakterów; jeden gra pierwsze skrzypce, a już w następnym rozdziale przechodzi na dalszy plan ustępując miejsca zupełnie innej osobie. Pewne jest jedno. Autor wyraźnie podzielił świat na dobrych i złych. Z jednym wyjątkiem. Pewna młoda dziennikarka miota się nie wiedząc o co chodzi i zupełnie nieświadomie przenika oba światy. Zafascynowała mnie łatwość, z jaką autor manipuluje charakterami. Pewna byłam, że przy takiej ilości występujących osób autor na pewno gdzieś popełni błąd. Nic z tego. Konsekwentnie wyznacza granice i pilnuje, aby postacie powieści trzymały się tam, gdzie ich miejsce.
Książka, której fabuła, mnie porwała, autor zaszokował pomysłem, a morderca budził moje najgorsze instynkty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz