Książeczka, która zaskoczyła mnie niesamowicie. Z jednej strony cudowna powieść o małej dziewczynce będącej molem książkowym. W wieku pięciu lat Matylda z pasją pochłaniała powieści Hemingwaya, Dickensa czy Steinbecka czym zachwycała znajomą panią bibliotekarkę. Niestety rodzice nie pochwalali pasji Matyldy, co więcej - ich miłość do córki również była dość dyskusyjna. Kiedy dziewczynka idzie do szkoły zachwyca nauczycielkę inteligencją i wiedzą. Niestety dyrektorka szkoły okazuje się potworem. Dręczy dzieci okrutnie, a Matyldy szczerze nienawidzi. I od tego momentu książkę czytałam z niesmakiem. Rozumiem, że dyrektorka była złym człowiekiem, ale opis tego, jak łapie dziewczynkę za warkocz i kręci nią tak mocno, że mała wylatuje poza ogrodzenie szkoły... no to już lekka przesada. Autorka chcąc pokazać zło posuwa się do takich opisów, na które się nie zgadzam. I co z tego, że dzieci wiedzą, że takie zachowania są niemożliwe. Te opisy są po prostu przesadzone.
Książka piękna, z morałem i dobrym zakończeniem ale mojemu dziecku nie polecę tej lektury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz