Książki o tematyce wojennej mają to do siebie, że na długo zapadają w pamięć czytelnika. Jeżeli dodać do tego, że bohaterem jest dziecko - pamięć będzie dźwigać brzemię takiej książki bardzo, bardzo długo. Książki takie mają bowiem bardzo często tragiczne przesłanie i nieszczęśliwe zakończenie. Otóż "Biegnij chłopcze biegnij" jest inne... zupełnie inne.
Bohaterem jest Srulik - mały żydowski chłopiec, którego poznajemy w getcie. Już na samym początku traci rodziców i zostaje sam jak palec. Udaje mu się uciec z getta, jednak każdy kolejny dzień to walka o przetrwanie. Wyjątkowość tej książki polega na tym, że ta walka o przetrwanie jest pokazana przez autora jako coś, co - jak na tamte czasy - jest zupełnie normalne. Autor tworzy swoistego rodzaju kronikę żydowskiego chłopca. Srulik żyje w lesie w zgodzie z przyrodą, biega na bosaka, żywi się darami natury, boi się, ucieka, głoduje, ryzykuje... wszystko opisane bez zbędnych emocji i tragicznych komentarzy. Tak los dał i już. Książka jest na tyle emocjonalnie dostępna, że w niektórych szkołach podstawowych jest lekturą dla klasy czwartej. Mały Srulik jest naprawdę prześladowany i nieszczęśliwy, ale język, którym autor operuje pozwala młodym umysłom zerknąć na wszystko trochę "zza firanki". Do tego wszystkiego książka naprawdę wciąga i czytelnik mocno zaciska kciuki za przetrwanie tego chłopca. Należy dodać że Srulik ma naprawdę szczęście. Zbiegi okoliczności i dobrzy ludzie, których spotykał na swej drodze pozwolili mu przetrwać ten okrutny czas i ... przekazać tę historię pokoleniom. Bo Srulik to prawdziwa postać. Autor książki usłyszał w Izraelu wspomnienia Jorama Friedmana, którym stał się własnie powieściowy Srulik. Gazeta Wyborcza opublikowała bardzo ciekawy artykuł o Friedmanie, który można przeczytać tu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz