To jest własnie powieść, którą się albo kocha, albo nienawidzi. Zaczęłam czytać ją razem z moją przyjaciółką w wersji elektronicznej. Ona - zachwycona i urzeczona pięknem tej powieści. Ja - coraz bardziej znudzona i chętna do rzucenia książki w kąt. Książka dłużyła mi się niepomiernie i choć dostrzegałam w niej to, co tak zachwyca większość czytelników, to jednak lektura męczyła mnie okrutnie. Nie ukrywam, że byłam zdziwiona, bo generalnie sagi lubię i pochłaniam je dość regularnie. Jednak porównanie "Krystyny córki Lavransa" do "Filarów Ziemi" jest dla mnie delikatnie rzecz biorąc przesadą i wielkim nadużyciem.
Opowieść zaczyna się w 1306 roku, a kończy w 1349 i zawiera historię życia Krystyny, córki Lavransa. Ojciec Krystyny był szanowanym i bogatym norweskim szlachcicem, osiadłym na dworze Jorund w północnej Norwegii. Trzy tomy powieści to trzy etapy życia Krystyny - "Wianek", "Małżeństwo", "Krzyż". Zwykłe życie, lecz tak wspaniale zajmujące - piękne, radosne dzieciństwo, miłość, narodziny dzieci, śmierci bliskich, tęsknota, powodzenie i upadki,trudne wybory i odwaga w kształtowaniu własnego życia.
Powieść jest trzytomowym dziełem wchodzącym w skład kanonu literatury skandynawskiej. Wielu pisze o niej: arcydzieło. Może i tak, ale mi jakoś nie podeszło do gustu. Przydługie opisy i nudne wydarzenia... skończyło się tak, że Dorota stanęła na rzęsach, aby mieć na półce papierową wersję, a ja w połowie drugiego tomu odpuściłam dalszą lekturę tej powieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz