czwartek, 8 marca 2018

"Spiżowy gniew", czyli fantastyka, jaką lubię

Kiedy sięgałam po "Spiżowy gniew" zastanawiałam się, czy dobrze robię. Trochę przerażała mnie okładka rodem z komiksów o Thorgalu, za którym, szczerze mówiąc, nie przepadam. Na szczęście z zasady nie pozwalam sobie na ocenę książek po okładce i ponownie przekonałam się, że to dobre podejście. Powieść bardzo mi się podobała i uważam, że to jedna z lepszych powieści fantastycznych, jakie ostatnio czytałam. 
Hatwaret to miasto, na czele którego stoi król Adrezar. Dwójka jego dzieci - książę Tyrsen i księżniczka Sarsana, żyją sobie błogo w dobrobycie królestwa. Jedno trochę kapryśne, drugie rozpuszczone - nie zdają sobie sprawy, jakie niespodzianki zgotuje im los w najbliższym czasie. Za Morzem Północnym położone jest Młodsze Królestwo Mesambria. Władcy obu królestw mają wspólnego przodka, ale nie przeszkadza im to toczyć waśni i sporów. Właściwie dopiero od niedawna królestwa żyją w pozornej zgodzie, ale wszyscy wiedzą, że niewielka iskra wystarczy, aby zniweczyć panujący spokój. Królewskie rodzeństwo, musi wiele poświęcić z dotychczasowego życia, aby pokój stał się trwały i przyniósł obu krainom szczęście. 
W tej skomplikowanej sytuacji politycznej pojawia się tajemniczy wędrowiec - Zahred. Jest znikąd, ale to nie ma znaczenia. Jego postać na stałe wpisze się w historie obu królestw. Zmieni on plany króla i wpłynie wyjątkowo mocno na życie naszych bohaterów, przeradzając się z nieznanego wędrowca w ważną osobistość. Ta postać to wisienka na torcie powieści. Zahred jest tak tajemniczy i tak "nieprzewidywalny", że zafrapuje każdego czytelnika. Z wielką przyjemnością śledziłam jego
kolejne ruchy i to, jak zjednywał sobie tych, których współpracy potrzebował. Oczywiście - jak to w literaturze fantastycznej bywa - metody i sposoby działania Zahreda były nieco tajemnicze i zgoła magiczne, ale to tylko dodawało smaczku całej historii. Zresztą powieść Zahredem się zaczyna (a początek jest naprawdę mocny) i na Zahredzie kończy co wyraźnie pokazuje, że to On trzyma karty.  
Pierwsze moje spostrzeżenie dotyczyło królewskiego rodzeństwa. Łączące ich uczucie nie należy raczej do miłości siostrzano - braterskiej. Miłość fizyczną traktują właściwie trochę jak rozrywkę, jednak można z całą pewnością stwierdzić, że nie pozostają sobie obojętni. Autor przedstawia kazirodczy związek jako coś zupełnie normalnego i niejako zmusza czytelnika do przejęcia swojego punktu widzenia. Z czasem zrozumiałam, że na potrzeby fabuły, takie podejście było konieczne, ale na początku było mi trudno.  
Przez sporą część powieści miałam wrażenie, że "Spiżowy gniew" jest trochę bajkowy. Jest król, księżniczka i czekający na nią za morzem książę... jest czarny charakter i intryga. Wszystko się zgadza. Nastrój bajkowy pryska gwałtownie, kiedy dochodzi do głosu wątek wojenny. Nagle ukazuje nam się inne oblicze powieści - bezwzględne i brutalne. Autor wyjątkowo gładko tłumaczy militarne zawiłości bitwy tak, że nawet ja - kobietka, której z militariami raczej nie po drodze - z ciekawością czytałam o dwóch armiach podchodzących się wzajemnie. Różnice w uzbrojeniu, w budowie łodzi czy też w metodach walki opisane są krótko i treściwie. Podstępy i triki stosowane przez obie armie w stosunku do siebie powodują, że opisy bitew nie są nudne i czyta się je wyśmienicie.  
Cała powieść obfituje w wydarzenia. Gołkowski bardzo sprawnie kieruje bohaterami i nie ma ani jednego momentu, w którym pomyślałabym o nudzie. Każde wydarzenie ma jakiś cel i doprowadza do kolejnych perypetii. Nie ma tu mdłych opisów i przestojów. Wszystko pędzi na łeb na szyję i zatrzymuje się dopiero na ostatniej stronie. Mocno. I  z przytupem. 
Na zakończenie dodam, że autor postąpił tak, jak lubię. Powieść jest całością, a czytelnik, zamykając okładkę (czy też czytnik) ma poczucie, że fabuła jest spójna, a historia zakończona. Jednak autor nie wszystkie nitki zakończył supełkiem. Ta jedna jedyna, gdzieś tam jest i prosi się, aby ja pochwycić i zbudować kolejną historię o Zahredzie....
Czekam :-) 
...połączy się z matką ziemią, z której wszyscy wyszliśmy na rozkaz wszechwładnych bogów i do której w końcu powrócimy. Bo taki jest odwieczny cykl narodzin, życia i śmierci. Bo każdy koniec jest zarazem nieuchronnym początkiem czegoś nowego.  

Mocne zakończenie, nieprawdaż? 

1 komentarz:

  1. "Spiżowy gniew" to przykład fantasy doskonałego. Akcja rozpędza się ze strony na stronę, a Gołkowski faktycznie świetnie kieruje bohaterami. To jedna z tych książek, od których bardzo trudno się oderwać. Polecamy wraz z Tobą! :)

    OdpowiedzUsuń