Jeffery Deaver kilka lat temu zachwycił mnie powieścią pt. „Pokój straceń”. Dziwna sprawa, ale pomimo istnienia wielu innych powieści jego autorstwa, jakoś nie sięgnęłam po nie mimo tego, że powieść bardzo mi się spodobała. Dopiero teraz, kiedy w moje ręce wpadła „Gra w nigdy” przypomniałam sobie „Pokój straceń” i ten dreszczyk emocji podczas lektury. Nie ukrywam, że zachęcił mnie również fakt, że to pierwszy tom nowej serii, której głównym bohaterem jest Colter Shaw, a to takie miłe zacząć serię od pierwszego tomu… J
Colter Shaw to łowca nagród. Zatrudnił asystentkę, której zadaniem jest wyszukiwanie ogłoszeń o osobach zaginionych i nagrodzie za pomoc w ich odnalezieniu. Kiedy dociera do niego ogłoszenie zdesperowanego mężczyzny szukającego pomocy w poszukiwaniu córki, nie waha się ani chwili. Szybko znajduje dziewczynę, jednak okazuje się, że tak naprawdę zaginięcie Sophie to tylko czubek góry lodowej. Aby rozwiązać zagadkę kolejnych zaginionych nieszczęśników, Colter musi zanurzyć się w ciemny i tajemniczy świat gier komputerowych, który – jak się okazuje – jest pełen możliwości działania nie do końca zgodnego z przyjętymi zasadami. Mroczne tajemnice i dominacja pieniądza są naprawdę sporą przeszkodą w dotarciu do celu.
Bardzo podobała mi się postać głównego bohatera. Colter wraz z rodzeństwem został wychowany na samotnej farmie, a towarzyszem jego dzieciństwa był tylko ojciec i dzika natura. Kiedy rówieśnicy siedzieli z głowami w smartfonach, on uczył się tropić i rozpoznawać ślady, a także chodzić w taki sposób, aby zaskoczyć przeciwnika. Z uznaniem czytałam o tym jak ojciec wręczył mu plecak, a następnie wywiózł wiele kilometrów od domu i zostawił samego z jednym celem: wrócić do domu całym i zdrowym. Jak się potem okazało, dobry duch nie opuszczał Coltera, a cała sprawa skończyła się dość niespodziewanie. Historia rodziny Shawa jest odkrywana przez autora wyjątkowo powoli a każdy odkryty element powoduje małe tsunami w postrzeganiu fabuły powieści przez czytelnika. Niewątpliwe dodatkowym smaczkiem jest pewna rodzinna tajemnica, która do końca powieści nie znajduje rozwiązania, a jedynie wzmacnia apetyt czytelnika na kolejne tomy.
Colter Shaw jest niezmiernie tajemniczą osobą. Od samego początku powieści wiadomo, że jego dzieciństwo było nietuzinkowe, a jego umiejętności rzadko spotykane, jednak nikt nie przypuszcza, że przeszłość jego rodziny położy się na życiu Coltera takim cieniem. Im głębiej sięgamy do fabuły, im bliżej końca, tym szerzej czytelnik otwiera oczy ze zdziwienia.
Trochę drażnił mnie świat gier komputerowych szczegółowo opisany w książce. Nie jest to nudne – w żadnym wypadku, ale jest tego dość sporo. W życiu nie przypuszczałam że to taki złotodajny biznes, a jednocześnie tak bezwzględny i okrutny świat.
„Gra w nigdy” zadowoli każdego czytelnika, który ma ochotę na dobrą kryminalną powieść. Polecam gorąco.
Ja też tak mam z kilkoma autorami, że zauroczyła mnie jakaś książka, obiecałam sobie, że przeczytam inne napisane przez nich pozycje, ale jakoś ciągle się nie składa. ;)
OdpowiedzUsuńSame dobre recenzje widziałam o tej książce, zaczynam czytać!
OdpowiedzUsuń