środa, 6 października 2010

Dzieciństwo w towarzystwie Pana Jana

Moja Starsza już w przedszkolu jako maluszek miała swoją rolę w przedstawieniu. Mianowicie była Groszkiem. Jej rola brzmiała następująco (w oryginale :-)) "Jak tam ziepo? Cioraz lepiej?" Była z tego bardzo dumna. Przedszkole jest specyficzne (wszystkie roczniki są w jednej grupie), więc co roku przedstawienie było powtarzane. I wiecie co? Dzieciakom wcale się  nie znudziło. I to jest własnie fenomen twórczości Jana Brzechwy. 
Do książki powracamy od lat. Co pewien czas Starsza ma dosyć magicznej prozy i stwierdza, że czas chyba poczytać jakieś wierszyki. No to czytamy. Wybór jest ogromny: "Samochwała", "Leń", "Entliczek - Pentliczek", ""Stonoga", "Kaczka - Dziwaczka" i wiele innych. Każdy z wierszy jest jedyny w swoim rodzaju. Zachwyca mnie prostota, elegancja rymów i wyjątkowe staranie o jakość wiersza. Te cechy są ostatnio naprawdę rzadko spotykane. Coraz częściej spotykam pięknie ilustrowane książki, w których wiersz jest tylko dodatkiem. Rymy są tak nieskładne, że aż ciężko się czyta. A tu nie - tu wszystko jest na swoim miejscu, a przyjemność jest podwójna. Dziecko słucha z rozdziawioną paszczą, a mama zachwyca się doborem słów i ogólnie.... całością.
Wiersze Pana Brzechwy mamy - jak widać na załączonym obrazku - w dwóch wydaniach. Jedno z mojego dzieciństwa, drugie wydane przez Wydawnictwo "Siedmioróg" z przepięknymi ilustracjami. Ostatnio czytanie wygląda w ten sposób, że ja czytam wiersz z książki mojego dzieciństwa, a Starsza wyszukuje w swojej pasujące obrazki. Wybuch entuzjazmu następuje w momencie, kiedy w obu książeczkach jest ilustracja. Tak jest na przykład przy wierszyku "Grzyby". Wierszyk znamy już prawie na pamięć, choć do najkrótszych nie należy... 

4 komentarze:

  1. Brzechwę z liskiem na okładce miałam i ja:) książeczka jednak została w domu rodzinnym, bo trafił mi się po latach wielu brat i on to właścicielem owej książeczki pozostał;)

    Odnośnie współczesnych tomików ze współczesnymi wierszykami dla dzieci zdanie mam podobne do Twojego - piękne rysunki (choć nie zawsze), które maja tuszować mierność rymów i brak płynności. Przykre to. I przykre też, że jednocześnie - przy braku dobrych wierszy dla dzieci - narzeka się na Tuwima i Brzechwę, na to, że wciąż uczymy dzieci rymów o świecie przestarzałym, przez co dziecko, zamiast zachwycać się super szybkim pociągiem ekspresowym, wzdycha do starej lokomotywy.

    A ja uczę dziecko swe tych rymów, kształcąc w nim wrażliwość na rytm w każdym wersie, na płynność sylab, na piękno słów. I nic, że opisują niekiedy świat, którego już nie ma; nie zawsze przecież trzeba pędzić przed siebie, brać pod uwagę tylko to, co teraźniejsze. I Tuwim, i Brzechwa pisali też o rzeczach uniwersalnych, myślę sobie, o cechach charakteru, nie tylko tych ładnych, ale i brzydkich, piętnując lub wyśmiewając je, o relacjach między ludźmi. Warto wracać do ich poezji.

    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też lubiłam Brzechwę od małego - jego wiersze mają tę magię i urok, są zabawne i mądre. A do tego świetnie się je czyta na głos, czasem to aż chce się je śpiewać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Brzechwę do dziś ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, jak to miło przeczytać, że kolejne pokolenie docenia twórczość Jana Brzechwy.

    "Proszę państwa, oto miś.
    Miś jest bardzo grzeczny dziś.
    Chętnie państwu łapę poda.
    Nie chce podać? A to szkoda."

    Niestety, ale moje "Sto bajek" nie dotrwało do dnia dzisiejszego. Na szczęście mam inne książeczki Jana Brzechwy, które kupowałam swoim dzieciom.

    OdpowiedzUsuń