sobota, 17 września 2011

Misja Wallenberga

"Wallenberg utrzymywał dyplomatyczne stosunki z każdym, z kim można było targować się o kolejne uratowane życie – z Eichmannem, z węgierskim rządem Horthyego, Strzałokrzyżowcami. Te kontakty stały się jedną z przyczyn tragedii szwedzkiego dyplomaty, który został aresztowany przez patrol sowiecki 13 stycznia 1945 roku w Budapeszcie."

Jestem osobą urodzoną w pokoleniu ludzi szczęśliwych. Nie mówię tu o zgorzkniałych jednostkach, ale ogólnie. Komunizm jest dla mnie wspomnieniem z dzieciństwa - gumy balonowe z historyjkami, oranżada w woreczkach i piosenka w szkole na apelu "My jesteśmy mali przodownicy..." A już wojna jest tylko i wyłącznie lekcją historii. Czy to dobrze? Na pewno tak. Natomiast zupełnie inną sprawą jest pamięć o tamtych czasach. W dzisiejszym kolorowym świecie młodzi ludzie nie bardzo mają ochotę mówić o okrucieństwach tamtych czasów. Właśnie dlatego książki o tematyce wojennej mają podwójną wartość. Po pierwsze pokazują kawał historii często od zupełnie innej strony niż powszechnie znana, a po drugie krzyczą: Pamiętajmy!
"Misja Wallenberga" to niesamowita książka. W swojej treści przeplata historyczne fakty przedstawione z zegarmistrzowską dokładnością z losami poszczególnych osób, które zawdzięczają Wallenbergowi życie. I tak czytelnik z roziskrzonymi oczami machą głową to tu to tam, próbując ogarnąć wszystkie fakty i historie mistrzowsko przeplatane ze sobą.
Węgry, rok 1944. Budapeszt - ostatnie miasto  w Europie, gdzie Żydzi jeszcze żyją i w miarę funkcjonują. Niestety kiedy do Budapesztu przybywa SS-Obersturmbannfurer Adolf Eichmann wszystko diametralnie się zmienia. Eichmann jest zwyrodnialcem, którego największym marzeniem jest zakończenie kwestii żydowskiej i odebranie od samego "Hitlera" gratulacji za dobrze wykonane zadanie. Musiał się bardzo śpieszyć bo klęska Niemiec była nieuchronna. Więc śpieszył się. Pociągami wysyłał ludność pochodzenia żydowskiego do obozów śmierci. Kiedy zabrakło pociągów wysyłał ich pieszo. Nie miało znaczenia to, że większość z nich umierała po drodze z zimna i wycieńczenia. Gdyby Eichmann nie napotkał na swojej drodze przeszkód bez wątpienia osiągnąłby zamierzony cel. Na szczęście naprzeciw niego stanął Raoul Wallenberg - szwedzki dyplomata, który za cel swojego życia obrał sobie obronę tej garstki żydów, którzy dotrwali do końcówki wojny. Jego przeciwnik to nie tylko Eichmann ale i ugrupowanie Strzałokrzyżowców, ludzi bez sumienia, którzy nie zawracali sobie głowy transportami i egzekucjami. Kiedy ziemia zaczęła palić im się pod nogami po prostu urządzali polowania. 
Wallenberg przybył do Budapesztu i z miejsca zorganizował grupę ludzi oddanych sprawie. Swoją działalność rozpoczął od drukowania na ogromną skalę dokumentów potwierdzających, że okaziciel jest obywatelem Szwecji i jako taki nie może być w żaden sposób nękany przez Niemców. Kiedy siła shutzpassów osłabła zaczął wykupywać całe kamienice, i ogłaszać że należą do Szwecji, a jako takie nie mogą być przedmiotem przeszukiwań. Niestety oprawcy byli coraz bardziej bezczelni. Wyłapywali ludzi prowadzili ich nad Dunaj i tam rozstrzeliwali wrzucając od razu ciała do rzeki. Wallenberg posunął się do tego, że w dole rzeki wyławiał ciała i ratował tych, którzy jeszcze żyli. 
Rzadko w recenzjach streszczam książki, ale ta książka zrobiła na mnie na tyle ogromne wrażenie, że musiałam przytoczyć z niej kilka zdarzeń. Książka jest obrazem walk dobra ze złem. Może to brzmi górnolotnie, ale tak właśnie jest. Ludzie upatrywali w Wallenbergu anioła, który pojawiając się zwiastował ocalenie. A on sam? On ratował tylu Żydów ilu w danej sytuacji mógł, a potem wracając z nimi płakał nad losem pozostałych, idących na niechybną śmierć. Opisy w książce robią niesamowite wrażenie, a odwaga Wallenberga po prostu poraża. Odwaga, która często zakrawała na bezczelność, zadziwiała nawet Niemców. Wallenberg potrafił żydów wręcz "wydrzeć" śmierci wchodząc pomiędzy ludzi ustawionych już pod ścianą, a karabiny i zabierając ich jako obywateli Szwecji. Każda strona wiedziała, że Wallenberg naciąga, wręcz kłamie, przymyka oko na nieprawdziwe dane podawane przez Żydów. Jednak szacunek do Jego osoby był tak wielki... Uwierzcie, książka budzi takie emocje, że można o jej treści pisać w nieskończoność.
Największą zaletą książki jest to, że nie pokazuje ona suchych historycznych faktów. Pomiędzy nimi można poznać losy dziewczynki, która wraz z rodzicami walczy o życie, młodej pary uciekającej śmierci spod kosy, i wielu innych osób. Autor pokusił się o przedstawienie losów ocalonych Żydów aż do czasów współczesnych. Szkoda tylko że Wallenberg nie dożył tych dni. On sam został wywieziony przez Sowietów do Moskwy by tam umrzeć w niejasnych okolicznościach. Wiele osób walczyło o prawdę co do okoliczności Jego śmierci. Nikomu nie udało się dotrzeć do prawdy. Co więcej - poszukiwania  prowadzone przez rodzinę i przyjaciół były politycznie bardzo niewygodne. Rząd szwedzki bał się upomnieć o Raoula, a szwedzki sekretarz Generalny ONZ stwierdził "Nie chcę wywoływać trzeciej wojny światowej z powodu jednej zagonionej osoby" 
Porażające. 
Książka została wydana  w serii "Gry Wojenne". Mam jak dotąd dwie książki wydane w tej serii i na tym nie poprzestanę. Obie pokazują jak pasjonująca może być historia. A co najważniejsze - obie nie pozwalają zapomnieć.


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak 

1 komentarz: