Taką zaskakującą książką jest też "Alicja w krainie czarów" Pomijam filmową wersję Disneya, czy też moją ulubioną wersję z Tiną Maorino w roli głównej. Książek o Alicji jest mnóstwo, przeróżnych wydań jeszcze więcej. Myślałam, że już mnie nic nie zaskoczy. A jednak.
"Alicja w krainie czarów" która ostatnio wpadła w moje ręce jest... nietuzinkowa. Zarówno w formie jak i w treści. Przede wszystkim jednak w formie. Kiedy wzięłam ją do rąk wiedziałam, że pod okładką jest coś niesamowitego. Zresztą - sama okładka przyciąga jak magnes. "Otwórz mnie a odkryjesz same niespodziewanki" - głosi napis. Efekt - każdy znajomy, który wziął książkę do ręki otwierał ją z niecierpliwością godną niejednego smarkacza. A w środku? Zobaczcie sami.
Wszystko się zgina, porusza, składa, rozkłada, przesuwa, otwiera a nawet są elementy które ... znikają! Popatrzcie na kota - efekt niesamowity prawda?
W książce jest mnóstwo tajemniczych drzwiczek za którymi jest ogród, kot i wiele wiele innych ciekawostek. Na każdej stronie są jakieś malutkie rysuneczki, wierszyki, notatki i liściki które powodują, że książkę można wertować kilkanaście razy i za każdym razem inny szczegół przyciągnie uwagę.
Treśc książki również jest nietuzinkowa. Generalnie jestem przeciwna jakimkolwiek skrótom i streszczeniom. Uważam, że robią wiele złego. Tymczasem w przypadku TEJ Alicji efekt był niesamowity. Starsza po przeczytaniu jej zażądała poznania jej siedmioletniego jestestwa z pierwowzorem Alicji. Wprawdzie fajerwerki szybko się wypaliły bo po przeczytaniu kilku stron właściwiej Alicji Starsza znudziła się, ale próba została podjęta.
Podsumowując - książka jest tajemnicza, przyciągająca, magiczna jednym słowem - cymes!