sobota, 29 marca 2014

Prawie siostry

Pani Maria Ulatowska pisze książki lekkie łatwe i przyjemne. Czy to zarzut? Absolutnie nie! Uważam, że takie książki też są potrzebne. Czytamy o inteligencji finansowej, inteligencji emocjonalnej, poznajemy historię drugiej wojny  światowej... ale przecież są osoby, które przy czytaniu chcą zwyczajnie odpocząć, wyluzować i wyłaczyć pewne partie mózgu, które po tygodniu pracy zaczynają się żarzyć na czerwono... Dlatego śmieszą mnie nieliczne komentarze np na portalu "Lubimy czytać" krytykujące prostotę i jasność książek Pani Ulatowskiej. Przecież nikt nikogo do niczego nie zmusza... A już wpis "czytałam wszystkie książki Pani Ulatowskiej i wszystkie są równie beznadziejne..." Hmmm... 
Najnowsza powieść Pani Marii Ulatowskiej jest klasyką "ulatowskiego" gatunku. Po zakończeniu liceum trzy przyjaciółki postanawiają, że pomimo zakończenia wspólnej nauki nadal będą umacniać swoją przyjaźń. Pomimo tego, że mieszkają blisko siebie i wcale nie mają zamiaru zaniechać spotkań ustalają, że co pięć lat będą spotykały się w tym samym miejscu w celu podsumowania dotychczasowych życiowych dorobków. Każda marzy o tym samym: dom z ogródkiem, gromadka dzieci, kochający mąż... jak większość z nas zapewne wie droga do tych celów często nie jest szeroka i usłana różami. 
Dziewczyny - jak to w życiu bywa - przeżywają wzloty i upadki. Mężczyzna marzeń okazuje się frajerem, pojawia się niechciana ciąża, rozwiane marzenia, śmierć... wszystko to nie ułatwia relacji między przyjaciółkami. Na szczęście są trzy, więc gdy dwie oddalają się od siebie na straży stoi ta trzecia...
Książka jest ciepła, wzruszająca - taka bajka dla żeńskiej części dorosłej populacji. Historia jest opowiedziana wprost bez upiększeń i udziwnień które - moim zdaniem - skierowałoby powieść w stronę ckliwego powieścidła. A tak mamy po prostu ciekawą powieść zdobywającą damskie serca. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz