niedziela, 15 marca 2015

Cicho sza... i powieść, która krzyczy emocjami

Powieść "Cicho sza" pochłonęła mnie, zachwyciła i zawładnęła mną do reszty, Należy do takich powieści przy których żałuję, że moje tempo czytania nie pozwala na pochłonięcie książki w ciągu jednego dnia. Zresztą nie jest w tym osamotniona. Każda powieść Lisy Scottoline jest właśnie taka. Otacza i omamia czytelnika jak pajęcza sieć muchę. Im dalej w treść tym gorzej. Nie można przestać, a bohaterowie nie chcą opuścić głowy, są wszędzie... 
Kiedy poznajemy Jacka wydaje się, że mężczyzna najgorsze ma już za sobą. Przetrwał utratę pracy, przetrwał trudny okres w małżeństwie - do naprawy pozostały jedynie stosunki z synem. Walcząc o przetrwanie Jack pozwolił, aby kontakty z chłopcem rozlazły się niczym znoszone kapcie. Obawiając się, że syn zupełnie się odsunie, Jack postanowił naprawić wspólne relacje. Kiedy Ryan poszedł do kina z paczką przyjaciół Jack postanawia go osobiście odebrać. W drodze powrotnej rozmowa nie bardzo się klei; dopiero temat prawa jazdy chłopaka porusza emocje obu panów. Ryan bardzo chciałby poprowadzić samochód ojca pomimo tego, że młodzieżowe prawo jazdy, które posiada, nie pozwala na prowadzenie samochodu po zmroku. Mimo tego Jack, po szybkiej ocenie sytuacji na drodze zgadza się. Niestety nie kończy się to dobrze. Chwilę potem chłopak potrąca śmiertelnie kobietę. Burza myśli przebiega Jackowi przez głowę, jednak gdy syn przyznaje się że chwilę wcześniej palił trawkę, decyzja jest właściwie podjęta. W imię ratowania przyszłości syna ojciec nie zawiadamia Policji, po czym przerażeni panowie, niezauważeni przez nikogo odjeżdżają z miejsca wypadku. Od tego momentu życie całej rodziny staje na głowie....
Cóż - nietrudno sobie wyobrazić co się dzieje dalej. Wyrzuty sumienia, niemożność życia z takim poczuciem winy, próby powrotu do codzienności, kolejne kłamstwa... straszne. 
"Cicho sza" to powieść do dyskusji, przemyśleń i analizy. Porusza bardzo trudny temat miłości do dziecka i tego, ile można poświęcić w imię tego uczucia. Problem jest taki, że nie każda decyzja podjęta pod wpływem chwili jest dobra, a jej konsekwencje mogą rzutować na całe życie. U Jacka konsekwencje są poważne - właściwie tragiczne.
Świetne pióro autorki powoduje, że od powieści nie można się oderwać. Zagadka goni zagadkę, a rozwiązanie jednej powoduje wstęp do kilku kolejnych. Akcja toczy się szybko, nie ma czasu na zastanowienie, ocenę czy analizę. Dopiero po zamknięciu książki przychodzi refleksja: Ciekawe jak ja bym postąpiła? Mistrzostwo tej powieści polega na tym, że autorka nie ocenia żadnej z postaci. Sucho i szybko przedstawia kolejne wydarzenia. A czytelnik? Czytelnik miota się z emocjonalną huśtawką. Rano boleje nad losem rodziny i współczuje całej trójce. Po godzinie czuje wściekłość na ojca i współczucie do syna. Po kolejnej godzinie uczucia zmieniają swoje miejsce i dochodzi żal do matki. I tak dalej i tak dalej... 
Świetna książka. Niebanalna, zmuszająca do myślenia, pozostająca w sercu i głowie. Na długo.

6 komentarzy:

  1. Dużo słyszałam o tej autorce, nie miałam tylko jeszcze okazji jej czytać :) nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro książka wzbudza takie emocje musi być moja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham ksiażki, które dają do myślenia! Mam nadzieje, że jeśli bede miała okazje do przeczytania tej książki, wzbudzi we mnie wiele emocji :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam za sobą powieści o podobnym schemacie, ale historie, które poznałam dotyczą jednak ochraniania dziecka przez matkę - chętnie spojrzę na tę sprawę z męskiej perspektywy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę w końcu poznać jakąś książkę tej autorki. Ta pozycja mnie bardzo kusi :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też mi się bardzo podobała, ja ogólnie lubię Lisę Scottoline :-) Zapraszam do mnie na bloga :-)

    OdpowiedzUsuń