Co za książka... trudno napisać, tak po prostu, czy dobra czy zła. Niewątpliwie tajemnicza i niespotykana. Książka, której lektura budzi mroczne myśli. Nie wiem dla jakiej grupy wiekowej powstała. Moim zdaniem po lekturę powinni sięgnąć dopiero gimnazjaliści, choć dodam, że ja przeczytałam ją za namową mojej jedenastoletniej córki.
Poznajemy dzieci zamieszkujące małą mieścinę o nazwie Młyny. Miasteczko jest właściwie wymarłe. Z nieznanych przyczyn nic tu nie rośnie i nie rozwija się. Większość mieszkańców wyprowadziła się do większych miast, a porzucone domy straszą pustymi oknami. Dzieci zamieszkujące młyny bawią się same ze sobą nie wymagając od życia zbyt wiele. Najmłodsza Mela jest dzieckiem "innym", wymagającym stałej opieki. Pewnego dnia Mela wypowiada dziwne słowa i od tego momentu we Młynach wszystko się zmienia. Dorośli znikają, przedmioty "ożywają" a w lipcu pada śnieg. We Młynach pozostają tylko dzieci i babcia. Oczywiście dzieci zarządzają akcje ratunkową, której przebieg prowadzi ich wprost do czarnego młyna.
Czarny młyn to thriller dla młodszych odbiorców. Atmosfera powieści jest tak gęsta i mroczna, że ciarki przechodzą po plecach. Ważne jest to, że oprócz ciekawej i nieco strasznej przygody powieść mówi też o ważnych rzeczach: o miłości, szacunku, o strachu przed porzuceniem, o poświęceniu i o godności.
Uważam, że nagroda przyznana w II Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren, zorganizowanym przez Fundację -"ABCXXI - Cała Polska czyta dzieciom" jest naprawdę zasłużona. To książka inna niż wszystkie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz