Olaf Lubaszenko do niedawna kojarzył mi się tylko i wyłącznie z aktorstwem. Sympatyczny, młody człowiek o ujmującym uśmiechu, grający w filmach o różnorodnym charakterze. Najbardziej w pamięci utkwiła mi rola z filmu Pasikowskiego "Psy". Nawet nie zauważyłam kiedy Pan Lubaszenko zniknął z ekranu. Ostatnio w moje ręce trafiła książka "Chłopaki niech płaczą" z uśmiechniętą twarzą trochę starszego Pana Olafa na okładce. Długo się nie zastanawiałam. Pomijając moją sympatię do Pana Lubaszenki na wyborze zaważyło też Wydawnictwo, które wydało tę książkę. Prószyński i spółka w kwestii książek "ludzkich" jest w mojej ocenie mistrzowskie. Ostatnio czytana książka o Panu Michnikowskim podbiła moje serce i byłam pewna, że teraz też się nie zawiodę. Miałam rację.
Wywiad - rzeka to forma, która bardzo mi odpowiada. W książce "Chłopaki niech płaczą" po drugiej stronie mikrofonu stanął Pan Paweł Piotrowicz - dziennikarz muzyczny i filmowy znany m.in. z portalu Onet.pl. Książka podzielona jest na 22 rozdziały, w których panowie poruszają różne tematy. Jest o zdrowiu, o miłości i o piłce nożnej będącej wielką pasją Pana Lubaszenki, Każdy rozdział dotyka życia zarówno z tej wesołej jak i smutnej strony.
Pierwsze, co mnie zaskoczyło, to subtelność z jaką autor i bohater wywiadu prowadzili rozmowę. Kiedy Pan Paweł Piotrowicz zadawał niewygodne pytania Pan Lubaszenko z prostotą i klasą wskazywał, że tej granicy nie należy przekraczać. Oczywiście, uchylał drzwi, ale tylko na tyle na ile było konieczne. Nie żalił się, nie utyskiwał na zło całego świata. Tłumaczył i opowiadał o chorobie i samotności jednak czynił to tak po ludzku. Dlatego tylko w małych słówkach i wielu niedomówieniach czytelnik dowie się o chorobie Pana Lubaszenki czy też jego życiu prywatnym. Kiedy tylko rozmowa schodziła na "niebezpieczne tory" Pan Lubaszenko zgrabnie kierował ją w inną stronę.
Nie zabrakło śmiechu, dykteryjek i zabawnych sytuacji. Sceny z życia aktora (i reżysera) budziły często mój uśmiech i poprawiały nastrój. Niestety - jak to w życiu bywa - nie brakuje też historii smutnych, a nawet dramatycznych.
Kiedy skończyłam lekturę moja sympatia do Pana Lubaszenki jeszcze wzrosła. To skromny, przesympatyczny człowiek ceniący piękne chwile, które są tak bardzo ulotne. Problemy i troski bierze za rogi i stara się z nimi walczyć. To gawęda o życiu jakich wiele - pełnym radości i smutków - opowiedziana słowami, które dotrą do każdego czytelnika. To historia o bardzo wartościowym człowieku. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz