wtorek, 11 sierpnia 2015

Rewelacyjna Wyspa

Nie wiem jak to jest, że zasiadając do lektury książki już po kilku stronach - często nawet akapitach - wiadomo, czy czeka nas próba przetrwania (by dotrzeć do końca), delikatna wycieczka, czy też wspaniała przygoda. Lekturę "Wyspy" zaczęłam siedząc na tarasie - ot tak na chwilkę przycupnęłam z książką. Tylko zacznę - pomyślałam. No i poszło. Wstać trudno, oderwać się od czytnika trudno, nawet kolację Młodszemu robiłam z nosem w książce. Powieść wciągnęła mnie niesamowicie. Od pierwszych stron czuć było właśnie wielką przygodę. A niby taka zwykła książka... 
"Wyspa" to początkowo dwie książki, które trudne ze sobą połączyć. Wątek współczesny rozwija się bardzo dynamicznie. Poznajemy małą Maxime Dupont, która wychowywana jest przez ojca. Mama umiera w trakcie porodu, a tata robi wszystko co w jego mocy, aby dać małej dziewczynce dom. Kocha ją najbardziej na świecie i zrobi wszystko żeby Maxime była szczęśliwa. Jest jednak tylko ślusarzem i zdaje sobie sprawę, że z dochodów z maleńkiego warsztatu nie wychowa dziewczynki. Postanawia nawiązać kontakt ze znajomymi z przeszłości. Wracają złe wspomnienia, za którymi idą złe czyny. Skutek jest taki, że Max zostaje sama. Wszystko okrywa tajemnica, wkoło Maxime robi się mroczno, a powieść zmienia się w wysmakowany kryminał. Zagadka jest skonstruowana w sposób przemyślany i pogrążający czytelnika w domysłach. 
Ale żeby nie było za łatwo, wątek Maxime przeplatamy jest historią Lumi. Powiem Wam, że ten wątek mnie zaskoczył. Wyjątkowo zaskoczył. Lumia jest nieodkrytą wyspą zamieszkiwaną przez wyjątkowo przyjazny i inteligentny lud. Społeczeństwo jest świetnie zorganizowane, każdy ma wyraźnie wyznaczone miejsce w społeczności. Co pewien czas na Lumię przenika osoba z zewnątrz, co pozwala mieszkańcom rozwijać swoje umiejętności i technologie. Mieszkańcy wcale nie mają ochoty na kontakty z osobami z zewnątrz, a organizacja ich życia zachwyca czytelnika. Co łączy te dwa wątki i jak zakończy się wstrząsająca historia Maxime? 
Co mnie najbardziej urzekło? Autorka żongluje klimatem panującym w powieści w sposób niespotykany. Kiedy bohaterów spotyka coś złego - powieść jest po prostu smutna. Kiedy jest dobrze, serce czytelnika się raduje. Zachwycające są opisy mieszkańców Lumi. Aż chce się wsiąść w samolot... Kiedy trzeba czytelnik znajduje się w stanie sielankowej błogości, a już za kilka stron jego serce ogarnia wściekłość.
Powieść mnie zachwyciła. Rzadko kiedy mam w ręku tak mistrzowskie połączenie dwóch wątków. Historie początkowo różnią się właściwie wszystkim - od klimatu począwszy na sposobie narracji skończywszy. Wydawałoby się, że tak duże różnice w poszczególnych wątkach będą przeszkadzać. Nic bardziej mylnego! Autorka bardzo umiejętnie buduje poszczególne części powieści. Rozdziały kończą się tak, aby nie dać czytelnikowi wytchnienia. Kiedy kończy się jeden wątek, ciekawość zżera, co dalej, a jednocześnie człowiek cieszy się, że wraca do poprzedniego wątku licząc na jakieś rozwiązanie sytuacji. A tu nic z tego.... 
Powieść czyta się jednym tchem. Akcja przenosi czytelnika pomiędzy epokami w tempie błyskawicznym. Zwroty akcji są tak szybkie, że nie ma czasu na przemyślenia. Kiedy na początku powieści umarł jeden z bohaterów pomyślałam: No nieźle, uśmiercić głównego bohatera już na początku... Okazało się, że byłam w błędzie. Tu każda postać jest ważna, nie ma zbędnych osób, zbędnych miejsc i niepotrzebnych opisów. Każdy bohater, każda rzecz jest po coś, a jej istnienie ma swój cel. To tak jakby oglądać na wystawie najlepsze zdjęcie. Nie ma tu elementów zbędnych, a wszystkie razem tworzą mistrzowską całość. Taka właśnie jest "Wyspa". 
Jest tylko jeden element, który mi się nie podoba - okładka. Dlatego apeluję - nie oceniajcie książek po okładkach ! :-) 

1 komentarz: