Lekarz to niewątpliwie osoba, której pacjent musi ufać. To chyba jedyna osoba na świecie, której ufamy jeszcze Jej nie znając. Przecież idąc do specjalisty nie znamy gościa, a bez problemu w razie potrzeby otwieramy usta, zdejmujemy bluzkę, a nawet stajemy przed nim w samych gatkach (lub bez). Ileż trzeba mieć odwagi, żeby być lekarzem, ile cierpliwości i umiejętności podejmowania szybkiej decyzji potrzebnych jest do tego, aby leczyć, a nawet ratować ludzkie życie. Naprawdę podziwiam i może właśnie dlatego lubię książki (filmy też :-)) z medycyną w tle. "Stulecie chirurgów" "Pacjenci" czy "Komórka" to pozycje obowiązkowe. Nie ukrywam, że do lektury książki "Złączeni" w pierwszej chwili przekonała mnie okładka. Oczekiwałam książki z medycyną w tle, jakich na półkach wiele. Jakże się myliłam!
Charlotta jest lekarzem w miejskim szpitalu. Zawodowo spełniona; prywatnie niestety nie do końca. Jest samotna, ale ma obok siebie kogoś. Jest szczęśliwa, ale nie w pełni. Stanowczo czegoś w jej życiu prywatnym brakuje. Nie ulega wątpliwości, że w jednym jest profesjonalistką - w leczeniu pacjentów. Dlatego właśnie kiedy pod jej opiekuńcze dłonie trafia kobieta z bardzo rozległymi obrażeniami Charlotta nie może pogodzić się z własną bezsilnością. Pacjentka jest ofiara wypadku drogowego. Jej dane nie są znane, nikt z rodziny jej nie poszukuje. Stan pacjentki doprowadza lekarzy do odwiecznego dylematu: czy podtrzymywać sztuczne życie utrzymywane tylko przez maszyny? Czy pozwolić kobiecie spokojnie odejść? Charlotta walczy jak lwica dążąc do poznania tożsamości kobiety i tym samym uratowania jej życia. Nie przypuszcza ile mają ze sobą wspólnego...
A oto Raney - dziewczynka porzucona przez matkę i wychowywana przez samotnego dziadka. Dziecko jest szczęśliwe, biega po polach, pływa w rzece, łazi po drzewach. Przeżywa też pierwsze miłości i rozczarowania. Poznajemy dzieciństwo Raney i towarzyszymy jej przez jej poplątane życie. Jej losy przeplatają się z losami Charlotte i czytelnik bardzo szybko zaczyna podejrzewać, co łączy te dwie kobiety. Kiedy jednak te podejrzenia się sprawdzają to i tak czytelnik szeroko otwiera oczy ze zdumienia i zaskoczenia. Bo niby wiedział, co się szykuje, ale nie przypuszczał, że...
Powieść porusza bardzo trudne tematy: życia śmierci, choroby, szacunku do drugiego człowieka... Wszystko to przedstawione jest ciężkim językiem. Nie ukrywam, że brnęłam przez powieść dość żmudnie. Nie odbierałabym tego jednak jako wadę powieści. Ta trudność i mroczność języka nadaje całej książce specyficzny klimat. Kojarzycie jesienną mgłę o poranku? Taką, która oblepia dłonie wilgocią, a człowiek ma wrażenie, że można ją kroić nożem? Taki właśnie jest klimat tej powieści. Wchłania i nie chce wypluć.
Zachwyciła mnie dwutorowość powieści. Autorka początkowo prowadzi losy dwóch kobiet po dwóch równoległych liniach. Przychodzi jednak moment, kiedy te linie przecinają się, potem znowu, aż w końcu tak się plączą, że pogubiłam się, kto jest kim. Kiedy do tego dodamy zupełnie inny wydźwięk emocjonalny obu wątków otrzymamy mieszankę iście wybuchową. Nie zmienia to faktu, że książka stanowi idealną całość i ocena każdego wątku z osobna mija się z celem.
Podsumowując: świetna, klimatyczna książka zawierająca łyżkę medycyny, szczyptę filozofii, garść sztuki i niewielką dawkę psychologicznych rozważań. Całość tworzy świetną powieść, którą naprawdę polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz