Kiedy byłam w ciąży ze Starszą płakałam kiedy tylko był ku temu najmniejszy powód. Płakałam na filmie, po filmie (bez względu na to czy był wzruszający czy nie), płakałam nad rozdeptaną mrówką, podartą kartką, biedną biedronką... nad dosłownie wszystkim. Jedyna rzecz, która mnie nie mogła wzruszyć do łez to książki. Po prostu przerywałam w odpowiednim momencie tak, aby nie doprowadzić się do łez. Z zasady nie płaczę nad książkami. Wyjątków jest dosłownie kilka. Teraz dołączyłam do listy wyjątków "Złoty sen". Tak pięknej, wzruszającej książki, która niesie ze sobą tyle emocji dawno nie czytałam.
Wszystko sprowadza się do Lili - nieszczęśliwej, ekscentrycznej i wiecznie narzekającej właścicielki pensjonatu, która w pięknych latach siedemdziesiątych przyjmowała na lato cztery kobiety. Każda z nich była obarczona inną historią. Wszystkie przyjeżdżały do Lili odetchnąć po całym roku ciężkiego życia. Któregoś lata jedna nie przyjechała, potem kolejna.... obecnie willa zarosła kurzem, a z pensjonariuszek pozostało jedynie wspomnienie. Do czasu. Pewnego dnia willę odwiedza Ada - córka jednej z dawnych letnich bywalczyń. Przyjechała po nowe życie. Owiana tajemnicą nie zdradziła, co się właściwie takiego wydarzyło, że porzuciła dom i rodzinę na rzecz wspomnień. I tak zaczyna rosnąć drzewo wydarzeń. Splot przypadków i zbiegów okoliczności łączy ze sobą poszczególne osoby. Połączenia są delikatne i wyrafinowane, a jednocześnie tak przemyślane, że czytelnika trafiają w samo serce. Bo któż w zrozpaczonej kobiecie pozbawionej złudzeń i sensu życia, rozpozna wesołą przyjaciółkę z dzieciństwa? Kto zrozumie, dlaczego dwie kobiety przez sześćdziesiąt lat nie potrafią przerwać milczenia? I co mają do tego rodowe kosztowności? Jakby było mało - pojawia się też zlecenie morderstwa, co wcale nie oznacza, że książka nosi w sobie cechy kryminału. Nie - złe zamiary odkryte zostają przypadkowo, ale to własnie ten przypadek rozkręca spiralę wydarzeń.
Piękna książka pokazująca jak niewiele znaczy powiedzenie "każdy jest kowalem swego losu". Oczywiście, że o szczęście trzeba walczyć, ale często wydarzenia obok nas skutecznie tej walce przeciwdziałają. Powieść swoim zapachem i nastrojem przypomina słoneczny listopadowy poranek - lekko zamglony ze światłem walczącym o dotarcie do naszych dusz.
Jestem zachwycona pięknym językiem, bogatym słownictwem i precyzją budowania nastroju wydarzeń. To powieść trochę smutna, trochę nostalgiczna. Po prostu piękna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz