niedziela, 7 sierpnia 2016

Nienachalna z urody

Książki Pani Marii Czubaszek do tej pory pochłaniałam jak ciepłe bułeczki. "Blog niecodzienny", "Boks na Ptaku", "Na wyspach Hula Gula" czy też "Każdy szczyt ma swój Czubaszek" - każda z tych książek powodowała pisk zachwytu i szybką myśl o konieczności posiadania ich w swojej biblioteczce. Każda z nich świetna, dowcipna, błyskotliwa, z niespotykaną szczyptą ironii (dla niektórych ta szczypta raczej chochlę przypomina) i z przenikliwą oceną obserwowanego świata. Autorka ma bardzo sprecyzowane poglądy - zarówno polityczne jak i te dotyczące tematów konfliktowych, dzielących społeczeństwo. Nie wątpię, że Pani Maria Czubaszek nie u każdego budzi ciepłe uczucia. Ja jednak osobiście uwielbiałam ją. Szkoda, że już nic nie napisze....   
"Nienachalna z urody" to swoiste rozliczenie się z dotychczasowym życiem. Czytając rozdział po rozdziale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Pani Maria tą książką żegnała się ze swoimi czytelnikami i fanami. Już we wstępie znajdujemy takie zdanie: 
"Ta książka to również swego rodzaju last minute. Jeszcze dzisiaj żyję, ale jutro może mnie szlag trafić. Poza tym wszyscy wokół są młodzi i pełni zapału, ja nie jestem młoda, a do tego jestem pesymistką. Uważam, tak samo jak mój ukochany Woody Allen, że świat zmierza do katastrofy, a życie jest jak nogi. Niezależnie od tego czy krótkie, czy długie, zawsze są do dupy."
"Nienachalna ..." rozpoczyna się od anegdot związanych z urodą Pani Czubaszek i Jej podejściem do kobiecości i feminizmu. Potem jest tylko lepiej. Perypetie związane z nazwiskiem, pierwsze zarobione pieniądze (za zjedzenie szpinaku), koszmar młodości jakim były prywatki - to wszystko wprowadza nas w dorosły świat Pani Marii. A tu, w dorosłym świecie jest baaaardzo ciekawie. Mocne poglądy na wiele spraw w połączeniu z dość specyficznym podejściem do zwykłego życia stworzyły mieszankę iście wybuchową. Opisywać nie będę (zapraszam do lektury) ale dodam, że wiele sytuacji i poglądów opisanych w "Nienachalnej..." zaintrygowało mnie i zbulwersowało. Każdy wie, że Pani Maria usunęła ciążę, ale uważam (pomimo tego, że nie jestem przeciwniczką aborcji), że obnoszenie się i powtarzanie tego w co drugim rozdziale jest po prostu niesmaczne. Podobne odczucia miałam, kiedy Pani Maria pisała o swoich relacjach rodzinnych i podejściu do zdrowia. No nie, po prostu nie! Wszystko we mnie protestowało. W końcu uznałam, że to książka p. Czubaszek i albo przyjmuję ją taką, jaka była, albo odkładam książkę na półkę. Od tego momentu czytało mi się dużo łatwiej. 
Książka przesiąknięta jest dykteryjkami, dowcipami i żartami, w które obfitowało życie Pani Marii. Niektóre fragmenty doprowadzały mnie do łez. Chichrałam się tak, że nie byłam w stanie przeczytać mężowi danego fragmentu. 
"Nienachalna z urody" to nie tylko słowa. Zamieszczono sporo zdjęć i twórczości Pani Marii. Wszystkie te utwory stanowią miłą przerwę w poznawaniu życia i poglądów autorki. Najczęściej są to po prostu skecze autorstwa Pani Czubaszek często znane z radiowych stacji. Moją uwagę przeciągnął rysunek zająca (a właściwie Pana Zająca i Pani Zając), może dlatego, że autorstwa Pana Lutczyna. No boski po prostu :-))) 
Na zakończenie dodam, że po raz pierwszy odczułam przewagę papieru nad e-bookiem. Otóż w książce znajduje się sporo tekstów przedstawionych w maszynopisie. Oczywiście jest to fotografia, co oznacza, że w moim Kundelku nie mogłam powiększyć czcionki. Efekt? Wiele z tych maszynopisów jest w wersji elektronicznej po prostu nieczytelnych...
Wszystkim Wam gorąco polecam. Nieważne czy papierową wersję, czy e-booka. Ważne, że to kawał dobrej literatury pokazujący nam sylwetkę kobiety, której niestety nie ma już wśród nas... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz