Ja wiem, że to czytadło i wiem, że w dodatku babskie. (choć tu mam pewne wątpliwości, czy aby na pewno) Wiem również, że nie jest to może najbardziej ambitna literatura na świecie. Ale powiem Wam, że nie bardzo się tym przejmuję. Przyjemność z czytania tej książki miałam ogromną i uważam, że nawet Ci, których naklejka na okładce o treści "Kobiety to czytają" w jakikolwiek sposób zniechęca, powinni spróbować.
Eric Parrish jest psychiatrą, który oprócz prywatnej praktyki jest również ordynatorem szpitala na przedmieściach Filadelfii. Prowadzi udane życie z żoną i córeczką, którą kocha nad życie. Jego życie zawodowe jest pasmem sukcesów. Do czasu. Pewnego dnia wszystko wali się Ericowi na głowę. Od naszego bohatera odchodzi żona zabierając ze sobą dziecko. Wprawdzie początkowo wydaje się, że opiekować się będą małą wspólnie, ale szybko okazuje się, że ze strony matki nie wszystko odbywa się uczciwie. Podobnie w życiu zawodowym wskutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności Eric spada z piedestału na samo dno. Cóż, na pierwszy rzut oka niewiele pozostało z dotychczasowego życia Erica. Na szczęście nasz bohater nie poddaje się i uparcie dąży do odzyskania tego wszystkiego, co utracił.
Cóż, to był jedyny moment powieści, kiedy czytałam z lekkim niesmakiem. Dlaczego? Otóż nasz bohater niczym feniks wstał z popiołów i z ogromnym zaangażowaniem rzucił się w wir prac i działań mających na celu przywrócenie swojego życia do stanu poprzedniego. Niestety - dla mnie naciągane. Nie znam ludzi, którzy mają tyle samozaparcia i siły w sobie, aby tak szybko pozbierać się po tylu klęskach. Kiedy jednak przebrnęłam przez ten moment, powieść ponownie zaczęła mnie wciągać, aby na samym końcu wystrzelić z armaty. Zakończenie jest przemyślane od samego początku, intryga tkana jest od pierwszych stron; delikatnie, ale stanowczo. Wszystkie zdarzenia, które do tej pory wydawały się czytelnikowi niezwiązane ze sobą, nagle wskakują na swoje miejsce. Świetna sprawa.
Obok perypetii Erica mamy w książce sporo wątków pobocznych, równie wciągających jak wątek główny i oczywiście przeplatających się z losami głównego bohatera. Max Jakubowski, który po utracie ukochanej babci nie może poradzić sobie z rozpaczą i wpada w odmęty własnej psychiki. Codzienność szpitala i oddziału prowadzonego przez Erica Parrisha... to wszystko kręci się wkoło siebie tworząc ciekawą i wciągającą mieszankę, gotową do podania czytelnikowi.
Dodam jeszcze, że powieść jest przepełniona wieloma szczegółami z zakresu psychologii i psychiatrii. Właściwie od samego początku widać, że autorka przygotowała się do tematu i nie ma tu nic przypadkowego. Z wielką przyjemnością, a zarazem przerażeniem śledziłam losy Maxa, który był bardzo inteligentnym chłopcem cierpiącym jednoczesne na nerwicę natręctw. To niesamowite, jak niezbadana jest ludzka psychika i z jakimi zachowaniami człowiek musi się zmierzyć.
Proza Lisy Scottoline zajmuje w mojej biblioteczce bardzo zaszczytne miejsce, a lektura "Mów do mnie" upewniła mnie w przekonaniu, że autorka w pełni na to miejsce zasłużyła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz