Każde dziecko zna baśnie Andersena. Ziarnko grochu pod materacem księżniczki, biedny słowik czy też goły, jak święty turecki, cesarz - wszystko to, jak kraj długi i szeroki znane jest sporej rzeszy odbiorców. I co ciekawe - zarówno starsi jak i młodsi niezmiennie zachwycają się ponadczasowością baśni Andersena.
Mój synek - dumny uczeń klasy drugiej - jako lekturę miał zadaną jedną baśń Andersena do przeczytania (ubolewam, że tylko jedną, ale zacisnęłam zęby). W nagrodę za samodzielne przeczytanie wcale nie najkrótszej baśni o "Dzielnym cynowym żołnierzyku" mój synek otrzymał możliwość posłuchania innych baśni podczas zabawy klockami Lego. I nie myślcie, że to ja byłam lektorem. Nic z tego.
Jakiś czas temu w moje ręce wpadła płyta CD pt. "Królowa Śniegu i inne baśnie". Płyta zawiera 17 baśni - tych najpiękniejszych i najbardziej znanych. Na początek spotkamy Królową Śniegu wraz z Kajem i Gerdą, posłuchamy Słowika, potowarzyszymy małej syrence i odwiedzimy dziewczynkę z zapałkami. Są też znane wszystkim baśnie o dzikich łabędziach, latającym kufrze, Calineczce i dzielnym cynowym żołnierzyku. Do wyboru do koloru!
Baśnie zawarte na płycie to piękne, klasyczne wersje. Nie ma mowy o nowoczesnych przeróbkach. Na pewno jest to zasługa Franciszka Mirandoli i Cecyli Niewiadomskiej, którzy z klasą i dbałością o piękno naszego języka dokonali tłumaczenia baśni. Poszczególne nagrania zachwycają piękną polszczyzną i wspaniałymi głosami lektorów. Szkoda, że nigdzie nie znalazłam spisu osób czytających baśnie. Ta grupa lektorów zrobiła kawał naprawdę dobrej roboty. Baśnie czytane są pomału, z bardzo ciepłą modulacją głosu. W każdym zdaniu słychać emocje - to nie jest wyklepane od niechcenia. Każda baśń przeczytana jest tak, że nawet mój Młodszy słuchający "Słowika" przy zabawie klockami potrafił skupić się i wysłuchać nagrania na tyle uważnie, aby umieć mi opowiedzieć, o co w baśni chodziło.
Nagrania trwają prawie półtorej godziny. Te baśnie, które są krótkie, nagrane są jako całość. Dłuższe baśnie podzielono na kilka części tak, aby w razie potrzeby przewinięcia (bo przecież siku i picie jest nieodzowne podczas słuchania) można było w prostu sposób odnaleźć miejsce, w którym dziecko straciło wątek.
Na zakończenie dodam, że mój synek zabłysnął na lekcji znajomością tylu baśni. Pani nauczycielka doceniła umiejętność opowiadania nie wnikając, czy baśnie zostały przeczytane czy wysłuchane. Co więcej - zrobiła dzieciom lekcję z baśniami, podczas której ułożyła dzieciaki na dywanie wśród poduszek i puściła im kilka baśni z naszej płyty. Podobało się - nawet bardzo! Zresztą posłuchajcie sami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz