sobota, 17 grudnia 2016

Mischling czyli kundel

Po lekturze tej książki zastanawiałam się, ile w niej prawdy, a ile fikcji literackiej. Sprawdziłam (oczywiście) opis na skrzydełkach i przyjęłam do wiadomości, że treść książki jest fikcją, a główne bohaterki są wytworem wyobraźni. Niestety jakoś to do mnie nie dotarło. Główne bohaterki Perła i Stusia może w rzeczywistości nigdy nie istniały, ale cała otoczka opisana wokół ich postaci jest przecież każdemu znana, a ich losy były przeznaczeniem wielu tysięcy dzieci. Co więcej - opisy obozowego życia i eksperymentów doktora Mengele są tak szczegółowe i realne, że przez cały czas lektury płakać mi się chciało nad losem tych biednych ludzi.  
Stusia i Perła są bliźniaczkami w pełnym tego słowa znaczeniu. Dwie identyczne dziewczynki ani na chwilę nie rozstają się ze sobą. Oczywiście różnią się trochę charakterem - jedna z nich jest bardziej dominująca od drugiej, ale nie zmienia to faktu, że dla przeciętnego obserwatora stanowią swoje lustrzane odbicie. Kiedy wraz z matka i dziadkiem trafiają do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, już na peronie zostają oddzielone od dorosłych i skierowane do baraku, w którym mieszkają bliźniaki znajdujące się pod opieką doktora Mengele. Tam bardzo szybko muszą nauczyć się obozowego życia. Nikt się nad nimi nie lituje, a przecież i tak (jako dzieci doktora Mengele) wiodą dużo lepsze życie niż inni więźniowie.  
Narracja tej powieści prowadzona jest naprzemiennie. Każda z dziewczynek w odmienny sposób widzi obozową rzeczywistość. Jedna z nich zamyka się w sobie, druga stara się walczyć, chronić siostrę przed brutalnością otaczającego je świata. To powoduje, że tak naprawdę mamy dwie powieści - jedną w barwach różowych (choć trudno mówić  o optymiźmie), a drugą szaro czarną, trochę smutniejszą, choć nadal bardzo waleczną. Oba wątki przybliżają nam życie obozowe, które nie oszczędza dziewczynek. Jako identyczne bliźniaczki są dla doktora Mengele naprawdę łakomym kąskiem. Oprawca przeprowadza na dzieciach badania, których pomysłowość przeraża. Opisywać nie będę, bo na samą myśl że mam do tego wrócić choćby we wspomnieniach mam gęsią skórkę. Dziewczynki jednak walczą. Walczą na tyle mocno, na ile pozwalają im ich małe wychudzone ciałka i wola przeżycia.  
Książka wzbudziła we mnie falę emocji i uczuć. Za każdą stroną i po każdym akapicie miałam ochotę rzucić ją w kąt, a jednocześnie nie mogłam się od niej oderwać. Dziewczynki zachwycają swoja niewinnością i wzajemnym uzupełnianiem swoich działań. Należy jednak podkreślić, że obie wykształciły w sobie zupełnie odmienne instynkty mające pomóc przetrwać. Umówiły się, że jedna z nich odpowiada za radość, druga za smutek; jedna za dobro druga za zło. Dodałabym, że jedna z nich to przeszłość, druga - przyszłość. Ten podział bardzo widoczny jest w chwilach kryzysu, który każda z nich przeżywa odmiennie. 
Trudno opisać drugą część książki ponieważ zbyt wiele zdradzę ale nie mogę oprzeć się stwierdzeniu, że książka "Mischling czyli kundel" to nie tylko obóz koncentracyjny i eksperymenty doktora Mengele. Ta książka nie jest o tym, co się wydarzyło, ale o tym że "...pomimo tego, że się wydarzyło". Muszę, po prostu muszę podsumować - powieść ta mimo wszystko jest dowodem na to, że pomimo wielu ofiar, zawsze zwycięża dobro. 

1 komentarz:

  1. Takie powieści zawsze rozstrajają mnie emocjonalnie, ale bardzo mnie do nich ciągnie, więc na pewno zechcę poznać tę historię.

    OdpowiedzUsuń