czwartek, 8 grudnia 2016

Neo-Nówka Schody do nieba

Uśmiałam się w trakcie lektury jak norka. Trzech panów z poczuciem humoru wielkim niczym Mount Everest. Redaktor, który doskonale wczuł się w swoją rolę oraz w specyfikę zajęcia, jakim się owi Panowie parają. Efekt? Książka, która powinna być reklamowana jako najlepszy literacki antydepresant ostatniej dekady. 
Neo-Nówkę chyba zna każdy. Może nie tyle Neo-Nówkę, ile ich kabarety. Przecież Paciaki, Wandzia i Bogu pojawiają się na naszych ekranach dość często i zawsze - powtarzam, zawsze - powodują w moim domostwie salwy śmiechu. Członkowie Kabaretu są niepowtarzalni, a ich wizerunek jest nieprzeciętny. Zauważcie jednak, że zbyt wiele o członkach Neo-Nówki nie wiadomo. Ot trzech Panów tworzących świetny kabaret. Do reszty swego życia raczej niechętnie zwykłego śmiertelnika dopuszczają. 
Książka "Schody do nieba" przybliża nam nie tylko historię kabaretu, ale również postacie twórców Neo-Nówki. Panowie opowiadają (a właściwie przybliżają czytelnikowi w formie rozmowy, dyskusji, przekomarzań i anegdot) o swoim życiu prywatnym i o tym, w jakich bólach powstawała Neo-Nowka, która nas dzisiaj tak cieszy. Właściwie to o życiu prywatnym jest niewiele i chwała za to. Cenię bardzo ludzi, którzy nie mieszają życia prywatnego z zawodowym, a swoją prywatność chronią jak niepodległości. Ale nie da rady pisać o pracy bez zupełnego pominięcia prywaty i nie ukrywam, że te maleńkie skrawki życia prywatnego niezmiernie mnie cieszyły. 
Roman, Radek i Bolek opisują wszystko od początku do dnia dzisiejszego. Trochę to ogólnikowe stwierdzenie, ale tak własnie jest. Dowiadujemy się dlaczego członkowie pierwszego (i drugiego właściwie też) składu porzucili życie kabareciarzy i skąd się wzięła nazwa Neo-Nówka. Poznajemy kulisy powstania postaci słynnej Wandzi i dowiadujemy się dlaczego Bogu to Bogu, a nie po prostu Bóg. Najbardziej uśmiałam się czytając o wpadkach na scenie i o tym, jak z takich wpadek Neo-Nówka wybrnęła. Okazuje się, że gadanie przez Bogu do sznura nie do końca było zaplanowane... Dodam, że część wpadek wynika z chęci dokuczenia scenicznemu współtowarzyszowi. To dopiero jest jazda! 
Podczas lektury miałam wrażenie, że panowie mieli niezły ubaw podczas tworzenia tej książki. Śmiechu jest co niemiara, dokuczają sobie nawzajem, ale w trakcie tych słownych przepychanek wyraźnie widać, ogromną więź i przyjaźń.  
Książka okraszona jest sporą ilością zdjęć, które świetnie uzupełniają jej treść. Możemy podziwiać zdjęcia z występów, analizować dokumenty; mamy nawet kilka zdjęć nie bardzo związanych z życiem zawodowym członków Neonówki. W ogóle cała książka jest bardzo ładnie wydana. Moja ulubiona "twardo-miękka" okładka, poręczny format i bardzo staranny skład spowodowały, że stając przed trudnym wyborem prezentu dla koleżanki nie wahałam się zbyt długo. Dostała "Schody do nieba" i miałyśmy niezły ubaw chichocząc wspólnie ze scenek opisanych w książce.
Polecam gorąco!

1 komentarz:

  1. jestem wlasnie w trakcie czytania i juz boli mnie brzuch ze smiechu a mam za soba raptem 50 stron przeczytanych :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń