poniedziałek, 24 lipca 2017

Drugie bicie serca

Książki skierowane do młodzieży są przeróżne. Często na regałach skierowanych do młodego czytelnika widzimy różowe okładki i odmieniane przez wszystkie przypadki słowa "pamiętnik", "nastolatka" i "miłość". Trochę lepiej jest w literaturze skierowanej do chłopców, ale to "lepiej" wynika również z tego, że tych książek jest po prostu mniej. Mając w domu czytającą nastolatkę, dla której biblią jest książka pt. "Kamienie na szaniec" i saga o Wiedźminie, mam awersję do różowych okładek. Na szczęście wśród nowości wydawniczych dobrej literatury również nie brakuje, jednak pomna niesmaku, jaki wywołuje w mej córce "różowa tematyka" często - zanim podsunę książkę na nocny stolik Starszej - sama ją czytam. Moje reakcje są różne; od pobłażliwego uśmiechu po niezmącony niczym zachwyt. "Drugie bicie serca" plasuje się bardzo, ale to bardzo blisko zachwytu. 
Cztery osoby, trzy rodziny, dwie tragedie i jedno szczęście. Bliźniaki Leo i Niamh, jak każde rodzeństwo, często kłócą się i rywalizują między sobą. Leo jest tym "lepszym". Lepiej się uczy, mistrzowsko gra w piłkę... jednym słowem wszystko zmienia w złoto. Niamh jest trochę w cieniu brata. Czuje się gorsza i niekochana. Pewnego pięknego dnia na plaży zostaje rzucone wyzwanie: kto pierwszy? Niewinna zabawa prowadzi do ogromnej tragedii... Jonny całe dzieciństwo spędził w szpitalu podłączony do niesamowicie drogiego urządzenia zwanego berlińskim sercem. Nastolatek nie ma hobby, przyjaciół i własnego stylu - to wszystko zabrała mu choroba. Ma jedną przyjaciółkę - Emmy, która walczy z ostrą białaczką szpikową. Losy tej czwórki w niesamowity sposób splatają się ze sobą niosąc żal, szczęście, frustrację i miłość.  
Powieść porusza i - co chyba najważniejsze - oswaja trudny temat, jakim jest oddanie  organów osoby zmarłej do przeszczepu. To zagadnienie, które każdemu wydaje się odległe i takie mistyczne. Każdy mówi sobie: przecież mnie to nie dotyczy! Ale to tylko pozory. Też tak myślałam do czasu, gdy jedna z bardzo bliskich mi osób zachorowała i potrzebny był przeszczep nerki. I co? Nagle temat przestał być odległy. Stał się palący, zaprzątał, każdą komórkę w głowach najbliższych. W takiej chwili nie ma czasu na rozmyślania natury etycznej. Pragniesz tej nerki i czekasz.... 
Tamsyn Murray daje spokój rozważaniom etycznym. Skupia się raczej na odczuciach najbliższych osób "wmieszanych" w proceder transplantacji. Pokazuje, jak wiele można zrobić nawet po śmierci, jak wiele istnień możemy uratować dzięki jednej karteczce w portfelu. Oczywiście z całą mocą ukazuje rozpacz rodziny po śmierci najbliższej osoby, jednak nie rozwodzi się nad tym tematem. W powieści daje 3-4 strony na rozpamiętywanie zagadnienia i to nie pod kątem rozważań, czy to etyczne, ale pod kątem poglądów dawcy na tę sprawę. Decyzja zostaje podjęta bez zbędnych rozważań. Natomiast to, co następuje potem, jest naprawdę rewelacyjne. Serce młodego dawcy nadal bije i wpływa na uczucia i losy najbliższych osób.
Niejako z boku powieść ukazuje również trudy poradzenia sobie ze stratą najbliższej osoby. Obserwujemy jak rodzina pogrąża się w rozpaczy, jak ranią siebie nawzajem. I nagle drobne zdarzenie doprowadza do przełomu. Wszyscy zdają sobie sprawę, że zamknęli się w skorupach i tylko wysuwali gniewne spojrzenia. Zrozumieli, że konieczne jest wspieranie się nawzajem i  - co najważniejsze - szczerość wobec siebie. 
Piękna książka, oswajająca trudne tematy i pokazująca, że to co wydaje się nam odległe może nas dosięgnąć. Może nie jutro, nie pojutrze, ale w niedalekiej przyszłości...  Zdrowia wszystkim życzę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz