poniedziałek, 31 lipca 2017

Willow

Z czym kojarzy się słowo Willow? Oczywiście z pięknym filmem, w którym karzeł Willow wyrusza z misją, mającą na celu ochronę niemowlęcia przed złą królową. Tytuł mnie zmylił i za jego sprawą, początkowo poczułam rozczarowanie. Oczekiwałam (patrząc na dotychczasową twórczość autorki, zupełnie bezpodstawnie) baśniowej fantastyki, albo chociaż baśniowego klimatu, a otrzymałam... baśniową literaturę kobiecą mocno okraszoną romansem. Owszem, lubię takie powieści, ale nie wtedy, gdy nastawiam się na zupełnie inny rodzaj literacki. 
Kiedy poznajemy młodą kobietę Willow de Beers, jest ona na progu nowego życia. Studiuje psychologię, ma narzeczonego i wydaje się, że świat stoi przed nią otworem. Dziewczyna czuje się wyzwolona od macochy, która dręczyła ją przez całe dzieciństwo. Willow została adoptowana trochę pod przymusem i adopcyjna matka nigdy nie pozwoliła jej o tym zapomnieć. Dziewczynka jakoś przebrnęła przez dzieciństwo korzystając z pomocy niani i chwytając odrobinki czułości jakie wysyłał do niej ojczym, który - wbrew wszystkiemu - bardzo ją kochał. Nie mógł niestety jawnie okazywać swojej pasierbicy uczuć a to za sprawą... Kiedy rodzice umierają, w ręce dziewczyny trafia pamiętnik ojczyma zawierający w zapiskach wielką tajemnicę. Tajemnicę, która na zawsze zmieni życie Willow.  Efekt jest taki, że dziewczyna zostawia za sobą wszystko i bez żalu wyrusza do Palm Beach z nadzieją odnalezienia biologicznej matki. 
Do tego momentu powieść aż skrzy od tajemnic i nastroju rodem z "Tajemniczego ogrodu". Lektura pochłonęła mnie bez reszty. Nie potrafię do końca powiedzieć, co mnie tak urzekło. Myślę, że nastrój powieści, wszechobecna tajemnica i posiadłość rodzinna Willow rodem z angielskiej bajki, miały w odbiorze powieści niebagatelne znacznie. 
Niestety część opisująca losy Willow w Palm Beach już nie zdobyła mojego uznania. Tu tajemnica i angielska zamglona atmosfera zostały zastąpione bogactwem, ułudą i kaprysami zamożnej elity. Gdzieś po drodze autorka gubi nastrój powieści i zastępuje go trochę kiczowatym romansem Willow z poznanym tam prawnikiem. Owszem, sama historia rodziny dziewczyny jest nadal bardzo wciągająca. Czytałam z dużym zainteresowaniem  i ani przez chwilę nie pomyślałam o odłożeniu książki. Niestety początek powieści postawił poprzeczkę na tyle wysoko, że wydarzenia z Palm Beach budzą tęsknotę za tamtym klimatem. 
"Willow" jest pierwszym tomem sagi o Rodzinie de Beers. Jedni sagę pokochają, inni znienawidzą - wszystko jest kwestią gustu. Nie ulega wątpliwości, że nie jest to literatura wysokich lotów, a jedynie przesympatyczne babskie czytadło. Ale przecież i taka literatura ma grono wiernych czytelników (a właściwie czytelniczek) i nikt nie czyta pod przymusem. Willow to taka baśń dla dorosłych dziewczynek, które lubią zatopić się w niedostępnym dla nich świecie blichtru i bogactwa. Piękne kobiety, przystojni mężczyźni i życie upływające na imprezach i przyjęciach. Ja osobiście nie lubię takich powieści, ale rozumiem, że można się nimi zachwycić. 
Na zakończenie dodam, że jest jednak coś w "Willow", co mnie urzekło i siedzi w głowie do dziś. To rozmowy Willow z wyimaginowaną postacią nieżyjącego już ojca, który pojawia się w głowie dziewczyny w trudnych dla niej sytuacjach. Ojciec od dzieciństwa pomagał Willow rozwiązywać problemy poprzez zadawanie pytań i naprowadzanie Jej odpowiedziami na właściwą drogę. Bardzo spodobała mi się ta metoda. W dzieciństwie dziewczyna żyła w przekonaniu, że sama radzi sobie z problemami, a tymczasem Tata cały czas czuwał nad nią, zadając właściwe pytania. Szkoda, że nie potrafię tak rozmawiać ze Starszą.... 

1 komentarz:

  1. Na razie chcę zakończyć swoją przygodę z "Rodziną Dollangangerów", a mam za sobą dopiero dwa tomy, więc jeszcze trochę przede mną. Jestem ciekawa, jakie wrażenie wywrze na mnie "Willow".

    OdpowiedzUsuń